Przejazd w stronę pracy: DST: 23.66km TIME: 0:56:11 AVG: 25.26km/h MAX: 56.42 km/h Wczoraj zalałem ponownie przód. Hamulce się docierają bo szlifie klocków i myciu tarczy (jest znaczna poprawa). Sumaryczny przejazd do/z pracy: DST: 48.81km/h TIME:1:57:48 AVG: 24.86km/h MAX: 60.11km/h
Zaskoczyła mnie sprawność poczty, wczoraj zapłacona aukcja - dzisiaj są już łożyska 6805-2rs do supportów (komplet dla Andrzeja też jest zabezpieczony). W sumie kosztowało to taniej niż w stacjonarnym sklepie z łożyskami (tam chcieli 9zł za łożysko, tutaj dostałem za 4zł sztukę). Zobaczę ile da rady wykręcić na tych łożyskach - poprzednie oryginalne z supportu Accenta zrobiło może ze 3 tysiące. I tak się opłaci wymieniać bo nowy support kosztuje 10x tyle co komplet łożysk.
Po przyjeździe do domu zjadłem szybki posiłek i wyruszyłem na katowicką masę krytyczną przez Szopki. Na miejsce dojechałem w sam raz (5 min przed startem masy). Spotkałem pod teatrem Jacka (Accjacek) , Adama (Limit) i Marcina (Gozdi). Powrót wzdłuż DK86 i nieznanym mi wcześniej skrótem Gozdiego przez Milowice. Skrót był bardzo ciekawy bo byliśmy prawie pod Czeladzią ale fajnie się śmigało po nieoświetlonych i dziurawych drogach. Z Centrum Sosnowca Jacek wydłużył powrót bo przejechaliśmy przez Dańdówkę. Pod E-leclerkiem zrobiłem zakupy na jutro (woda mineralna) i 2 czekolady dla Jacka ( zanotowałem :D ).
Licznik wczoraj został w pracy. Rano zmierzyłem czas jazdy i odjąłem postoje na światłach. W drodze powrotnej już dokładny pomiar: DST:26.03km , TIME: 1:01:36, AVG: 25.35km/h, MAX: 53km/h
Przejazd w stronę pracy DST: 23.66km , TIME: 0:59:50, AVG: 23.77km/h MAX: 46.51km/h. Dzisiaj wyjątkowo się nie śpieszyłem, po drodze test tylnego hebla (będę musiał go jeszcze raz zalać bo klamka ma trochę luzu zanim chwyta) i może od razu zrobię przód do kompletu. Klameczki bardzo kulturalnie pracują.
W drodze powrotnej zahaczyłem o sklep na Mikołowskiej, głównie żeby dokupić klocki do Tectro, sprawdzić czy może ktoś się pozbył Nobby Nic-a z Cube-a i zapytać o zestaw jesienny i Alberta 2.25 dla Krzycha. Niestety sezon się kończy, z półek towar znika, a nowego nie widać :) Na miejscu jako rekompensatę pooglądałem pięknego fulla Cube z ciekawym osprzętem. Wyszedłem z nadzieją, że jakiś towar w tym sezonie się może pojawi za 1,5 tygodnia.
Dzisiaj jazda bez tylnego hamulca na starym zgrzytającym supporcie (nie było tak źle ale nie szarżowałem bo samym przodem się dziwnie hamuje). Po robocie odbieram zakupione klamki od hydraulika Deore w okazyjnej cenie. Ciekawe jak zmieni się praca hamulca (mam nadzieję, że na plus). Później wycieczka po łożyska do supportu.
