Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2012

Dystans całkowity:281.55 km (w terenie 45.00 km; 15.98%)
Czas w ruchu:12:32
Średnia prędkość:22.46 km/h
Maksymalna prędkość:53.89 km/h
Liczba aktywności:4
Średnio na aktywność:70.39 km i 3h 08m
Więcej statystyk

Sosnowiec -> D.Górnicza Łośień

Sobota, 30 czerwca 2012 · Komentarze(0)
Późnym rankiem zbieram się i jadę w kierunku Mysłowic na spotkanie z Moniką, która wraca z wczorajszej wizyty u Ewy w Tychach. Mam misje kupić coś co ugasi pragnienie, dzień jest masakrycznie upalny :) Spotykamy się za rondkiem na Niwce koło kościoła i wspólnie ruszamy w kierunku Łośnia. Po drodze małe zakupy w Lewiatanie. W Strzemieszycach zupełnie przypadkowo spotykamy Krzycha i już w większym gronie jedziemy dalej. Tym razem darujemy sobie przejazd zwałką hucianą jednomyślnie postanawiamy pojechać wariantem w kierunku koksowni. W pewnym momencie droga się kończy i śmigamy terenem, aż do asfaltu którym jechaliśmy ostatnio. W drodze okazuje się, że Monika łapię kapcia z tyłu. Dopompowując raz po raz jedziemy naprzód. Krzychu postanawia uderzyć na Błędów i tamtejsze lasy. Żegnamy się z nim na rozstaju dróg. W domu u Moniki wymieniamy Kellyska na Meridkę i jedziemy do sklepu po izobroniki i zakupy do obiadu.
Po obiadku bierzemy się za robotę, Monika sprząta piwnicę ja z racji ostatnich problemów zaczynam serwisować rowery :) Narzędzia profilaktycznie wziąłem z domu. Częściowo z pomocą Moniki udaje się skasować luzy na korbie, wyczyścić wszystkie napędy i załatać część kapci. Łatanie pozostałych i serwis piasty zostawiamy na kolejny dzień :)

Dom-praca-dom (Sosnowiec - Katowice Piotrowice-Sosnowiec) + eskortowo na Tychy

Piątek, 29 czerwca 2012 · Komentarze(10)
Przejazd do pracy: DST: 23.67km TIME: 0:55:45 AVG:25.48km/h MAX:53.89km/h
Pogoda idealna do jazdy. Wyruszam z domu nieco wcześniej o 6:10. Nie śpieszę się specjalnie. W lasach zielono i chłodno. Fajnie jest znów powrócić do jazdy rowerem :) Wykonuje też parę fotek typowo miejskich.
Zaparkowany radiowóz przed klubem Old Timers Garage w Piotrowicach © t0mas82

Mostek tramwajowy na Niwce © t0mas82

Ścieżka w lesie w Giszowcu © t0mas82


Po pracy w dniu dzisiejszym zamierzałem sobie zrobić wycieczkę na Tychy, przy okazji towarzyszyć Monice w drodze do koleżanki Ewy i wrócić solo leśnymi ścieżkami. Wczoraj Adam proponował w komentarzu wypad na masę katowicką więc dzwonie do niego czy nie chciałby dołączyć do mnie. Właściwie to człowieka opętanego cyklozą nie było trzeba długo przekonywać :)
Niespodziewanie po 15:00 dzwoni Krzychu, że wraz z drugim Krzyśkiem też dołączą do planowanego przejazdu . Zbiera się całkiem pokaźna ekipa.
Zaraz po pracy ruszam do punktu spotkania w lesie na Ochojcu, skąd zamierzamy wyruszyć. Szlabany są otwarte więc tym razem nie jadę skrótem, którym ostatni przejazd tak fatalnie się dla mnie skończył. Do skrętu na ul. Szenwalda towarzyszy mi jak zwykle Krzysiek . Po drodze na ul. Z.W.Jankego spotykamy 2 kandydatów do karnego k.... Nie możemy tak tego zostawić. Krzychu nalepia karniaki a ja focę :)
Kandydat do karnego © t0mas82

Kandydat do karnego k... © t0mas82

Na punkcie zbornym jestem pierwszy, rozkładam się, czekam i delektuje się odgłosami lasu i świerczących napędów bikerów którzy tamtędy przejeżdżają :) Po jakimś czasie zjawa się Adam i Monika. Dzwoni też Kysu i przekazuje, że jeszcze im trochę zejdzie z dojazdem. Postanawiamy wyruszyć do sklepu na małe zakupy, gdyż co tu ukrywać jestem głodny :)
Zakupy przedwyjazdowe w sklepie na ul. Szenwalda © t0mas82

