Wpisy archiwalne w kategorii

>200 km

Dystans całkowity:838.60 km (w terenie 110.00 km; 13.12%)
Czas w ruchu:37:12
Średnia prędkość:22.54 km/h
Maksymalna prędkość:73.17 km/h
Liczba aktywności:4
Średnio na aktywność:209.65 km i 9h 18m
Więcej statystyk

Przedmasowa wycieczka na Bukowno + Zagłębiowska Masa Krytyczna + after na Siewierz + towarzysko na około do domu :)

Czwartek, 3 maja 2012 · Komentarze(16)
Kategoria >200 km, KMC-Z9000-1
Przepraszam wszystkich liczących na kompletny opis ale nie mam dziś weny, jutro trzeba wcześnie do roboty wstać więc napiszę później :) Mam nadzieję, że wybaczycie...

Update:
Postanowiłem napisać od nowa

Plany wypadu przed V ZMK powstają dużo wcześniej, gdzieś w okolicach ostatniej masy krytycznej w Katowicach. Wczoraj po sms-ie z miejscem spotkania umawiam się z Adamem (limit) na dojazd do Moniki(kosma100) na Łosień. Niespodziewanie rano dzwoni Krzychu (krzychu22) i postanawia się podłączyć do nas. Zjeżdżamy się na Pogorii przy molo. Smaruję na szybko napęd i w drogę. Rozpoczynamy od objazdu pogorii 3,2 oraz 1.
W drodze na Łosień przez Pogorie. Humor dopisuje od samego rana :) © t0mas82

Krzychu prowadzi częściowo po terenach gdzie tradycyjnie wyjeżdzam z ubłoconą łydką :) Przejazd mija głównie na rozmowach, bo dawno nie mieliśmy okazji pojeździć razem. Wyjeżdżamy na asfalty i śmigamy w kierunku Łośnia. U Moniki ostatecznie pojawiamy się na styk o ustalonej porze, zastając ją praktycznie gotową do wyjazdu. Na miejscu okazuje się, że jest to ostateczny skład planowanej na dziś wycieczki. Jedziemy najpierw na Błędów aby przyozdobić ramy obiecanym błotkiem :). Na początku asfaltami, później odbijamy w lasy na szlak w kierunku Lasek. Monika pokazuje nam dziwną konstrukcję w środku lasu finansowaną przez fundusze UE, jest to coś w rodzaju drewnianych podestów ciągnących się na dość sporym obszarze. Wskakujemy na nie i Krzychu demonstruje jak należy prawidłowo wchodzić w zakręty na ręcznym :) Następnie chwila przerwy i rozpakowuje pierwszą partię naleśników częstując innych. Gdzieś niepostrzeżenie rodzi się pomału alternatywny plan terenowej trasy, Krzychu proponuje pojechać w większości po terenach na Ryszkę, następnie Bukowno i Cieżkowice oraz Dolinę Żabnika. Ruszamy na Laski przez Krzykawkę. Nawiedzamy miejsce chrztu mojego F1rst-a, lecz ktoś obok cienkiej deski zbudował szeroki przejazd. Po drodze trochę zdjęć, wykonywanych czasem w "biegu".
W drodze na Ryszkę - coś chyba poszło nie tak przy jeździe na jednym kole :) © t0mas82

Następnie ruszamy z Krzykawki w kierunku Sławkowa. Na trasie odbywa się test skuteczności hamowania V-ki vs Tarcze w wykonaniu Moniki po gwałtownym zatrzymaniu maszyny Adama przy zjeździe w teren (całe szczęście obyło się bez strat w ludziach i sprzęcie) oraz całkiem spory i fajny podjazd szuterkiem, na którym nie odmawiam sobie podkręcenia tempa.
Szutrowy podjazd © t0mas82


W dalszej kolejności z Bukowna udajemy się na Przymiarki. Trasa to głównie błotko,piasek oraz korzenie i zalegające luźno patyki oraz szyszki czyli ulubione miejsce dla rowerów MTB i na spędzenie wolnego dnia :)
W drodze na Ryszkę © t0mas82

Szlakiem prowadzonym przez Krzycha docieramy ostatecznie na Ryszkę. Tam znów chwila postoju, czekamy na drugiego Krzyśka (Kysu), który ma niebawem dojechać. Czas upływa na rozmowach i wesołych klimatach jak to bywa w zgranej ekipie. Ruszamy dalej na Bukowno, Krzychowi wkręca się jakiś większy patyk i zaciąga przerzutkę krzywiąc hak w Giant-cie. Gdy już wszyscy się poddają Kysu wpada na genialny pomysł. Zdejmuje przednie koło z ośką i w taki sposób postanawia wykonać narzędzie do prostowania haka :)
Ryszka - serwis haka w Giant-cie. Dwa koła z tyłu, ciekawe czy jakiś producent by się odważył na taką opcję :) © t0mas82