Rano ok. 6:20 pod komendą na Klimontowie spotkałem Jacka, niedługo później na batmana przyjechał Krzychu. Ruszyliśmy od razu w miarę szybkim tempem na miejsce spotkania z Wojtkiem pod drewutnią. Na miejscu byliśmy z dużym zapasem. Pogoda nie rozpieszczała. Jacek wyczytał ze swojego komputera pokładowego, że jest ok. 4 stopni. Wojtkowi to zbytnio nie przeszkadzało bo przyjechał na letniaka w krótkich brrrr. Po przywitaniu razem udaliśmy się na dworzec w Piotrowicach, tam niedługo później po małej konsternacji (czy to napewno nasz?) znaleźliśmy się w ekstra nowoczesnym pociągu do Bielska :). W pociągu udzielał nam się dobry humor (motyw z podjazdem, który jest zaraz jak się wysiada ze stacji :) ) co potwierdzały salwy śmiechu. Z B-B Leszczyn rozpoczęliśmy podjazd pod Szyndzielnię. Początkowy etap to równiutki asfalcik, od rondka rozpoczął się szuterek ale bardzo przyjemny jak na górskie otoczenie :). W 1/3 trasy Krzychu zauważył, że coś nie tak z jego kołem. Po wstępnych oględzinach okazało się, że coś prawdopodobnie z bębenkiem. Jak już wszyscy byliśmy razem postanowiliśmy zjechać do B-B do serwisu. Po drodze Wojtek zaliczył snake bite-a, i wystrzał nowej dętki. W sumie to 2 razy kleił starą, także miał okazję podnieść poziom doświadczenia w wulkanizacji. Jacek z Krzyśkiem szczęśliwie znaleźli narzędzia w schronisku, przy trasie podjazdu - tam też znów razem się zjechaliśmy po rozdzieleniu przy miejscu łatania i szybko udało się doprowadzić sprzęt do stanu używalności. Podjazd czerwonym na Szyndzielnie bajka, lekko i przyjemnie i całość w siodle, na Klimczok też praktycznie w całości wyjechany (w paru miejscach krótki wpych bo nie dało się w spd wskoczyć przez kamienie).Na Klimczoku pod schroniskiem pierwszy grubszy posiłek. Zjazd z Klimczoka do Szczyrku zielonym bardzo fajny. Na Szyndzielnie postanowiliśmy ruszyć rowerowym ale najpierw niebieskim pieszym. Tam po sporym podjeździe po asfalcie i płytach betonowych rozpoczął się nieunikniony wypych. Tam gdzie się dało trochę podjechać i opłacało na ten moment wpinać w SPD to była jazda :) Wojtek z Jackiem postanowili skorzystać z kolejki (tej drugiej położonej wyżej), ja z Krzychem trochę przyśpieszyliśmy i twardo pchaliśmy graty (szybko też straciliśmy kolegów z oczu). Relatywnie niedaleko stacji 2 kolejki na Skrzyczne znaleźliśmy nieoznaczoną drogę alternatywną, którą było mniej pchania niż kamienistym szlakiem. Od tego momentu było sporo jazdy i miejsc na cykanie fotek :). Pod stacją 2 kolejki telefon do Wojtka, że idą w dobrym kierunku do kolejki niebieskim pieszym. Na szczycie Skrzycznego byliśmy o tym samym czasie, tam spory popas, sesja zdjęciowa i jazda dalej zielonym przez Małe Skrzyczne, Kopę Skrzyczeńską, Malinowską Skałę, Zielony Kopiec i Magurkę Wiślaną. Chwilę później odbicie na czerwony do Węgierskiej Górki. Trasa naprawdę super - chyba najlepsza jaką jechałem :) Po drodze okazja do błotnych kąpieli, tam też przekonałem się, że klamka z hamulca z tyłu mi zmiękła i nie trzyma ciśnienia :) Aby mieć hamulec z tyłu trzeba było non stop pompować więc nie mogłem korzystać w pełni ze wspaniałych zjazdów tylko bardzo zachowawczo