Wracamy i konsumujemy obiadek delektując się smakiem serów pleśniowych :)
Krzyśki też już są więc jest komplet na wyjazd. Dłuższa chwila rozmów, śmiechów i oglądam nie widzianego na żywo Krzyśkowego fulla.
Ekipa wycieczkowa © t0mas82

Ekipa wyjazdowa © t0mas82

Krzychu gotowy do drogi © t0mas82

Na Tychy ruszamy standardowo na azymut, leśnymi ścieżkami w kierunku Lędzin raz po raz kojarząc mijane miejsca :) Ślad rejestruje Garmin Adama, sam jestem ciekawy jak jechaliśmy. W lesie jedzie się bardzo przyjemnie, teren nie jest wymagający więc moja nie w pełni sprawna ręka radzi sobie całkiem dobrze.
W końcu udaje się dotrzeć do miejsca docelowego. Od Ewy otrzymujemy zaproszenie aby wejść do środka i chwilę zostać, ale głodni jazdy podziękowawszy odmawiamy i ruszamy w drogę powrotną. Jeszcze tylko żegnam się z Moniką, zostawiając ją na pogaduchach :) Jednomyślnie postanawiamy uzupełnić paliwo. Najpierw zakupy w Tesco (mają tam też Krzyśkowy specjał w postaci piernika) i konsumpcja koło fontanny.
Chwila odpoczynku i uzupełnienie zapasów energii © t0mas82

Nie ma jak piernik z Tesco :) © t0mas82

Po dłuższej chwili spoczynku ruszamy do domu zmodyfikowaną trasą, która też wiedzie leśnymi ścieżkami. Zahaczamy o hałdę murckowską - podjeżdżam bezpieczną boczną drogą i obserwujemy stamtąd ładne widoczki. Po dłuższym kręceniu jesteśmy w Giszowcu na Janinie :) i robimy kolejny postój. Dalej już standardowo. W Mysłowicach żegnamy Krzyśka, pod komendą w Klimontowie drugiego Krzycha i na rondku na Rydza Śmigłego Adama. W domu podobnie jak wczoraj jestem około 0:00 :). Dzięki za towarzystwo i wspólną wycieczkę.

Pozdrawiam piątkowo-weekendowo !

Dom-praca-dom nietypowo

Czwartek, 28 czerwca 2012 · Komentarze(12)
Dzisiaj nietypowy przejazd :) Wczoraj się nieco zasiedziałem u Moniki więc postanawiam, że zostanę i wyruszymy wspólnie do pracy. Pobudka 4:00, szybkie śniadanko i w drogę. Wyruszamy ok 5:20 trasą Moniki, która jak się później okazuje jest o 7 km krótsza od tej którą znam :) Rano na zewnątrz warunki niezbyt sprzyjające, mżawka na zmianę przechodząca w deszczyk. W okolicy byłej Huty Katowice spory ruch blachosmrodów, zagapiwszy się zostaje na skrzyżowaniu i mam problemy ze znalezieniem luki w sznurze samochodów w którą mógłbym się wcisnąć :) W końcu się udaje i przypadkiem załapuje się na pierwszą fotkę z dojazdu do pracy.
W drodze do pracy w okolicach huty © t0mas82

Od Zagórza obejmuję prowadzenie, w końcu to moja część trasy do pracy więc znam tu każdą dziurę :) Jedziemy równym tempem do lasów w Giszowcu. Tam wreszcie można spokojnie porozmawiać rozkoszując się leśnymi odgłosami i zapachem roślinności. Na punkcie postojowym sesja zdjęciowa. Najpierw rowery, które nas tu przywiozły:
Kellysek i Krosik w punkcie spoczynkowym na Ochojcu © t0mas82

Następnie wspólne zdjęcie:
Kosma i T0mas w drodze do pracy © t0mas82

Żegnamy się na rozstaju dróg, ja jadę na Piotrowice, Monika do siebie przez 3 stawy na Murckowską :) W pracy ludzie zszokowani, że przyjechałem rowerem patrzyli jak na wariata, który jeszcze wczoraj paradował w ortezie :)

Przejazd do pracy: DST:41.77km TIME: 1:43:41 AVG: 24.17km/h MAX: 51.60km/h

Droga powrotna z pracy znów w towarzystwie Moniki :) Wracamy znaną mi trasą przez lasy na Giszowiec, Mysłowice i Niwkę. Na Niwce odwiedzamy Trójkąt 3 Cesarzy (nie miałem okazji jeszcze tam być chodź jest tak blisko mojej trasy do pracy) :) Chwila odpoczynku,parę zdjęć.
Trójkąt Trzech Cesarzy i Monika. © t0mas82

Później ruszamy w kierunku zwałki hucianej przez Kazimierz i Strzemieszyce. Tam zmiana planów i zamiast drogą wzdłuż torów jedziemy nieznanymi mi wertepami, aby się odnaleźć na asfalcie prowadzącym do koksowni w Łośniu :)
Kominy koksowni w Łośniu przy zachodzącym słońcu. © t0mas82

Na miejscu u Moniki zjadam pyszną kolację (dziękuje była naprawdę rewelacyjna), chwilę jeszcze zabawiam i czas się zbierać do domu. Zostaje eskortowany poza granicę osiedla Łosień do Okradzionowa. Stamtąd już samotny rajd do domu. Jedzie się przyjemnie, czuć miły chłód nocy.

