Wpisy archiwalne w kategorii

101-200km

Dystans całkowity:7741.56 km (w terenie 1195.00 km; 15.44%)
Czas w ruchu:338:38
Średnia prędkość:21.84 km/h
Maksymalna prędkość:72.48 km/h
Maks. tętno maksymalne:192 (100 %)
Maks. tętno średnie:133 (69 %)
Suma kalorii:21572 kcal
Liczba aktywności:65
Średnio na aktywność:119.10 km i 5h 27m
Więcej statystyk

Dom-praca-dom (Sosnowiec - Katowice Piotrowice-Sosnowiec) - wieczorna dokrętka

Środa, 31 sierpnia 2011 · Komentarze(10)
Kategoria Praca, 101-200km
Przejazd w stronę pracy: DST: 23.71km TIME: 0:51:30 AVG:27.62km/h MAX:55.73km/h
Dzisiaj powrót przez Centrum Katowic, po drodze zahaczyłem o wszystkie możliwe sklepy rowerowe aby kupić jakiś tani licznik do kadencji na kablu (Lidlowskiego bezprzewodowego się pozbyłem). Niestety wszędzie drogo, najtańszy to taki za 55zł (SIGMA 509) lub jakiś SPEEDMASTER też za podobną kwotę. Pozostaje chyba tylko Allegro lub zakup licznika w jakimś markecie. Powrót ścieżką rowerową wzdłuż DK86, potem zjazd na Dąbrówce na Szopki i tu zacząłem improwizować z dojazdem przy okazji odkrywając ciekawą trasę na Sosnowiec omijającą Centrum Szopek i dziury na drodze wzdłuż stawików (już raz tą trasą wracałem z silesia mtb cup ale nie bardzo kojarzyłem jak zjechać na nią). Po piątkowej masie w Gliwicach na którą się wybieramy z Jackiem może jeszcze raz tamtędy przejedziemy.

Sam dojazd tam i z powrotem do pracy: DST: 51.3km, TIME: 0:02:08, AVG: 24.05km/h, MAX: 55.73km/h

Jak byłem w domu i jeszcze nie przebrałem się w cywilne ciuchy z tych rowerowych nagle zadzwonił Jacek. Był u Oszołoma i miał ochotę na wieczorną dokrętkę w okolicach Pogorii. Szybka decyzja i umówiliśmy się na przystanku na Mec-u. Pokręciliśmy spokojnym tempem i staraliśmy się nie szarżować. Po dotarciu pod III rozpoczeliśmy objazd, niespodziewanie dołączyła się do nas jakaś dziewczyna i siedziała nam na kole, może chciała pompki pożyczyć :) Nie wiem bo jak się zatrzymaliśmy to nagle zawróciła i pojechała w drogę powrotną. Z Pogorii ruszyliśmy na Przeczyce - fajne miejsce i zalewik (praktycznie nikt prócz wędkarzy się nie kręcił w tych okolicach). Powrót po zmroku przez Pogorię, sporo bikerów jeżdżących na batmana, jednego rolkarza to minąłem na milimetry. Z Centrum Dąbrowy wydostaliśmy się przez park Hallera, później Braci Mieroszewskich na Zagórze.

Miała być Wisła a skończyło się na Żywcu i Bielsku.

