Wyruszyliśmy z Krzychem (Krzychu22) spod punktu zbiórki o 6:00 w kierunku zerwanego mostku w Jaworznie. Dla odmiany zrobiliśmy tą trasę terenem przez lasy. Krzychu (Kysu) się spóźnił na miejsce zbiórki i z lekką obsuwą ruszyliśmy razem do Wilkoszyn na spotkanie z Mariuszem (82Koval). Po małych perturbacjach wszyscy razem się odnaleźliśmy. Okazało się, że Mariusz jeździł wcześniej z Brosem i przybył też na Kross-ie :). Wspólnie rozpoczęliśmy kręcenie na Wadowice przez Chrzanów, później za Zagórzem wjechaliśmy w las w który na poprzednim wspólnym wypadzie na Wadowice nie chciał wjeżdżać Andrzej i objechaliśmy kawałek ruchliwej drogi jakimiś gruntówkami (bo tak można nazwać te szutry jak się asfalt skończył). Do Wadowic jechało się lekko i przyjemnie, Mariusz trochę zostawał na tyłach ale trzymał równe tempo i było generalnie ok. W Wadowicach postój na obowiązkową kremówkę (dalej mają promocję 4+1 gratis) :) Później upały i duchota dała się we znaki, zaczęły się też większe podjazdy. Za Wadowicami pomyliliśmy drogi, na szczęście właściwy kierunek wskazał mijany rowerzysta na turystyku. Następnie jechaliśmy już główną 28 na Suchą Beskidzką. W pewnym momencie padła propozycja ominięcia tej ruchliwej drugi. Zjechaliśmy na prawo i zaczęły się podjazdy. Po jednym z większych podjazdów tego dnia Mariusz stwierdził, że musi dychnąć i pojedzie swoim tempem do Żywca. Niedługo później jednak znów byliśmy razem bo trochę nam zeszło na grzebaniu i sprawdzaniu co kawałek trasy na mojej nawigacji. Później natura wezwała nas do lasu by spłacić jej dług :), a Krzysiek (Krzychu22) gdzieś się zgubił i jego telefon był poza zasięgiem. Nie wiedząc co się dzieje i nie zastając go w miejscu gdzie się rozstaliśmy ruszyliśmy do przodu. Rozpoczęliśmy ostrym tempem gramolić się pod okoliczne wzniesienia. Wkrótce byliśmy w jednej grupie i pomknęliśmy w dalszą trasę. Mariusz postanowił nadal jechać własnym tempem. W Żywcu zrobiliśmy małe zakupy w Carrefour i dłuższy odpoczynek na rynku z późniejszym serwisem (smarowanie łańcuchów). Następnie ruszyliśmy na Wisłę planowo przez Szczyrk i przełęcz. W pewnym momencie odpuściliśmy dalszą jazdę w tym kierunku (26km do Wisły 4km do Szczyrku, perspektywa podjazdów pod przełęcz salmopolską i ogólne zmęczenie) skłonił nas do tego drogowskaz 12km na Bielsko Białą. Zaczęliśmy się kulać do pociągu. Powrót z małym incydentem w pociągu (żeby bilans wyszedł na zero tym razem ekstra musieliśmy dopłacić do podróży bo okazało się, że w tym do którego wsiedliśmy bilety są nieważne). Konduktor wziął do kieszeni po piątalu i jakoś dojechaliśmy do Katowic. Od dworca ruszyliśmy już po zmierzchu z zestawem moich lampek, przez 3 stawy i później lasy Giszowskie (o dziwo jacyś bajkerzy też pomykali z lampkami o tej porze). Staw Janina fajnie wygląda oświetlony nocą. W Mysłowicach nieźle zaczęło wiać, zapowiadała się burza. Tam też na rondku pożegnaliśmy się z Krzychem (Kysu) i ruszyliśmy długą prostą przez Niwkę na Klimontów. Pod Komendą pożegnanie z Krzychem (Krzychu22) - znów zabrał mi tylną lampkę :). Za światłami na Zagórzu spotkałem Gozdiego, trochę pogadaliśmy m.in. o ich ostatnim wypadzie z PTTK-u i zaproponowałem mu żeby się dołączył do jednej z następnych wypraw weekendowych pod patronatem forumrowerowe.org :). W domu byłem około 22:00, tam też zauważyłem że mój telefon sobie sam podzwonił do kontaktów z książki adresowej i nawet odebrał kilka rozmów przychodzących. Po Ogrodzieńcu tak mu czasem odbija.
Podczas wycieczki niestety problemy z działaniem sigmy stały się regułą. Dzisiaj na trasie z 5 razy się resetowała do ustawień fabrycznych. Spróbuje coś z tym pokombinować, jak nie to może lepiej zamontować Lidl-owski licznik. Dystans spisany od Krzycha (Kysu) i dodane 10km z Mysłowic z rondka na Zagórze.
Trochę fotek (nie chciało mi się jakoś pstrykać za specjalnie, Krzychu zrobił więcej mam nadzieje, że szybko wrzuci w sieć):
Jak Krzychu miał w Mysłowicach na rondku 170km to ja stamtąd mam ~10km na chatę. Jak dystanse od domu Krzycha do mostku i z Zagórza na miejsce spotkania przy mostku są mniej więcej równe to chyba dobrze policzyłem :). Wydaje mi się, że nawet ciut zaniżyłem ale zostawiam tak jak jest.
Już mam obliczone dystanse. Do miejsca spotkanie z Krzychem wyszło około 10,62 z domów mam mniej więcej tyle samo, a powrót to do komendy na Klimontowie masz 8,66 Km . Terenu masz około 10 km
Rower towarzyszy mi od dzieciństwa, gdzie wolny czas spędzało się śmigając po osiedlowych chodnikach i tam też zdobywało umiejętność jazdy. Pelikan, Wigry3, pokomunijny BMX później pierwszy poważniejszy góral Merida Kalahari i pierwsze dalsze wakacyjne wycieczki. Później jakoś tak się potoczyło, że za wiele nie jeździłem.
W 2011r. postanowiłem zakupić nowy rower Krossa LEVEL A6 z myślą by dojeżdżać regularnie do pracy i od tego czasu się zaczęła rozwijać rowerowa pasja. Dzięki niej poznałem wielu ciekawych znajomych zarażonych cyklozą i spotkałem moją drugą połowę, towarzyszkę życia, która toleruje mnie takim jakim jestem :)
Nie gonię za nowinkami technicznymi i lżejszymi wagowo komponentami itd. Najwięcej radości czerpie z minimalizmu i jazdy na najprostszych w konstrukcji rowerach. Od złożenia pierwszego ostrego koła zakochany w takich rozwiązaniach. Buduję rowery od podstaw i sam je serwisuje. Od jakiegoś czasu składam również koła czyli ostatni element jaki zostawiałem w rękach serwisów zewnętrznych. Jak coś nie wyjdzie mogę być tylko zły na siebie, że coś spartoliłem :)
Rowerem poruszam się wszędzie, gdzie tylko się da i bez względu na warunki pogodowe.
Do zobaczenia na trasie!