Udaje się przywrócić pierwotną sprawność napędowi i ruszamy dalej. Spodziewam się, że wyjedziemy w okolicach mostku na prostej na Bukowno, lecz Krzychu ma inną ciekawszą opcję, przecinamy tylko asfalt i śmigamy dalej ostatecznie lądując pod mostem.
W drodze na Bukowno terenową trasą Krzyśka. Ostatni odcinek kończy się pod mostem. © t0mas82

Dalej już asfaltami pod sklep i fontannę, w międzyczasie orientuje się, że przebiłem przód (jak się później okazuje kolcem akacji). W sklepie zakupy, uzupełnienia zapasów płynów oraz energii - jest też wysokooktanowa czekolada 90%, którą postanawiam zakupić na jakiś większy kryzys energetyczny - nigdy nie wiadomo czy się nie przyda. Zmieniam na zapas a Monika pomaga odszukać miejsce przebicia. Testy mojego nowego zestawu naprawczego (klej okazał się do kitu) więc posiłkujemy się zestawem Kysa.
Naprawa kapcia © kosma100

Dętka zaklejona ale okazuje się, że do masy mało czasu. Zbieramy się szybko spod fontanny, aby nie tracić zbędnego czasu jadę wcześniej by załatwić potrzebę i zmniejszyć zagrożenie pożarowe w lasach :) Później dołączam do składu jadącego do Jaworzna nad zalew Sosinę robiąc za lokomotywę. Gdzieś w połowie trasy zrobionej szybkim tempem, zmienia mnie Krzychu, ale widzę, że się męczy bez blata więc znów go podmieniam. Pod Sosine nasze InterCity dojeżdża bez opóźnień i zerwanych "wagonów" :) Skracamy drogę przez tory, następnie przez lokomotywownie (tam odłącza się Kysu) oraz betony na Maczki, Kazimierz (na Balatonie żegnamy drugiego Krzyśka). Dalej w 3-jkę z Klimontowa przez Kukułek jedziemy na V ZMK do Centrum Sosnowca. Na 5 minut przed oficjalnym startem Monika otrzymuję informację, że masa właśnie wyruszyła. Gdy docieramy na miejsce peleton zawija w okolicach dworca oraz dowiadujemy się, że masowych kamizelek odblaskowych brak (rozdano 1500 sztuk).
V Zagłębiowska Masa Krytyczna © t0mas82
Na miejscu spotykam Damiana (doms), Jacka (accjacek), Ryśka (avacs), Grzegorza (olo81) na ostrym. Monika dzwoni do Darków (Amiga i Djk71), lecz są gdzieś w przodzie. Postanawiamy ich dogonić lecz do końca przejazdu się to nie udaje. Po drodze na poboczach masę ludzi łata dętki, to chyba jakieś zawody :) Masa bardzo dobrze zorganizowana, zabezpieczona przez służby mundurowe. Jest też karetka.
Na parkingu udaje się wkońcu spotkać ze znajomymi z sieci. Po przywitaniu jest czas zamienić kilka słów z Hose (na temat Mistrzostw MTB w Dąbrowie Górniczej :)), zobaczyć sprzęt Amigi, którym robi te wszystkie genialne zdjęcia oraz atrakcję dnia w postaci wypasionego 29'' Superiora na świetnym osprzęcie na którego przez ostatnie 2 tygodnie oddawałem głos w konkursie (co ja teraz będę robił przy kawie w pracy?).
V Zagłębiowska Masa Krytyczna - djk71 i amiga © t0mas82

V Zagłębiowska Masa Krytyczna - finisz © t0mas82

Mam okazję dosiąść maszynę Darka i zrobić parę kółek po placu.
T0mas82 na Twenty Niner-rze © amiga

Rozmiar ramy odpowiedni jak na mnie więc jedzie się dobrze, trudno coś więcej powiedzieć po jeździe na płaskim przydałoby się zorganizować jakąś wycieczkę by móc przejechać się w terenie np. na jakiejś okolicznej hałdzie :)
Grupa się rozdziela, jedni uskuteczniają powrót drudzy myślą o jakiejś dokrętce :) Wykonuje telefon do Krzyśka i pytam czy przyjadą z Kysem. U nich zbiera się na burzę więc rezygnują. Powstaje plan aby uderzyć na Siewierz a winą w razie niesprzyjających warunków obarczyć Adama :) Postanowione więc przekładamy plany w czyn. Pod sklepem na Pogorii postój i uzupełnienie zapasów (niesamowite ile tej wody schodzi, już 3 litry wypiłem). W dalszej części trochę terenu na Przeczyce i skacze sobie na małych hopkach. Później malowniczą szutrową ścieżka na zamek w Siewierzu (tam pamiątkowe zdjęcie).
Wesoła ekipa pod zamkiem w Siewierzu © kosma100