Sobota, 27 sierpnia 2011 · Komentarze(8)
Kategoria 101-200km
Wyruszyliśmy z Krzychem (Krzychu22) spod punktu zbiórki o 6:00 w kierunku zerwanego mostku w Jaworznie. Dla odmiany zrobiliśmy tą trasę terenem przez lasy. Krzychu (Kysu) się spóźnił na miejsce zbiórki i z lekką obsuwą ruszyliśmy razem do Wilkoszyn na spotkanie z Mariuszem (82Koval). Po małych perturbacjach wszyscy razem się odnaleźliśmy. Okazało się, że Mariusz jeździł wcześniej z Brosem i przybył też na Kross-ie :). Wspólnie rozpoczęliśmy kręcenie na Wadowice przez Chrzanów, później za Zagórzem wjechaliśmy w las w który na poprzednim wspólnym wypadzie na Wadowice nie chciał wjeżdżać Andrzej i objechaliśmy kawałek ruchliwej drogi jakimiś gruntówkami (bo tak można nazwać te szutry jak się asfalt skończył). Do Wadowic jechało się lekko i przyjemnie, Mariusz trochę zostawał na tyłach ale trzymał równe tempo i było generalnie ok. W Wadowicach postój na obowiązkową kremówkę (dalej mają promocję 4+1 gratis) :) Później upały i duchota dała się we znaki, zaczęły się też większe podjazdy. Za Wadowicami pomyliliśmy drogi, na szczęście właściwy kierunek wskazał mijany rowerzysta na turystyku. Następnie jechaliśmy już główną 28 na Suchą Beskidzką. W pewnym momencie padła propozycja ominięcia tej ruchliwej drugi. Zjechaliśmy na prawo i zaczęły się podjazdy. Po jednym z większych podjazdów tego dnia Mariusz stwierdził, że musi dychnąć i pojedzie swoim tempem do Żywca. Niedługo później jednak znów byliśmy razem bo trochę nam zeszło na grzebaniu i sprawdzaniu co kawałek trasy na mojej nawigacji. Później natura wezwała nas do lasu by spłacić jej dług :), a Krzysiek (Krzychu22) gdzieś się zgubił i jego telefon był poza zasięgiem. Nie wiedząc co się dzieje i nie zastając go w miejscu gdzie się rozstaliśmy ruszyliśmy do przodu. Rozpoczęliśmy ostrym tempem gramolić się pod okoliczne wzniesienia. Wkrótce byliśmy w jednej grupie i pomknęliśmy w dalszą trasę. Mariusz postanowił nadal jechać własnym tempem. W Żywcu zrobiliśmy małe zakupy w Carrefour i dłuższy odpoczynek na rynku z późniejszym serwisem (smarowanie łańcuchów). Następnie ruszyliśmy na Wisłę planowo przez Szczyrk i przełęcz. W pewnym momencie odpuściliśmy dalszą jazdę w tym kierunku (26km do Wisły 4km do Szczyrku, perspektywa podjazdów pod przełęcz salmopolską i ogólne zmęczenie) skłonił nas do tego drogowskaz 12km na Bielsko Białą. Zaczęliśmy się kulać do pociągu. Powrót z małym incydentem w pociągu (żeby bilans wyszedł na zero tym razem ekstra musieliśmy dopłacić do podróży bo okazało się, że w tym do którego wsiedliśmy bilety są nieważne). Konduktor wziął do kieszeni po piątalu i jakoś dojechaliśmy do Katowic. Od dworca ruszyliśmy już po zmierzchu z zestawem moich lampek, przez 3 stawy i później lasy Giszowskie (o dziwo jacyś bajkerzy też pomykali z lampkami o tej porze). Staw Janina fajnie wygląda oświetlony nocą. W Mysłowicach nieźle zaczęło wiać, zapowiadała się burza. Tam też na rondku pożegnaliśmy się z Krzychem (Kysu) i ruszyliśmy długą prostą przez Niwkę na Klimontów. Pod Komendą pożegnanie z Krzychem (Krzychu22) - znów zabrał mi tylną lampkę :). Za światłami na Zagórzu spotkałem Gozdiego, trochę pogadaliśmy m.in. o ich ostatnim wypadzie z PTTK-u i zaproponowałem mu żeby się dołączył do jednej z następnych wypraw weekendowych pod patronatem forumrowerowe.org :). W domu byłem około 22:00, tam też zauważyłem że mój telefon sobie sam podzwonił do kontaktów z książki adresowej i nawet odebrał kilka rozmów przychodzących. Po Ogrodzieńcu tak mu czasem odbija.

Podczas wycieczki niestety problemy z działaniem sigmy stały się regułą. Dzisiaj na trasie z 5 razy się resetowała do ustawień fabrycznych. Spróbuje coś z tym pokombinować, jak nie to może lepiej zamontować Lidl-owski licznik. Dystans spisany od Krzycha (Kysu) i dodane 10km z Mysłowic z rondka na Zagórze.

