Do pracy: 41.17km 1:33:09 Pobudka 4:32. Zbieram się i pakuję jedzonko przygotowane wczoraj przez Monikę - dziękuje :* Wszystko przebiega sprawnie i już o 5:30 jestem w blokach startowych. Żegnam się i schodzę na dół. Jeszcze tylko smarowanie, naciąg łańcucha i czyszczenie sztycy z piachu bo ostatnio wydaję mało przyjemne dźwięki. Ruszam o 5:40. Jest rześko, termometr pokazał +2C, ulice suche ale czuć w powietrzu wilgoć. Na trawniku koło domu szadź. Trzeba będzie niedługo zamienić slick-a z przodu na coś pewniej trzymającego się w zakrętach. Trasa bez niespodzianek, w połowie drogi jest już widno. Sprawnie docieram na Murckowską z małą przepychanką ze spaliniarzem-gazeciarzem :) Doganiam go na światłach standardowe pytanie o odległość jaką należy zachować przy wyprzedzaniu rowerzysty. W odpowiedzi dostaje "A co mnie to obchodzi". To nieźle oddaje mentalność kierowców. Kieruję jeszcze kilka miłych słów na pożegnanie, gdyż zmienia się światło i ruszam dalej.
Do pracy: 41.10km 1:37:13 Pobudka 4:40, poranny standard. Przepakowuję się w większy plecak bo po pracy jadę odebrać dalszą część zamówienia dla Rowerowej Norki. Poranna kawa. Żegnam się z Moniką i schodzę na dół. Dzisiaj trochę chłodniej +10C ale nadal koszulka i lekka bielizna termo z długim rękawem wystarczają w zupełności na górę. Dół w wersji długiej. Ruszam, trasa bez ekscesów. Zaczyna lekko mżyć ale nie przechodzi w jakieś intensywniejsze opady. Docieram na Murckowską i daję znać, że wszystko ok. Później przez Brynów. Na Ochojcu zwracam uwagę pani, która zaparkowała samochód zadając pytanie czy to jakiś nowy parking na DDR :) Lekka konsternacja, odpowiedzi nie doczekałem.
Po pracy po zamówienie i dalej standardowo. Na dworze już szarówka, więc chwile później włączam kolejne lampki. Plecak trochę napakowany, ale wygodnie leży. Przy wiadukcie przy wyjeździe z Pogoni przemyka mi Andrzej, wołam, macham ale pozostaje niezauważony. Jadę przez Środulę Północną, Auchan. Tu łapię panę i z krótką przerwą techniczną na klejenie ruszam dalej na centrum D.G. Tam spore korki przy rondzie, ale omijam samochody z prawej i szybko docieram na pozycję lidera kolejki (wyższość rowerka w ruchu miejskim nad spaliniarzami). Po drodze kilka dziwnych sytuacji, gdzie pomimo braku pierwszeństwa samochody mnie puszczają. W domku w Łośniu po 18:00. Pozdrawiam wszystkich przeglądających!
Do pracy: DST: 41.06 TIME: 1:37:11 Pobudka 4:32. Monika wstaje już o 4:00, gdyż dzisiaj wyrusza uzupełnić braki w asortymencie towarów na Święto Gleby ;) Szykuję i zbieram się do pracy, śniadanko i kawa przygotowana przez Monikę - dziękuje :* Żegnamy się, grzebie się jeszcze z zebraniem wszystkiego potrzebnego do wyjazdu. Ruszam o 5:35. Warunki spoko, ciepło +14C i sucho. Bez ekscesów docieram na Murckowską i daję znać, ze wszystko ok. Dalej standardowo przez Brynów, Ochojec na Piotrowice. Fotograficznie z długiego weekendu w Beskidzie Małym i przygotowań do rajdu.