Postanawiamy udać się na rynek, Adam wrzuca coś na ciepło, ja z Damianem ruszamy pod Żabkę - kupuję trochę owoców. Biorę też czekoladę bo nie wiadomo co się wykluje później a rezerwę paliwa warto wozić :)
Powrót lasami przez zupełnie nieznane mi tereny, jesteśmy w końcu na Pogorii i tu znów następuje podział grupy. Jedni wracają do domów, drudzy planują zajechać do bazy imprezowej Ghostbikersów. Mnie jest ciągle mało więc postanawiam odstawić Monikę do domu, po wycofaniu się z tego pomysłu przez Damiana :) Oczywiście, nie jedziemy wprost do celu tylko szerokim łukiem. Monika załatwia jeszcze sprawy biznesowe w Ząbkowicach. W dalszej części trasy gadając przejeżdżamy właściwy skręt na Ujejsce i Tucznawę (łuk się jeszcze poszerza), ostatecznie lądujemy w Chruszczobrodzie, później na Łękę. Na jednym ze skrzyżowań się żegnamy. Po obraniu właściwego kierunku na tzw. zwałkę huty bedącej swoistym skrótem Okradzionów -> Strzemieszyce ruszam solo własnym tempem. Wieczór jest chłodny i nie ma silnych wiatrów. Jedzie mi się bardzo dobrze. Górkę na końcu Okradzionowa przejeżdżam bardzo sprawnie. Długa prosta zwałką to tempo jak z Bukowna. Właściwie to wydaje mi się, że non-stop jest z góry. Szybko jestem już w Strzemieszycach, stamtąd na Kazimierz i podjazd pod Lenartowicza. W domu jestem jeszcze sporo przed 23:00 więc nie jest źle.
Dzięki za wspólny wypad. Było czadowo i fajnie było spotkać znajomych z BS na żywo. Mam nadzieję, że najbliższa okazja do wspólnej jazdy już niedługo.

Reszta zdjęć

Wyjazd poza granice kraju - czyli jak zostałem ojcem :) ( Sosnowiec - Czeski Cieszyn)