Trochę fotek (nie chciało mi się jakoś pstrykać za specjalnie, Krzychu zrobił więcej mam nadzieje, że szybko wrzuci w sieć):









Reszta fotek

Kawałek trasy Wadowice - Bielsko zarejestrowany przez GPS i uzupełniony z pamięci:

Wypad na Mirów - szlakiem okolicznych zamków.

Sobota, 20 sierpnia 2011 · Komentarze(2)
Kategoria 101-200km
Jacek w wątku Sosnowieckim zaproponował w sobotę leniwe kręcenie umiarkowanym tempem po asfaltach w kierunku zamku w Mirowie. W weekend nie miałem zamiaru się forsować ze względu na kontuzję więc taki rodzaj wycieczki mi jak najbardziej odpowiadał. Umówiliśmy się na ustawkę na Pogorii III w okolicach molo (musiałem zrobić fotkę bo nie miałem okazji podziwiać po wybudowaniu). Jak dotarłem na miejsce Krzychu już tam grzał ławę, a obok stał jego nowy sprzęt, którym śmiga w zastępstwie za Kross-a w którym to załatwił ramę - a mowa tu o jasnozielonej Meridzie Matts Whitewater (niestety mocno wyeksploatowanej). Krzychu na wstępie zaznaczył, że dziś też nie zamierza szaleć bo jego maszyna może się rozlecieć i ma trochę ograniczony zakres przełożeń bo z przodu na korbie do jazdy nadaję się środkowa tarcza a z tyłu od 3 w górę ze względu na przerzutkę romantycznie tulącą się do szprych pod kątem 45 stopni :). Niedługo później zjawił się Jacek, to właściwie nasza pierwsza wspólna jazda. Poczekaliśmy 10 min na ew. spóźnialskich, w międzyczasie pojawił się szwagier Jacka - Sławek. Ruszyliśmy za wskazaniem GPS i tu od razu ZONK. Wjazd w ślepą uliczkę kończącą się bramą zakładową.Po weryfikacji okazało się, że mamy nie ten Mirów co trzeba ustawiony za cel oddalony o 180km :) Po małym gmeraniu w nawigacji i internecie udało się obrać właściwy cel wyprawy. Ruszyliśmy asfaltami w kierunku Bobolic. W okolicach Ząbkowic na zjedzie Sławek mocno przyhamował, ja za nim - niestety Jacek nie miał na tyle szerokich kapci, żeby tak skutecznie wytracić prędkość i przeszorował mi tylne koło (sam jak się później okazało otrzymał w wyniku starcia pamiątkowy szlif na goleni widelca od mojej tylnej tarczy). Dalej trasa wiodła ładnym asfaltem przez pomniejsze miejscowości do Zawiercia, stamtąd trochę kręcenia i niedługo dojechaliśmy do Bobolic. Później ruszyliśmy za szlakiem, po drodze trochę terenu z kamieniami i piachami. Na zamku w Bobolicach pamiątkowe fotki, pierwszy większy posiłek i pomysł na dalszy etap. Ruszyliśmy na kolejny zameczek w Mirowie, później na jeziorko w Poraju (ominięte podczas wycieczki w zeszłym tygodniu ze względu na mało czasu do pociągu, tam też zakupiliśmy z Krzychem suszone śliwki i uzupełniliśmy bukłaki). Powrót przez Myszków, Siewierz (tu znowu odwiedziliśmy kolejny zamek), Wojkowice, Pogorię IV (na rozjeździe pożegnaliśmy się z Jackiem i Sławkiem), Pogorię III, Reden (tu Krzychu odbił na Strzemieszyce), dalej samotnie przez Aleje Róż, później Braci Mieroszewskich w kierunku Zagórza.