Po pracy odbieram zamówienia dla Rowerowej Norki i jadę na spotkanie z Łukaszem uczestnikiem Jesiennego Beskidzkiego KoRNO by przekazać mu okulary, które zostawił w bazie. Chwila pogawędki i ruszamy w kierunku Szopienic nieznaną mi drogą. Niestety zamknęli jej część pod wiaduktem, budując jakiś parking dla Tirów. Cóż trzeba się cofnąć, wracam przez ul. Boh.Monte Cassino do 1maja i dalej już standardowo przez Szopienice. W Dąbrowie w Lidl zakupy i do domku. Pozdrawiam wszystkich przeglądających!
Do pracy: 41.04km 1:31:39 Pobudka 4:30. Zbieram się do pracy, szykuje śniadanko, jedzonko do pracy. Jeszcze ostatnie szlify numerów startowych na Jesienne Beskidzkie KoRNO. Wszystko idzie nad wyraz sprawnie. Żegnam się z na wpół śpiącą Moniką, która pracowała nad rajdowymi trofeami do późnych godzin nocnych/może nawet rannych. Schodzę na doł, naciągam łańcuch w Ostrym i w drogę. Trasa standardowa. Temp. +8C więc nie trzeba się specjalnie grubo ubierać, starczy aż zanadto koszulka i jakieś rękawki :-) Fajnie się jedzie do czasu spotkania z idiotą na rondzie w centrum Dąbrowy. Pajac prawie mnie przewalcował, dużo nie brakło. Podniósł mi ciśnienie, aż mi się gorąco zrobiło. Dalej już spokojniej poza kolejnym mistrzem kierownicy, który skręcając w prawo w Szopienicach przysunął się tak do osi jezdni, że musiałem spieprzać na przeciwległy pas. Pomijam już fakt, że skręcałem w lewo i wyprzedził mnie z prawej strony. Kto tym ludziom dał prawo jazdy? Na Murckowskiej sms, że wszystko ok i ruszam dalej przez D3S na Piotrowice. Fotograficznie alejka w jesiennych kolorach uchwycona na Giszowcu z wczorajszego powrotu:
Do pracy: 41.07 1:36:55 Pobudka 4:32. Poranne szykowanie się do pracy, pakowanko, śniadanko itp. Monika też wstaje i szykuję się do porannego wyjazdu Cytrynką :) Żegnam się i schodzę na doł. Dzisiaj nieco chłodniej +8C, a w powietrzu czuć wilgoć. Ruszam w późnym oknie startowym zaopatrzono w moc lampek. Trasa standardowoa, bez większych ekscesów. Pod Kaczorem siwy łeb mija mnie na gazetę, a w sosnowcu jakiś niezadowolony spaliniarz coś bełkota pod nosem, chyba się zirytował, że na odcinku z pojedyńczym pasem musiał wlec się za mną 36. Na Murckowskiej daje znać, że wszystko ok i ruszam do pracy. Po pracy wracam trasą przez Giszowiec, Mysłowice, Bobrek, Klimontów, Porąbkę i Kazimierz. Następnie coś mnie podkusiło by poszukać połączenia ul. Świerczyna ze Strzemieszyc Małych do Kazdębia. Poszukiwania spełzły na przedzieraniu się przez krzaczory i szukaniu przejścia na prawo i lewo. Niestety wszystko ogrodzone, wszędzie jakieś zakłady przemysłowe. Wracam ul. Torową, którą jeszcze nie jechałem i okrążam całą hutę, dojeżdżając do skrzyżowania i świateł na Tworzniu. Dalej już standardowo. W domku jestem niewiele wcześniej niż Monika, która w międzyczasie ruszyła rowerkiem na spotkanie funduszu partycypacyjnego do Urzędu. Pozdrawiam wszystkich przeglądających!