Sobota, 13 sierpnia 2011 · Komentarze(6)
Kategoria >200 km
Prognozy pogody na dzisiejszy ranek nie były przychylne, ok. godz 6:00 podjechałem na plac celem zebrania ekipy z Sosnowca na wspólne kręcenie 200km do Wisły przez Cieszyn wraz z kolegami z forum z Katowic i okolic. Po zebraniu się nadwyraz licznego grona w składzie Krzysiek (Krzychu22), Damian (Doms),Łukasz (Novszy) oraz moja skromna osoba udaliśmy się na ustalone miejsce spotkania - drewutnie przy ulicy 73PP w Katowicach. Trasa standardowo przez Dańdówkę -> Niwkę -> Mysłowice -> Giszowiec i wjazd w tamtejsze lasy w okolicy stawu Janina minęła w miarę sprawnie. Ból pleców po niedawnym wypadku nie dokuczał aż tak bardzo więc postanowiłem również zaatakować ten dystans. Na miejscu spotkania przybyliśmy w regulaminowym czasie. Koledzy z Katowic skłamali na temat osiągalnych średnich prędkości i ruszyli jak przecinaki w giszowski las w kierunku spotkania z czerwonym szlakiem rowerowym na Pszczynę kręcąc jeszcze szybciej w terenie niż na asfaltach. Dalsza trasa obejmowała takie tereny jak Podlesie, Tychy, okolice Paprocan. Później przemknęliśmy dziurawym asfaltem na Pszczynę. W Pszczynie na rynku pierwszy postój i zarazem serwis (Grzegorz złapał flapka z przodu na szkle). Po spożyciu posiłku ruszyliśmy w stronę Zalewu w Goczałkowicach. Stamtąd rozpoczynał się rowerowy szlak na Cieszyn (99km) którym ruszyliśmy. Po krótkim kręceniu okazało się, że wiedzie on przez Bielsko (trochę naokoło). Po szybkiej naradzie pod wiejskim sklepem gdzieś na trasie szlaku ruszyliśmy w kierunku Skoczowa, by później przez Ustroń dostać się do Wisły. Po drodze tym razem ja zaliczyłem flapka z tyłu (moje Samy coraz częściej łapią kapcie bo są już trochę wyciorane - 13k km przebiegu ale klocki jeszcze są :). Po szybkim serwisie pomknęliśmy po szutrach wzdłuż Wisły, później slalom w korku ulicznym na Wiślance i małe zakupy w Biedronce. W Wiśle pod amfiteatrem stuknęło w sumie ponad 110km trasy. Chłopaki mieli już dość na dzisiaj, my z Krzychem postanowiliśmy uderzyć dalej do Cieszyna a później zdecydować co robimy. Postanowiliśmy ruszyć za czerwonym szlakiem uprzednio pożyczając mapę od Damiana (pamięta chyba czasy dziadka). Mijając się na drodze Grzegorz kiwnął nam gdzie mamy jechać. Był tam faktycznie czerwony szlak ale chyba prowadził w inną stroną. Po krótkim stromym asfaltowym podjeździe rozpoczął się prawdziwy górski teren. Ze względu na moje obolałe plecy postanowiliśmy jednak się zawrócić (to tutaj padł Vmax dzisiejszej trasy, taka asfaltowa stromizna rozbujała moją maszynę do zawrotnej prędkości 73km/h - prawie wypadłem z zakrętu). Postanowiliśmy uderzyć na Cieszyn jadąc przez Ustroń (wróciliśmy się tym samym szlakiem rowerowym którym przyjechaliśmy na Wisłę). Nagle odnalazł się poszukiwany czerwony na Cieszyn (drogowskaz twierdził nieubłaganie że jest tam 33km). Nie chcąc błądzić ruszyliśmy w ślad za czerwonym, zrobiliśmy wspomniany w wątku wyjazdowym przez Tomciox podjazd pod Leszną Górną w rasowym górskim terenie, później trochę zjazdów i podjazdów (Dzięgolów, Puńców) i wylądowaliśmy w Cieszynie. Tam przekroczyliśmy granicę naszego kraju i wjechaliśmy do Czech. Powrót z Cieszyna głowną drogą przez Bażanowice, Goleszów. Tam po telefonie do Krzyśka (Kysu)ustaliliśmy, że jest pociąg powrotny do Katowic ze Skoczowa. W Skoczowie stuknęło nam 175km na licznikach. Wsiedliśmy w pociąg do pierwszego wagonu, konduktor długo nie podchodził - Krzychu poszedł do niego żeby dać znać, że chcemy kupić bilet żeby nie było jaj. W okolicach Pszczyny w końcu się zjawił. I tu naprawdę miła niespodzianka i gest z jego strony. Po krótkiej rozmowie jaki dystans zrobiliśmy (w ogóle to strasznie biednie wyglądaliśmy umorusani cali w błocie, a nasze rowery nie lepiej - nawet zostaliśmy poczęstowani ciastem domowej roboty przez jedną ze starszych Pań) wydrukował nam bilety jak się okazało nie ze Skoczowa tylko z Goczałkowic, w dodatku w jakiejś ultra taniej taryfie rodzinnej :) co kosztowało nas z rowerami do Katowic zawrotną sumę 13 zł na 2 osoby - pozdrawiamy Pana konduktora może przegląda bikestats-a. Tak oto chcąc nie chcąc zostałem ojcem :). Powrót z Katowic Piotrowic już w nocy przy świetle mojego oświetlacza na diodzie Cree nie sprawił nam kłopotu. Tu dokręciliśmy brakujące km do pełnego dystansu 200km. Pożegnaliśmy się w Sosnowcu Klimontowie pod komendą.






Fotki z wyprawy

Powrót z urlopu - Nowy Sącz -> Sosnowiec

Poniedziałek, 8 sierpnia 2011 · Komentarze(0)
Kategoria >200 km
Trasa: Koniuszowa -> N.Sącz -> Chełmiec -> Biczyce Górne -> Wysokie -> Kanina -> Limanowa -> Zamieście -> Tymbark -> Podłopień -> Wilkowisko -> Jodłownik -> Szczyrzyc -> Krzesławice -> Zegartowice -> Raciechowice -> Czasław -> Dobczyce -> Dziekanowice-> Jankówka -> Raciborsko -> Wieliczka -> Kraków -> Kryspinów -> Mników -> Czułów -> Baczyn -> Rudno -> Tenczyn -> Krzeszowice -> Miękinia -> Lgota -> Płoki -> Czyżówka -> Bukowno -> Jaworzno (Sosina) -> Sosnowiec