Fotki z wypadu

Wypad na Olsztyn k. Częstochowy

Poniedziałek, 15 sierpnia 2011 · Komentarze(3)
Kategoria 101-200km
Wypad w składzie Krzyśki i moja skromna osoba. Trasa przez okoliczne wioski w pobliżu Dąbrowy Górniczej, Siewierz, Myszków, Złoty Potok. W jakimś otwartym sklepie spożywczym pod Siewierzem po kolejnej salwie śmiechu rozbolały mnie znów plecy (naciągnął się jakiś mięsień lub mam jakieś żebro poobijane po ostatnim wypadku). Ból nie opuszczał mnie do końca trasy. Spod Złotego ruszyliśmy czerwonym szlakiem rowerowym na Olsztyn k. Częstochowy. Tam zaliczyłem glebę na zjedzie (nie dałem rady dźwignąć kiery i przód zamulił się w sypkim piasku). Właściwie to nie była poważna gleba, ale wtedy plecy ponownie dostały i ból dodatkowo się nasilił. Myślałem, że nie dam rady się dokulać nawet do najbliższej stacji PKP. Ruszyliśmy dalej terenem w ślad za szlakiem rowerowym. W Olsztynie wjazd na zamek (skroili mnie na wejściu - 3,5zł ), zrobiliśmy pamiątkowe fotki i trochę tam się pokręciliśmy. Po powrocie na rynek w Olsztynie małe zakupy pod sklepem i ruszyliśmy jak nam się zdawało we właściwym kierunku na Poraj. Niestety tylko się nam zdawało. Szybka decyzja powrotu przez poboczną miejscowość, na moje nieszczęście znów terenem gdzie czułem każdy korzeń i kamień pod kołem. Jakoś udało dostać się na Poraj. Tam zapakowaliśmy się w pociąg na Sosnowiec. W pociągu trochu bikerów się zgromadziło, ścisk taki, że początkową trasę przestaliśmy na korytarzu. W dodatku ludzie się cisnęli z nami zamiast wejść do przedziału pasażerskiego. Po jakimś czasie w przedziale przeznaczonym dla rowerów zwolniło się miejsce. Z Sosnowca ruszyliśmy przez Park Sielecki i główną trasą na Zagórze. Tam się pożegnaliśmy. Następny trip pewnie dopiero w kolejny weekend (prawdopodobnie góry - jak wydobrzeje to pojadę). Jutro niestety do pracy (plus taki, że nie padało i nie trzeba będzie roweru czyścić).




Fotki z wyprawy

Wypad w Beskid Sądecki - dzień 2

Sobota, 6 sierpnia 2011 · Komentarze(0)
Kategoria 101-200km
Trasa: Koniuszowa -> N.Sącz -> Stary Sącz - > Barcice -> Wola Krogulska -> Most na Czarcim Jarem -> Makowica (947m n.p.m) -> Hala Pisana -> Wierch nad Kamieniem -> Hala Łabowska -> zjazd żółtym i pomarańczowym szlakiem -> Wierchomla Wielka. Powrót czerwonym rowerowym malowniczymi terenami wzdłuż Popradu przez Piwniczną Zdrój -> Rytro -> Barcice -> Żeleźnikowa Wielka -> Łazy Biegonickie -> Nowy Sącz.

Podejścia pod Makowice nie planowałem - przeoczyłem rozgałęzienie rowerowego na Rytro ( wjechać nie dało rady, pieszy szlak nie cackał się w jakieś obejścia tylko piął prosto na sam szczyt, miejscami trudno było rower prowadzić - wszędzie błotko, kłody i kamienie). Po wczołganiu się z rowerem rozpocząłem objazd pasmem szczytów w kierunku Hali Łabowskiej (zaliczona wczoraj, chciałem całość zrobić). Po drodze spotkałem 2 grupy bikerów - w końcu była to sobota więc większe prawdopodobieństwo - niestety jechali w przeciwną stronę. Z Hali Łabowskiej rozpocząłem zjazd po kamienistej ścieżce za żółtym turystykiem, w pewnym momencie rozpędziłem się tak, że przeoczyłem skręt i znalazłem się na pomarańczowym szlaku (chyba konnym :D). Ostatecznie zamiast pod Piwniczną zjechałem do Wierchomli. :). Stamtąd rozpocząłem powrót pięknym czerwony szlakiem rowerowym wzdłuż rzeki Poprad przy samej granicy. Miejscami były ciekawe odcinki, jak hardcorowy wąski singielek za Rytrem, i liczne podjazdy szczególnie w okolicy Żeleźnikowej.




