Wpisy archiwalne w kategorii

spacery

Dystans całkowity:b.d.
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:0
Średnio na aktywność:0.00 km
Więcej statystyk

Spacer #1 - Pieszo po beskidach chmielowymi szlakami

Czwartek, 7 czerwca 2012 · Komentarze(6)
Jakiś czas temu w blogu postanowiłem dopisywać treningi biegowe. Dużą niekonsekwencją byłoby nie dopisywanie pieszych wypadów w góry. Więc w dniu dzisiejszym pierwszy taki wpis.

Zaczęło się to od wiadomości wysłanej przez Monikę o planowym wypadzie w góry na rowerach w tereny Kubalonki aż do Goleszowa . Zupełnie przypadkowo i niespodziewanie wypad rowerowy zamienia się w plan zrobienia jakiejś pieszej trasy. Znajdują się również chętni na tą opcję w postaci Adama oraz Grzegorza. Ręka w ortezie nie przeszkadza w pieszych wędrówkach więc bez chwili zastanowienia postanawiam również skorzystać z okazji jaka się nadarzyła. Pakuję w plecak prowiant, pastuję zakurzone glany i ruszam z rańca pieszo w stronę centrum Sosnowca. Na środuli postanawiam się jednak wycofać na autobus ze względu na zbliżający się nieuchronnie czas przyjazdu pociągu i obawę, że mógłbym się spóźnić. Pogoda idealna, chłodno i jeszcze nie pada. Popełniam też podręcznikowy błąd nie biorąc ze sobą żadnej mineralnej co okaże się później zgubne, ale nie uprzedzajmy faktów. Na dworcu mylę kasy (pomieszane z tymi przewoźnikami strasznie) ale odnajduję właściwą. Zostaje trochę czasu na rozpoznanie czy są w pobliżu jakieś sklepy które ugaszą moje pragnienie (niestety wszystkie zamknięte/ nawet całodobowy monopol na ul. Modrzejowskiej). Ruszam na peron, gdzie spotykam Grzegorza albo to raczej on mnie wyłapuje z gąszczu podróżnych. Chwilę gadamy o moim wypadku, ortezie i takie tam luźne tematy. Niedługo później wjeżdża pociąg, i wiedzeni sms-em wsiadamy w ostatni wagon. Tam już grzeją nam miejscówkę Monika i Adam. Podróż mija niepostrzeżenie na długich rozmowach na różniste tematy.
Limit i Olo w pociągu do Wisły Głębce © t0mas82

W Wiśle powstaje plan trasy. Plan zakłada podejście na Stożek i docelowo na Czantorię.
Planowanie trasy © t0mas82
Ruszamy niebieskim szlakiem, po drodze mijając grupki turystów z naszego pociągu i wyprzedzając je. Widoczki w około fajne więc jest okazja porobić zdjęcia, tak się składa, że każdy ma ze sobą aparat :)
Widok na szczyty górskie © t0mas82
Było też takie ładne widoczki © t0mas82
Dużo rozmowy, śmiechu. Ciekawe cytaty których nie jestem w stanie teraz już odtworzyć. Ale towarzystwo doborowe to doborowa zabawa :) Po podejściu pod Kiczory na szczycie fotka przy słupku granicznym. I to nie byle jaka bo robiona z 3 aparatów z ustawionym samowyzwalaczem :)
Chwilę byliśmy poza granicami kraju ;) © t0mas82

Pierwsze schronisko jest już widoczne w oddali.
W tle widać schronisku na Stożku :) © t0mas82
Pragnienie coraz bardziej doskwiera, odliczamy pozostałe km do niego i zastanawiamy się czy będzie otwarte i jak fajnie będzie wypić kufelek złocistego trunku. Pogoda dopisuje chodź jeden z serwisów pogodowych twierdził, że ma padać. W schronisku degustacja chleba własnej produkcji, który służy mi dziś za prowiant. Po spożyciu trunku atmosfera się rozluźnia i rozmawia się jeszcze lepiej. Proponuje zatem kolejny kufelek dbając by się zanadto nie odwodnić w drodze na kolejne szczyty. Propozycja zostaje przyjęta bez głosów sprzeciwu. Wyruszamy dalej w kierunku Czantorii. Monika zaczyna odczuwać ból odparzonych spodów pięt. Jednak przejście środkiem błotka nie było dobrym pomysłem równie złym jak wzięcie koncertowych glanów w góry jako podstawowe obuwie (rozumiem solidarność ale ja nie miałem alternatywy :) )
Glany - dobre by zatańczyć pogo na koncercie, w górach sprawdzają się nieco gorzej. © t0mas82
. Na horyzoncie pojawia się kolejny punkt serwujący złocisty trunek. Pobudzone smaki wysyłają sygnał do mózgu, że tej okazji nie można przepuścić. Czwartkowy wypad zaczyna przeradzać się w chmielowy szlak zgodny z kanonami tzw. alkoturystyki. Gospoda zwie się Lepiarzówka i mają tam adekwatny do okazji cytat :)
Motto przyświecające całemu wypadowi © t0mas82

W środku serwują Brackie więc nie odmawiamy sobie degustacji. Tutaj dalsze rozmowy. Zdjęcia okolic, ciekawe historie, oraz rozgryzanie arkan systemu 4zmianowego :)
Degustacja złocistego trunku w Lepiarzówce © t0mas82

Oprócz błękitnego nieba .... nic mi dzisiaj nie potrzeba :) © t0mas82


Czas gna jak szalony, uświadamiamy sobie że mija nam godzina w której zakładaliśmy powrót. Próbuje namawiać do złego, urlopy na żądanie itp. :) oraz udania się do kolejnego punktu na Czantorii serwującego złociste specjały z importu od sąsiadów :) Wygrywa jednak zdroworozsądkowe podejście i wykonujemy zejście po najszybszym szlaku do Wisły, skracając je stokiem narciarskim :) W Wiśle na stacji pakujemy się do pociągu w kierunku Katowic. Kupujemy bilety, okazuje się że promocja i rabat w Kolejach Śląskich mają zupełnie inną definicję. Płacimy ostatecznie drożej niż liniowy bilet Grzegorza, który wiedział co robi kupując go jako ostatni (co prawda dostał w przeciwnym kierunku) :) W Katowicach udaje się zakupić mineralną i ugasić pragnienie, które wiodło nas piwnymi szlakami podczas wycieczki :) W głośnikach pada rozbrajający tekst zapowiedzi pociągu po angielsku zawierający polskie wtrącone słowa :) Konduktorka przy sprawdzaniu biletu Grzegorza długo się zastawia czy go podstemplować. Później po tym jak się żegnamy w Sosnowcu przychodzi jeszcze ze 2 razy pytając czy ktoś się dosiadał :) Adam wysiada w Będzinie i udaje się po swój rower by ostatecznie dojechać do domu. Ja postanawiam uderzyć do Dąbrowy, gdyż mam tam lepsze połączenie ...
Dzięki za udany wypad, co prawda nie rowerowy ale też było super. Myślę, że już niedługo będę mógł pośmigać chociaż pewnie po asfaltach ale to i tak dużo po takim "uziemieniu" :)