Do pracy: DST: 41.05km TIME: 1:36:30 Pobudka 4:40. Monika postanawia jeszcze sobie pospać. Szykuję się do pracy, robię jedzoko i śniadanko. W końcu żegnam się i wychodzę. Wczoraj pogrzebał trochę przy kole w Ostrym bo jednak coś było za mocno skręcone i obracało się ze sporymi oporami (pewnie to było powodem opornej piątkowej jazdy). Ruszam o 5:45, pogoda super +11C, praktycznie bezwietrznie, w dodatku jasno gdyż łysy widoczny dziś w całości :) Jadę standardową trasą bez ekscesów pokonuję kolejne km. Na Stawikach remont nawierzchni rozpoczęty, asfalt zerwany do kocich łbów. Omijam chodnikiem i dalej mknę pod Murckowską, gdzie daje znać, że wszystko ok. D3S, Brynów, Ochojec i jestem już pod pracą.
Podczas, gdy koty leniuchują wygrzewając się w ciepłym weekendowym słoneczku, Rowerowa Norka ciągle pracuje :) Ostatnio dotarły do nas świetne klocki hamulcowe Ashimy, które możemy zaoferować w cenach producenta. Jeszcze nigdy mnie nie zawiodły.
Po pracy niestandardowo przez Czeladź, Grodziec, Łagiszę i Zieloną. W Lidlu zakupy i dalej prosto do domku. /2049199 Pozdrawiam wszystkich przeglądających!
Pobudka 4:30. Pospieszne zbieranie się, śniadanko i czas ruszać. Żegnam się z Moniką i wychodzę. Na dworze +9C i lekko mży. Ulice mokre, ale wczoraj bardziej umieszczuchowiłem swoje ostre dokładając pełne błotniki. Trasa bez ekscesów. Szanowne 4 litery ostały się suche, ale reszta już nie. W ogóle strasznie ciężko się dziś kręciło, jakby ktoś zacisnął hamulce. Na Murckowskiej daję znać, że wszystko ok i ruszam dalej na Piotrowice. Fotograficznie graffiti na Konduktorskiej w Katowicach:
Ruszam po pracy, jakoś strasznie ciężko się kręci - może to przez zmęczenie po całym tygodniu pracy. Powrót standardową trasą przez Murckowską, Zawodzie,Szopienice. W Sosnowcu uciekam z 3maja w kierunku Fakopu i Środuli północnej. Dalej pod Expo i pod Lidla, gdzie Monika już robi zakupy. Korzystam z możliwości podwiezienia Cytrynką, gdyż dzisiaj wieczorkiem mamy gości. Pozdrawiam wszystkich przeglądających!
Rower towarzyszy mi od dzieciństwa, gdzie wolny czas spędzało się śmigając po osiedlowych chodnikach i tam też zdobywało umiejętność jazdy. Pelikan, Wigry3, pokomunijny BMX później pierwszy poważniejszy góral Merida Kalahari i pierwsze dalsze wakacyjne wycieczki. Później jakoś tak się potoczyło, że za wiele nie jeździłem.
W 2011r. postanowiłem zakupić nowy rower Krossa LEVEL A6 z myślą by dojeżdżać regularnie do pracy i od tego czasu się zaczęła rozwijać rowerowa pasja. Dzięki niej poznałem wielu ciekawych znajomych zarażonych cyklozą i spotkałem moją drugą połowę, towarzyszkę życia, która toleruje mnie takim jakim jestem :)
Nie gonię za nowinkami technicznymi i lżejszymi wagowo komponentami itd. Najwięcej radości czerpie z minimalizmu i jazdy na najprostszych w konstrukcji rowerach. Od złożenia pierwszego ostrego koła zakochany w takich rozwiązaniach. Buduję rowery od podstaw i sam je serwisuje. Od jakiegoś czasu składam również koła czyli ostatni element jaki zostawiałem w rękach serwisów zewnętrznych. Jak coś nie wyjdzie mogę być tylko zły na siebie, że coś spartoliłem :)
Rowerem poruszam się wszędzie, gdzie tylko się da i bez względu na warunki pogodowe.
Do zobaczenia na trasie!