je pokonywać. Na jednym podjeździe Wojtka przeważyło i przeleciał z rowerem do tyłu nadziewając się na róg mojej kiery :D. Oczywiście humor dopisywał do końca, naprawdę się razem dobrze zgraliśmy jako ekipa :) W Węgierkiej kolacja w pizzerii i oglądanie fajerwerków (2h czas do pociągu spędzony na rozmowach i śmiechu). W Katowicach pożegnaliśmy się z Wojtkiem i ruszyliśmy przez Szopki do domu. W domu byłem o równej północy. Dzisiaj czeka mnie serwis hamulca i supportu (włożę stary z Shimano, bo chodź rzęzi to nie ma takich luzów - a w poniedziałek wycieczka po sklepach z łożyskami
Wojtek atakuje podjazd na Szyndzielnie
Schronisko na Klimczoku
Jacek i zablokowany SR XCR LO
Stacja kolejki górnej na Skrzyczne - tutaj nastąpił podział grupy
Dalej nie było wcale tak źle i praktycznie całość podjechana
Ja i w tle wieża na Skrzycznym
Wojtek zwyciężył w konkursie na najbardziej upaprany w błocie rower (slx nim aż ocieka)
Przejazd w stronę pracy DST: 23.58km , TIME:0:53:04 , AVG:26.66km/h MAX: 59.65km/h
Powrót przez zatłoczone Centrum Katowic. Po drodze zwiedziłem 2 sklepy (jeden na Placu Wolności - jest sztyca z offsetem 16mm na 2 śruby PRO XLR, w Bikea atelier tylko proste bez offsetu z BBB). Niezdecydowany pojechałem do Magnesu (Kellys) w Sosnowcu znaną już trasą wzdłuż DK86 przez Szopki, Borki, Stawiki :) Tam dostałem jakąś wygrzebaną z szafy używaną Amoeba Race Proveni z niewielkim (10mm) setbackiem za parę groszy :) Chwilę jeszcze tam zabawiłem, rozmawiając ze sprzedawcą na tematy okołorowerowe (naprawdę całkiem przyjemny sklepik). Jutro test w górach, może wystarczy centymetr do tyłu :)
Dzisiaj stuknęło Bikestats-owe udokumentowane 6000km, a ogólnie w sezonie ponad 9k. Byle się udało dychę wykręcić zanim zasypie drogi śniegiem :)
Dzisiaj europejski dzień bez samochodu, na ulice wyjechało 3 razy więcej aut niż zwykle w normalny dzień :) Na leśnej ścieżce od stawu Janina spotkałem starszego gostka (biegacza), jakimś dziwnym chodem się poruszał jakby elektro tańczył a może go jakieś skurcze łydek opanowały :D. Na ścieżce na Jankego niezły młyn, przy każdej podporządkowanej musiałem się zatrzymywać bo ktoś chciał się włączyć do ruchu.
Przy okazji przetestowałem czerwoną kurtkę z Decathlonu. Daje radę, nie gotuje się w niej jak w moim turystycznym softshel-u w którym zeszłą jesień przejeździłem.
Przejazd w stronę pracy: DST: 23.63km TiME: 0:53:43 AVG:26.4km/h MAX :50.65km/h
Powrót przez centrum Katowic - tamtejszy bikeatelier był zamknięty tak jak ten w Sosnowcu - wszyscy są na tym samym szkoleniu :) Dalsza droga tradycyjnie wzdłuż DK86, przez Borki na Stawiki i centrum Sosnowca. W centrum wstąpiłem do Magnesa, jutro mam dzwonić - może coś będzie na zamówienie (Truvativ).
Dzisiaj pogoda o niebo lepsza niż wczoraj. Śmigało się całkiem przyjemnie, poza jednym incydentem. W Giszowcu na górce jakiś pajac w dostawczaku minął mnie na gazetę z dużą prędkością skutecznie podnosząc mi ciśnienie. Chciałem chama dorwać na światłach i wytłumaczyć mu ile odstępu powinien zachować ale akurat się zmieniło światło na zielone.
Przejazd w stronę pracy: DST: 23.67km, TIME:0:51:57, AVG: 27.34km/h, MAX: 60.11km/h.
