W Łęce wpadam w dziurę w asfalcie, w efekcie tego staję na krawędzi stopy. Ukłucie bólu ale jakoś się rozchodzi, biegnę dalej. W nocy z czołówką i ze sporawym plecakiem wyglądam trochę na nietypowego biegacza. Bardzo klimatycznie i fajne widoki kamieniołomu nocą. Wracam koło 2:00, dopiero po dłuższej chwili odpoczynku odzywa się stopa, która już sporo napuchła. Monika w przerwie w przygotowaniach do rajdu przygotowuje okłady z Altacetu.
Do pracy: 41.77km 2:00:16
Pobudka 4:10. Zbieram się, szykuję jedzonko. Monika wstaje chwilę później i pakuję przesyłkę dla klientki Rowerowej Norki, dzisiaj w roli kuriera dostarczę ją w drodze z pracy. Z racji niepewnych warunków żegnam się i ruszam dziś nieco wcześniej. Wyjazd 5:20, temp. 0C, wiatr raczej znikomy. Jadę pomału bo nie mam co się spieszyć. Asfalty różnie, raz mokre, raz pokryte szadzią, miejscami trochę lodu ale to głównie ścięło przy krawędzi. Dostaję się bez ekscesów na Murckowską, daję znać, że wszystko ok i ruszam do pracy na Piotrowice. Dziś ostatni raz w tym roku do roboty.
Wszystkim tu zaglądającym życzę Zdrowych, Wesołych Świąt!
Z pracy wychodzę nieco wcześniej, dostarczam przesyłkę na Brynów. Dalej już standardowo przez D3S do domku. Wieczorem na Wigilię wybieram się do Taty Moniki i Heni. Pozdrawiam wszystkich przeglądających!
Pobudka 4:10, zbieranie się itp. standardowe poranne czynności. Monika wstaje razem ze mną, gdyż dzisiaj jeszcze przygotowuje wysyłki dla Rowerowej Norki. Żegnam się i ruszam. Trochę późno bo jest już 5:35. Warunki pogodowe nie najgorsze, +5C. Na ulicach mokro i wiaterek daję się trochę we znaki. Strasznie ciężko mi się jedzie, nie wiem co jest grane, Osiągnięcie większych prędkości wymaga włożenia nie lada wysiłku. Jakoś docieram na Murckowską. Daję znać, że wszystko ok i rzeźbie dalej przez D3S, Brynów na Piotrowice. Stałych rowerzystów, których mijam dzisiaj brak - chyba jakieś wolne świąteczne. Pod pracą znalazłem przyczynę - za mocno napięty łańcuch. Napięcie powoduje, że koło puszczone swobodnie zatrzymuje się w tym miejscu. Cóż, trening siłowy gratis :)
Po pracy luzuję nieco łańcuch i wszystko chodzi jak należy. Jednak trochę przesadziłem w trosce o bezpieczeństwo z naciągiem, biorąc jeszcze pod uwagę, że zębatki do rowerów miejskich nie grzeszą idealną centrycznością i równością. Trasa powrotna bez niespodzianek. Pod Expo jakiś młody kierowca ustawia się po prawej ode mnie. Przygotowując się tak jak ja do manewru skrętu w lewo, rusza i chce mnie wyprzedzać z prawej. Snop czołówki prosto w twarz studzą jego zapały. Pod domem kolejny mistrz kierownicy wyprzedza mnie, gdy wyraźnie sygnalizuję skręt w lewo. Oczy dokoła głowy to chyba za mało.
Rower towarzyszy mi od dzieciństwa, gdzie wolny czas spędzało się śmigając po osiedlowych chodnikach i tam też zdobywało umiejętność jazdy. Pelikan, Wigry3, pokomunijny BMX później pierwszy poważniejszy góral Merida Kalahari i pierwsze dalsze wakacyjne wycieczki. Później jakoś tak się potoczyło, że za wiele nie jeździłem.
W 2011r. postanowiłem zakupić nowy rower Krossa LEVEL A6 z myślą by dojeżdżać regularnie do pracy i od tego czasu się zaczęła rozwijać rowerowa pasja. Dzięki niej poznałem wielu ciekawych znajomych zarażonych cyklozą i spotkałem moją drugą połowę, towarzyszkę życia, która toleruje mnie takim jakim jestem :)
Nie gonię za nowinkami technicznymi i lżejszymi wagowo komponentami itd. Najwięcej radości czerpie z minimalizmu i jazdy na najprostszych w konstrukcji rowerach. Od złożenia pierwszego ostrego koła zakochany w takich rozwiązaniach. Buduję rowery od podstaw i sam je serwisuje. Od jakiegoś czasu składam również koła czyli ostatni element jaki zostawiałem w rękach serwisów zewnętrznych. Jak coś nie wyjdzie mogę być tylko zły na siebie, że coś spartoliłem :)
Rowerem poruszam się wszędzie, gdzie tylko się da i bez względu na warunki pogodowe.
Do zobaczenia na trasie!