Fotki z wypadu

Wypad w Beskid Sądecki - dzień 1

Piątek, 5 sierpnia 2011 · Komentarze(2)
Kategoria 101-200km
Trasa: Koniuszowa-> N. Sącz-> Nawojowa-> Frycowa -> Maciejowa -> Łabowa -> (Szlak partyzancki) -> Rezerwat Łabowiec -> Hala Łabowska (1035m n.p.m.) -> Runek (1080m n.p.m.) -> Jaworzyna Krynicka -> Krynica Zdrój. Powrót asfaltami.

Pierwszy wypad w prawdziwe góry. Tereny rezerwatu super, liczne strumyczki z których ochoczo korzystałem oszczędzając na zakupie mineralki :). Jedyne miejsce gdzie prowadziłem rower to wejście niebieskim pieszym na Hale Łabowską. Resztę zrobiłem nie zsiadając ze sprzęta. Pod Jaworzyną Krynicką jakiś gostek zapytał mnie czy się da tu rowerem jeździć bo on ma problem wyjść pieszo :). Tam też miałem pierwszy serwis (flapka złapałem). Z Jaworzyny zaliczyłem dziki zjazd wzdłuż stoku narciarskiego do Krynicy. Tam spotkanie z kuzynkami (trochę się dziwiły co mnie tak długo nie ma, przecież z Sącza to tylko 30km asfaltami :D )





Fotki

Dom-praca-dom (Sosnowiec - Katowice Piotrowice-Sosnowiec). Małe co nieco z Krzyśkami.

Piątek, 29 lipca 2011 · Komentarze(4)
Kategoria Praca, 101-200km
Dzisiaj wyszedłem z domu z lekkim poślizgiem więc musiałem nadgonić na trasie. Buty jeszcze dobrze nie doschły po wczorajszych deszczach. Na wysokości ronda w okolicy placu papieskiego widziałem dziś Andrzeja (teraz już wiem, że do roboty wyjeżdża niewiele później odemnie :) ). Na Jankego w Piotrowicach 3 krotnie ktoś mnie chciał rozjechać chodź miałem wg. przepisów pierwszeństwo. Gdyby nie przezorność to już bym leżał pod kołami.
Przejazd w stronę pracy: DST: 23.9km, TIME: 0:47:35, AVG: 30.15km/h, MAX: 56.37km/h

Po robocie zadzwoniłem do Młodego czy się nie wybiera gdzieś rowerem. Okazało się, że rezydował u Krzyśka (Kysu) bo ustawiali amora (dopompowanie komory powietrznej). Ugadaliśmy się w Mysłowicach i już w 3 ruszyliśmy na zaproponowany przeze mnie trip na kopalnie piachu w Borze. Tam spotkało nas dużo błotka, fajne usypane hałdy i duże ciężarówki wożące piach. Po błotnistym przejeździe wylądowaliśmy na Juliuszu, a stamtąd ruszyliśmy na Maczki. Na Maczkach już trochę głodnawy zrobiłem małe zakupy i zjadłem prowizoryczny posiłek. Padła propozycja by uderzyć na Bukowno lasami koło wróżbity przez Ryszkę. Tam złapałem równe tempo i się rozgrzałem. Po krótkim odpoczynku koło miejscówki nad Ryszką rzuciłem propozycję powrotu małym kółkiem asfaltami przez Bolesław, Klucze, Chechło, Łazy Błędowskie , Okradzionów i Strzemieszyce, Kazimierz. Jak zaplanowaliśmy tak zrobiliśmy. Trasę na Chechło pokonaliśmy ekspresem z uwagi na równy asfalcik. Po drodze wstąpiliśmy jeszcze na Pustynię Błędowską na Bunkry. Powrót w okolicach zwałki Huty Katowice i późniejsza jazda na batmana (trochę źle czas rozłożyliśmy i zdążyło się ściemnić) w kierunku Balatonu (Młodego podprowadziliśmy praktycznie pod samą chatę). Na Balatonie pożegnawszy się z Krzyśkiem ruszyłem w kierunku Zagórza utrzymując wysoką kadencję, równe i płynne obroty korby. Jechało mi się nadwyraz lekko, przez górkę na Klimontowie przemknąłem jak po prostej.


Fotki z wycieczki piaskowym szlakiem

Wypad do Zakopca w Czernej.