Pozdrawiam czytających !

Pożegnanie z ortezą

Środa, 27 czerwca 2012 · Komentarze(8)
Kategoria KMC-Z9000-2
W końcu nadeszła ta długo oczekiwana chwila. Po dzisiejszej kontroli u ortopedy i wraz z sesja zdjęciową rtg barku, na którym wszystko ładnie się pozrastało otrzymuje zgodę na oficjalne zdjęcie ortezy. Pytam lekarza o rekreacyjną jazdę rowerem po asfaltach, czy są jakieś przeciwwskazania. Jedyne to ryzyko ponownego połamania i unieruchomienia ręki na kolejne 5 tygodni, co powoduje jeszcze większy zanik mięśni i problematyczną rehabilitację (i tak już jest problematyczna bo kontrakty się wyczerpały z NFZ i ciężko będzie wolne miejsca znaleźć w placówkach oferujących takie zabiegi).
Postanawiam podjąć to ryzyko. Głód jazdy jest większy, kto nie jeździ nie zrozumie tego. Po ponad 6 tygodniowej przerwie ruszam w testową jazdę. Skręcane gripy zastępujące stare potargane zamontowałem już w dniu wczorajszym nastawiając się z góry na jedynie słuszny pozytywny dla mnie wariant na kontroli lekarskiej :) Zupełnie przypadkiem postanawiam się udać w kierunku Łośnia w Dąbrowie Górniczej. Jadę znaną trasą wiodącą przez Kazimierz, Strzemieszyce. Następnie hucianą zwałką na Okradzionów. Z początku jedzie się jakoś dziwnie, ale po jakimś czasie jest już lepiej, chodź są objawy braku regularnej jazdy.
Dobrze jest znów stanąć na koła i wrócić do rowerowania :)
To już koniec, porzucam cię ... © t0mas82

Pozdrawiam wszystkich czytających!

Spacer #1 - Pieszo po beskidach chmielowymi szlakami

Czwartek, 7 czerwca 2012 · Komentarze(6)
Jakiś czas temu w blogu postanowiłem dopisywać treningi biegowe. Dużą niekonsekwencją byłoby nie dopisywanie pieszych wypadów w góry. Więc w dniu dzisiejszym pierwszy taki wpis.

Zaczęło się to od wiadomości wysłanej przez Monikę o planowym wypadzie w góry na rowerach w tereny Kubalonki aż do Goleszowa . Zupełnie przypadkowo i niespodziewanie wypad rowerowy zamienia się w plan zrobienia jakiejś pieszej trasy. Znajdują się również chętni na tą opcję w postaci Adama oraz Grzegorza. Ręka w ortezie nie przeszkadza w pieszych wędrówkach więc bez chwili zastanowienia postanawiam również skorzystać z okazji jaka się nadarzyła. Pakuję w plecak prowiant, pastuję zakurzone glany i ruszam z rańca pieszo w stronę centrum Sosnowca. Na środuli postanawiam się jednak wycofać na autobus ze względu na zbliżający się nieuchronnie czas przyjazdu pociągu i obawę, że mógłbym się spóźnić. Pogoda idealna, chłodno i jeszcze nie pada. Popełniam też podręcznikowy błąd nie biorąc ze sobą żadnej mineralnej co okaże się później zgubne, ale nie uprzedzajmy faktów. Na dworcu mylę kasy (pomieszane z tymi przewoźnikami strasznie) ale odnajduję właściwą. Zostaje trochę czasu na rozpoznanie czy są w pobliżu jakieś sklepy które ugaszą moje pragnienie (niestety wszystkie zamknięte/ nawet całodobowy monopol na ul. Modrzejowskiej). Ruszam na peron, gdzie spotykam Grzegorza albo to raczej on mnie wyłapuje z gąszczu podróżnych. Chwilę gadamy o moim wypadku, ortezie i takie tam luźne tematy. Niedługo później wjeżdża pociąg, i wiedzeni sms-em wsiadamy w ostatni wagon. Tam już grzeją nam miejscówkę Monika i Adam. Podróż mija niepostrzeżenie na długich rozmowach na różniste tematy.
Limit i Olo w pociągu do Wisły Głębce © t0mas82