Pogoda nagle się załamała. Wczoraj wieczorem zaczęło ostro lać. Planowałem pobyć jeszcze do wtorku i zrobić kolejną wycieczkę, ale brak dobrej pogody skutecznie odciągnął mnie od tego zamiaru. Z rana przestało padać i ten stan wyglądał na stabilny :). Wyruszyłem z Koniuszowej pod Nowym Sączem około g. 8:20. Po 20 minutach kręcenia ostro się rozpadało, założyłem przeciwdeszczówkę i ruszyłem dalej w stronę centrum Sącza. Powrót chciałem zrobić tą samą trasą która przyjechałem (oczywiście bez zbędnych wycieczek na Dolinę Mnikowską i zamek Tenczyński). Właściwie do Dobczyc jechałem tak samo. Za jeziorkiem dla odmiany skręciłem w prawo widząc znak na Wieliczkę. Po kilkuset metrach w nagrodę za dobrą decyzję przywitał mnie długawy podjazd o nachyleniu 12% :). Moje łydy wyrobione w górach przyjęły go bez oporów - jednak jazda w terenie daje niezłą parę na asfaltach :). W czasie powrotu przemokłem solidnie 3 razy, w okolicach Dobczyc - do Krakowa dojechałem suchy, później w Mnikowie (ostra ulewa tam solidnie dostałem) oraz w okolicy Lgoty - już całkiem mokry kulałem się w sumie przez prawie 100km do domu. W Sosnowcu także paskudnie lało i nie chciało nawet przestać. Do domu dotarłem o 18:40. Ciuchy i buty po wypraniu suszą się aby być gotowe na kolejnego tripa - myślę że na pewno na górskich szlakach (spodobało mi się).

Wyjazd na urlop: Sosnowiec -> Nowy Sącz

Środa, 3 sierpnia 2011 · Komentarze(8)
Kategoria >200 km
Po solidnym przeglądzie roweru oraz sprawdzeniu prognoz postanowiłem dzisiaj wyruszyć na zaplanowany urlop w rodzinne strony. Do wspólnego kręcenia niespodziewanie dołączył się Paweł i Krzysiek pod pretekstem zwiedzenia Krakowa. Z rana słoneczko ładnie świeciło, a niebo było pozbawione chmur. Szykowała się super pogoda. Ruszyliśmy z Pawłem standardowo około 6:00 spod placu papieskiego, na balatonie dołączył Krzysiek. Trasę na Kraków zrobiliśmy przez Sosinę -> Bukowno -> Czyżówkę -> Płoki -> Lgotę -> Miękinie -> Krzeszowice -> Tenczyn -> Rudno. Zwiedziliśmy ruiny zamku tenczyńskiego (nadal zamknięte) lecz nie udało się wyjechać na samą górę (za dużo korzeni). Spod ruin ruszyliśmy zielonym R4 na Kraków zwiedzając po drodze Dolinkę Mnikowską (odnawiają obraz M.Boskiej na skale). Pod Krakowem wyprzedził nas jakiś biker, podpuściłem Krzyśka żeby mu siadł na koło i tak zgubiliśmy zielony szlak. Po małym błądzeniu trafiliśmy w końcu na błonie. Stamtąd pokręciliśmy na Wawel (po drodze małe zakupy w ekskluzywnej almie :) ). Chłopakom było mało więc zaproponowałem przejazd do Wieliczki. Po odszukaniu ulicy Wielickiej ruszyliśmy we właściwym kierunku chodnikami. Wkrótce dojechaliśmy bikera w japonkach, który widocznie znał dobrze trasę :). Niedługo później byliśmy w parku pod kopalnią soli w Wieliczce. Chwilę odpoczęliśmy i trzeba było się rozstać (chłopaki uskuteczniali powrót do domu, ja cisnąłem dalej zaplanowaną trasą na Nowy Sącz). Dalsza trasa przez Siercza-> Koźmice Wielkie -> Gorzków -> Stojowice -> Dobczyce (tutaj przegapiłem skręt i wylądowałem 10km dalej w Czasławie). Nie posiadając mapy zasięgnęłem języka przy okazji zakupów w lokalnym sklepie. Szybka modyfikacja trasy i ruszyłem dalej przez Raciechowice -> Zegartowice-> Szczyrzyc -> Jodłownik -> Wilkowisko -> Tymbark (nie planowałem zwiedzić :) ) -> Limanowa-> Kanina -> Wysokie -> Biczyce Górne -> Chełmiec -> Nowy Sącz.




Fotki z wyjazdu