Niedziela, 24 lipca 2011 · Komentarze(2)
Kategoria 101-200km
Wypad rozpoczęliśmy z placu papieskiego w składzie jak w ubiegłym tygodniu tj. Andrzej (Andi333) , młody (Krzychu22), Damian (Doms) i moja skromna osoba. Po wczorajszych rozjazdach obiecałem nie szaleć zbytnio na trasie i trzymać się z góry ustalonej prędkości maks w okolicy 30km/h :). Trasa w znacznej części przez nas objechana przy tripach na Tenczyn czy też Dolinkę Minkowską lub Kraków. W początkowym etapie obejmowała stałe elementy jak przejazd przez betony na Sosinę, długa prosta na Bukowno (to dałem popis samokontroli i przejechałem całość w równym tempie 32km/h bez ostrego młynkowania), Czyżówka i tamtejsza elektrownia, Płoki i trochę mocniejszy podjazd w kierunku Lgoty. Pod domem kultury, lokalnym centrum spotkań społeczności i koła gospodyń wiejskich w Lgocie postanowiliśmy zrobić pierwszą przerwę na posiłek. W końcu do Zakopca jeszcze kawał drogi i trochę górek po drodze. Po spożyciu darów Bożych ruszyliśmy w kierunku na Krzeszowice. Niestety młodemu nie było dane poznać smaku zjazdów z korony szczytów Miękińskich ponieważ odbiliśmy w Ostrężnicy w lewo na Czerną. Po przejechaniu kilkuset metrów zaczęło się zjazdowe szaleństwo :). Równy i stromy zjazd rozbujał moją maszynę do nowej prędkości maksymalnej 72,48km/h i przebił Miękińskie szczyty (szkoda, że nie włączyłem wtedy kamerki ale kto by się spodziewał). W Czernej rozpoczął się ostry podjazd pod Klasztor Karmelitów Bosych - tutaj w ruch poszła jedynka z przodu. Z klasztoru ruszyliśmy do Zakopca (dzielnica Czernej) wpadając na chwilę na Diableski Most, okoliczną grotę skalną oraz na agroturystyczne gospodarstwo aby nakarmić tamtejszego stałego bywalca - sympatycznego osiołka. W drodze powrotnej znów podjazdy, na jednym 9% wrzuciłem jedynkę za co zostałem zrugany przez Andrzeja i uznany za heretyka. Suma sumarum Andrzej pewnie wjechał na podobnej kombinacji z tym,że na przodzie miał 2-kę :). Aby nie być wyklętym muszę za pokutę odprawić dzień jazdy z blat-a. W okolicy Lgoty padł pomysł rzucony przez Damiana aby wracać przez Olkusz. W Żuradzie odbiliśmy na Kolonie aby dojechać do znanej nam szutrówki z Olkusza na Bukowno (tutaj zaliczyłem wiraż na koleinie zrobionej przez młodego (opanowany i bez gleby). Andrzej nie miał tyle szczęścia i chwilę później zaliczył glebę na głębszym piachu. Powrót z Bukowna długą prostą na Sosinę (tu znowu rozganiałem wiatr na przodzie utrzymując stałą prędkość przelotową). Na sam koniec w okolicach Klimontowa złapał nas lekki deszczyk. Trasa naprawdę fajna i ekipa też liczna. Dzięki za wspólną jazdę.





Moje fotki z wypadu
Fotki Andrzeja

Filmiki z kamerki MD80 dostępne w moim albumie z fotkami. Miłego oglądania.

Rozjazdowe koło z młodym.