Powrót z wycieczką po sklepach rowerowych w poszukiwaniu sztycy. Na pierwszy ogień Centrum Katowic - Sokolska nie mają nic, poźniej pojechałem wzdłuż DK86 na Dąbrówkę, z Dąbrówki na Szopki i kierunek Janów. Na głównym skrzyżowaniu skręciłem na Nikisz i zaraz podrzędną drogą na Janów. Trafiłem na sklep leżący zaraz na granicy Mysłowic i Janowa o którym mi wspominał Krzychu z charakterystycznym rowerem pospawanym z prętów, należący do programu dobrych sklepów rowerowych. Niestety sztycy nie posiadają i zamawiać nie będą bo się nie opłaci. Sprzedawca polecił poszperać w internecie. Ruszyłem dalej na Sosnowiec drogą obok giełdy, obok sklepu świrów spotkałem Lucka (on chyba się już tam zadomowił :D ). Mówił coś o maratonie w Ogrodzieńcu w tą niedzielę. W dalszej kolejności chciałem odwiedzić plastry miodu (niestety mają zamknięte do 23.09 ze względu na wyjazd na szkolenie - ciekawe z czego chyba jak wydoić więcej kasy od klientów). Zrezygnowany postanowiłem odszukać Sparrow Bike na Pogoni, ale bez dokładnego adresu nie trafiłem tam. Jak już byłem pod żyletą postanowiłem pojechać do Kross-a w Będzinie (tam również nic nie było - gostek Truvativa XR wyciągał, ale od razu powiedziałem mu żeby dał sobie spokój bo robią maks. do 350mm długości). Zwiedziłem też sklep Olimpijczyk (tam kiedyś rodzice mi Wigry 3 zakupili) ale tak jak wszędzie półki świecą pustkami i biednie to wygląda. Chyba sezon rowerowy dobiega końca :) Z Będzina pojechałem nieznaną wcześniej drogą na Zagórze i wyjechałem obok Decathlonu. Czytając komentarz Adama o promocji na czerwone kurteczki z membraną korzystając z okazji zakupiłem takową po 59.99zł. Mieli też przecenione termiczne bluzy (te czarne co ma Krzychu) - rozmiar L przeceniony o 80% za to pasująca na mnie XL tylko o 25% - co za chamstwo :) Nie kupiłem bo szkoda mi było wywalić ponad 90zł, 39zł ładniej się prezentowało w przypadku rozmiaru L.
Dzisiaj lekka mżawka i trochę mokro. Jazda bez tylnego błotnika skutecznie zmoczyła mi szanowne 4 litery :). Ciuchy tradycyjnie suszą się na jednej z szaf w serwerowni - przynajmniej energia cieplna wytwarzana przez sprzęt się nie marnuje. Jechałem ciut wolniej niż zwykle ze względu na panujące warunki na drodze.
Przejazd w stronę pracy: DST: 23.62 TIME:0:58:15 AVG: 24.33km/h MAX: 51.03km/h
W drodze powrotnej zajrzałem do rowerowego w Mysłowicach zapytać o sztyce niestety nie mieli nic co by mnie interesowało. Wymagania mam dość specyficzne: - rozmiar 27.2 długość 400mm - setback (offset) min. 20mm - 2 śruby mocujące - cena do 100zł
Przeglądając specyfikacje wychodzi na to że Ritchey takowe robi - myślałem o modelu Comp Post (kompost :) lub klasę wyżej Pro. Easton robi też takie wsporniki ale cena powala :) Z tańszych to KALLOY lub ichniejsza marka Guizzo. Niestety tam gdzie pytałem nie prowadzą lub nie posiadają. Cóż pozostanie szukać na necie - chyba że takiego Eastona/Ritchey-a ktoś zgoni używanego :)
Rower towarzyszy mi od dzieciństwa, gdzie wolny czas spędzało się śmigając po osiedlowych chodnikach i tam też zdobywało umiejętność jazdy. Pelikan, Wigry3, pokomunijny BMX później pierwszy poważniejszy góral Merida Kalahari i pierwsze dalsze wakacyjne wycieczki. Później jakoś tak się potoczyło, że za wiele nie jeździłem.
W 2011r. postanowiłem zakupić nowy rower Krossa LEVEL A6 z myślą by dojeżdżać regularnie do pracy i od tego czasu się zaczęła rozwijać rowerowa pasja. Dzięki niej poznałem wielu ciekawych znajomych zarażonych cyklozą i spotkałem moją drugą połowę, towarzyszkę życia, która toleruje mnie takim jakim jestem :)
Nie gonię za nowinkami technicznymi i lżejszymi wagowo komponentami itd. Najwięcej radości czerpie z minimalizmu i jazdy na najprostszych w konstrukcji rowerach. Od złożenia pierwszego ostrego koła zakochany w takich rozwiązaniach. Buduję rowery od podstaw i sam je serwisuje. Od jakiegoś czasu składam również koła czyli ostatni element jaki zostawiałem w rękach serwisów zewnętrznych. Jak coś nie wyjdzie mogę być tylko zły na siebie, że coś spartoliłem :)
Rowerem poruszam się wszędzie, gdzie tylko się da i bez względu na warunki pogodowe.
Do zobaczenia na trasie!