W Wiśle powstaje plan trasy. Plan zakłada podejście na Stożek i docelowo na Czantorię.
Planowanie trasy © t0mas82
Ruszamy niebieskim szlakiem, po drodze mijając grupki turystów z naszego pociągu i wyprzedzając je. Widoczki w około fajne więc jest okazja porobić zdjęcia, tak się składa, że każdy ma ze sobą aparat :)
Widok na szczyty górskie © t0mas82
Było też takie ładne widoczki © t0mas82
Dużo rozmowy, śmiechu. Ciekawe cytaty których nie jestem w stanie teraz już odtworzyć. Ale towarzystwo doborowe to doborowa zabawa :) Po podejściu pod Kiczory na szczycie fotka przy słupku granicznym. I to nie byle jaka bo robiona z 3 aparatów z ustawionym samowyzwalaczem :)
Chwilę byliśmy poza granicami kraju ;) © t0mas82

Pierwsze schronisko jest już widoczne w oddali.
W tle widać schronisku na Stożku :) © t0mas82
Pragnienie coraz bardziej doskwiera, odliczamy pozostałe km do niego i zastanawiamy się czy będzie otwarte i jak fajnie będzie wypić kufelek złocistego trunku. Pogoda dopisuje chodź jeden z serwisów pogodowych twierdził, że ma padać. W schronisku degustacja chleba własnej produkcji, który służy mi dziś za prowiant. Po spożyciu trunku atmosfera się rozluźnia i rozmawia się jeszcze lepiej. Proponuje zatem kolejny kufelek dbając by się zanadto nie odwodnić w drodze na kolejne szczyty. Propozycja zostaje przyjęta bez głosów sprzeciwu. Wyruszamy dalej w kierunku Czantorii. Monika zaczyna odczuwać ból odparzonych spodów pięt. Jednak przejście środkiem błotka nie było dobrym pomysłem równie złym jak wzięcie koncertowych glanów w góry jako podstawowe obuwie (rozumiem solidarność ale ja nie miałem alternatywy :) )
Glany - dobre by zatańczyć pogo na koncercie, w górach sprawdzają się nieco gorzej. © t0mas82
. Na horyzoncie pojawia się kolejny punkt serwujący złocisty trunek. Pobudzone smaki wysyłają sygnał do mózgu, że tej okazji nie można przepuścić. Czwartkowy wypad zaczyna przeradzać się w chmielowy szlak zgodny z kanonami tzw. alkoturystyki. Gospoda zwie się Lepiarzówka i mają tam adekwatny do okazji cytat :)
Motto przyświecające całemu wypadowi © t0mas82

W środku serwują Brackie więc nie odmawiamy sobie degustacji. Tutaj dalsze rozmowy. Zdjęcia okolic, ciekawe historie, oraz rozgryzanie arkan systemu 4zmianowego :)
Degustacja złocistego trunku w Lepiarzówce © t0mas82

Oprócz błękitnego nieba .... nic mi dzisiaj nie potrzeba :) © t0mas82


Czas gna jak szalony, uświadamiamy sobie że mija nam godzina w której zakładaliśmy powrót. Próbuje namawiać do złego, urlopy na żądanie itp. :) oraz udania się do kolejnego punktu na Czantorii serwującego złociste specjały z importu od sąsiadów :) Wygrywa jednak zdroworozsądkowe podejście i wykonujemy zejście po najszybszym szlaku do Wisły, skracając je stokiem narciarskim :) W Wiśle na stacji pakujemy się do pociągu w kierunku Katowic. Kupujemy bilety, okazuje się że promocja i rabat w Kolejach Śląskich mają zupełnie inną definicję. Płacimy ostatecznie drożej niż liniowy bilet Grzegorza, który wiedział co robi kupując go jako ostatni (co prawda dostał w przeciwnym kierunku) :) W Katowicach udaje się zakupić mineralną i ugasić pragnienie, które wiodło nas piwnymi szlakami podczas wycieczki :) W głośnikach pada rozbrajający tekst zapowiedzi pociągu po angielsku zawierający polskie wtrącone słowa :) Konduktorka przy sprawdzaniu biletu Grzegorza długo się zastawia czy go podstemplować. Później po tym jak się żegnamy w Sosnowcu przychodzi jeszcze ze 2 razy pytając czy ktoś się dosiadał :) Adam wysiada w Będzinie i udaje się po swój rower by ostatecznie dojechać do domu. Ja postanawiam uderzyć do Dąbrowy, gdyż mam tam lepsze połączenie ...
Dzięki za udany wypad, co prawda nie rowerowy ale też było super. Myślę, że już niedługo będę mógł pośmigać chociaż pewnie po asfaltach ale to i tak dużo po takim "uziemieniu" :)