Sobota, 23 lipca 2011 · Komentarze(2)
Kategoria 101-200km
Po niesprzyjającej pogodzie w ostatnich dniach i całkowitym odpuszczeniu jazdy na rowerze w piątkowych deszczach postanowiłem się gdzieś ruszyć. Trzeba było również przetestować w bojach nowo zakupione siodło. Krzysiek odezwał się rankiem i zaproponował wypad. Czas wolny miałem dopiero po południu - umówiliśmy się na kontakt via SMS. Próbowałem zadzwonić ale młody się włóczył po jakiś wioskach bez zasięgu więc wsiadłem na sprzęta i ruszyłem pomału w stronę Sosiny. Gdy byłem na wysokości placu papieskiego usłyszałem dzwonek telefonu i udało się nam zgadać w Strzemieszycach pod hutą szkła - Securit Saint Gobain. Stamtąd, po uprzednim smarowaniu łańcucha w fullu młodego (nie chciał skorzystać z mojego przecinaka do pilarek i musieliśmy się wrócić pod jego włości aby łańcuch skosztował motorex-a) ruszyliśmy w kierunku terenów zwałki Huty Katowice. Tam rozpoczęliśmy tytułowe rozjazdowe koło, które objęło takie tereny jak Okradzionów, Rudy, Łazy, Chechło (wstąpiliśmy po drodze na Pustynie Błędowską na bunkry), Klucze, Bolesław, obrzeża Bukowna. Z prostej wiodącej na Sosinę odbiliśmy w teren na Ryszkę jadąc po lasach. Naprawdę fajne miejsce do pośmigania. I tak lasami dojechaliśmy praktycznie na Kazimierz - Ostrowy. Po drodze jechaliśmy też torem krossowym z hopami. Pożegnawszy się na Kazimierzu ruszyłem w stronę Balatonu, młynkując jak to zwykle czynię z dużą kadencją (jaką niestety nie wiem bo nie mam licznika :) ). Na Klimontowie podczepiłem się pod autobus, gdy wyłoniłem się zza niego na światłach koło Komendy spostrzegłem sylwetkę znanego bikera na czarno-czerwonej maszynie :). Okazał się nim Andrzej wracający z Sosiny. Pokręciliśmy pod jego dom i postaliśmy jeszcze chwilę gadając. Czas było się pożegnać i wrócić, bo żołądek domagał się już jedzonka :)
A jutro jak pogoda dopisze w planach wypad na Zakopane :)

Dom-praca-dom (Sosnowiec - Katowice Piotrowice-Sosnowiec) + otwarty trening MTB BGŻ

Wtorek, 19 lipca 2011 · Komentarze(0)
Kategoria 101-200km, Praca
Wyniki z przejazdu do/z pracy: DST: 48,43km , TIME: 1:42:31, AVG: 28,35km/h MAX: 56,90km/h.

Po pracy zachęcony wpisem Krzyśka na forum postanowiłem dzisiaj zadebiutować na otwartych treningach MTB objętych patronatem przez BGŻ. Umówiliśmy się w centrum Mysłowic. Po spożytym posiłku w domu ruszyłem do Mysłowic. Po wyjściu zorientowałem się, że lekko kropi ale co tam taki deszcz to nie deszcz. Trasę do Mysłowic pokonałem w miarę sprawnie, ułatwił mi to po części TIR za którym się bujałem prawie 50km/h. Na podjeździe pod Giszowiec zaczęło już mocno lać, momentalnie moje ubranie łapało wilgoć, założyłem na szybko przeciwdeszczówkę. Trochę ochroniła przed wiatrem, mokry i tak już byłem cały. Schowaliśmy się na klatce celem przeczekania, deszcz szybko minął proporcjonalnie do jego intensywności. Na Dolinę 3 stawów dotarliśmy lekko spóźnieni. Spotkaliśmy po drodze bikera z Piotrowic i pokręciliśmy się po ścieżkach na 3 stawach celem znalezienia reszty grupy. Po zebraniu grupy rozpoczął się trening właściwy. Pojawiły się też znajome twarze, pozdrawiam kolegę z którym miałem przyjemność robić objazd trasy silesia mtb cup oraz uczestniczyć na dystansie GIGA.
Trening naprawdę super, trochę ciekawych zjazdów - można było doszlifować technikę. Nie obyło się bez gleb z racji tego że popadało trochę, ja osobiście zaliczyłem klasycznego snake bite-a po podjeździe pod schody ( pierwszy raz miałem okazję coś takiego robić :) ). Serwis trochę się przeciągnął z racji trudności z odkręceniem wentyla, całą sytuację uratował kolega który o dziwo miał przy sobie kombinerki (sic!). Po skończonym treningu powrót zrobiliśmy stałą trasą jaką robię jadąc z pracy.