Rano do sklepu po zakupy do śniadanka, i jeszcze 2x w czasie dnia by dokupić to czego brakło. Po południu wybieramy się z Moniką na festyn z okazji Dni Osiedla Łosień. Organizujemy tam konkurencję rowerowy tor przeszkód dla dzieci. Przy okazji wystawiamy się z gadżetami rowerowymi Rowerowej Norki, które cieszą się sporym zainteresowaniem. Zwłaszcza modele rowerków.
Po wręczeniu medali i dyplomów szybciutko do domku, gdzie czeka już Ewcia. Wieczorek spędzamy na dworze przy grillu, a później na grze w "Pan tu nie stał" :) Fajnie było się spotkać. Pozdrawiam wszystkich przeglądających!
Do pracy: DST: 43.84km TIME: 1:39:31 Pobudka 5:05. Monika przygotowała wczoraj jedzonko do pracy więc zbieranie się idzie sprawnie - dziękuje :*. Żegnam się i schodzę na dół. Smaruje napęd w Meridce, co by mój Skarbek nie jechał na świerszczu :) Z racji obowiązków norkowych Monika jedzie dziś na późniejszą godzinę. Ruszam więc solo o 5:35. Wreszcie przestało padać, słonko leniwie wstaje ale jest jeszcze chłodno, tak jak wczoraj 12C. Ruszam standardową trasą i bez ekscesów spokojnie docieram do pracy w Piotrowicach, będąc na miejscu sporo przed czasem. Serdecznie zapraszamy na Dębowy Orient Po pracy ruszam solo, gdyż Monika pracuje do 20:00. Ugaduje się z Marcinem na Morawie na wspólny powrót. Ciągniemy pod PTTK w Sosnowcu bo ma tam jeszcze pod drodze sprawę do załatwienia. Później Marcin prowadzi mnie osiedlowymi ścieżkami na Zagórze. Wstępuje do rodziców po kompa do formatu i reinstalacji. Jutro wolne więc będzie okazja się tym zająć na spokojnie. Ruszam od rodziców wieczorkiem, robię zakupy w Auchan i wracam przez Gołonóg. Na zakręcie na Ząbkowicką doganiam Monikę wracającą z pracy i już wspólnie pedalimy do domku. Pozdrawiam wszystkich przeglądających!
Do pracy: 42.93km TIME: 1:45:02 Pobudka 4:30, szykowanie jedzonka, pakowanie itp. czyli standard. Monika jedzie na późniejszą godzinę. Żegnam się i schodzę na dół. Tam jeszcze modyfikacja ASS Saver-a bo trochę niedopasowany do rozstawu prętów w siodle. Ruszam o 5:45. Na dworze niebo zachmurzone, leci delikatna mżawka. Temperatura niższa niż wczoraj bo tylko +12C, ale jadę na krótko bo wiem, że się zaraz rozgrzeje mocnym tempem z racji późnego wyjazdu. Trasa standardowa, bez ekscesów. W Szopienicach nie udaje mi się spotkać Noibasty. Dalej przez Zawodzie, Murckowską,D3S, Brynów na Piotrowice. Po pracy wracam solo, gdyż Monika pracuje do 20:00. Trasa taka jak wczoraj, spodobał mi się ten skrót z Kilińskiego pod ślimaka w Sosnowcu :) Podjeżdżam pod Auchan i wstępuje na większe zakupy. Z dodatkowym ładunkiem wracam do domku, tym razem nie jadąc przez Kasprzaka tylko przez centrum Dąbrowy. Znów jest okazja by przejechać się kontrapasem. W domku o 19:05. Serdecznie zapraszamy do wzięcia udziału w Dębowym Oriencie 03.08.2013r. Do 10 lipca niższe wpisowe.
Dziś postanawiam wrócić do biegania, będzie to pierwsza przebieżka od VI Półmaratonu Dąbrowskiego. Po szybkiej kolacji krótka rozgrzewka. W planach standardowe kółko - na Koksownie, za mostek i z powrotem, co daje równe 10km. GPS coś nie chce się zestawić w tą pochmurną pogodę, więc postanawiam nie czekać i tylko zmierzyć czas. Pierwsze km biegnie się ciężko. Wydaje mi się, że strasznie się wlekę ,w dodatku trochę wieje z niekorzystnego kierunku i lekko mży. Po 5km jest lepiej, wreszcie znajduje swój rytm. Endorfiny atakują mózg, uśmiecham się pod nosem :) Fajnie było znów pobiegać... Ostatni podbieg trochę daje w kość, ale wracam szczęśliwy. W głowie kotłują się myśli o udziale w maratonie Wrocławskim. Pozdrawiam wszystkich przeglądających!
Do pracy: 43.37km TIME: 1:35:47 Pobudka 4:30. Zbieram się do pracy, szykuje jedzonko. Monika jeszcze sobie smacznie śpi. W końcu budzę Monikę. Żegnam się , drzwi zostają zahaczykowane i wychodzę. Na dworze pochmurno i mży. Temp. 18C, asfalty mokre. Ruszam 5:45 mocnym tempem. Na plecak zakładam kamizelkę aby być bardziej widocznym. Trasa standardowa bez ekscesów, w Sosnowcu omijam czerwone światła pod wiaduktem. Szopienice i terenowy odcinek pokonany na wysokiej kadencji. Na wyjeździe na Obrońców Westerplatte wymiania pozdrowień z Noibastą, w ostatnim momencie mnie ustrzelił :) Dalej przez Zawodzie na D3S,Brynów, Ochojec i do pracy w Piotrowicach. Po pracy ruszam do domku. Monika pracuje dziś do wieczora więc jadę całość trasy solo. Pogoda stabilna, nie pada ale pochmurno. Wiatry korzystne bo jedzie się bardzo lekko, co ma przełożenie na rozwijane prędkości. Trasa prawie standardowa z ominięciem Centrum Sosnowca oraz z wykorzystaniem skrótu Marcina:). Po drodze zakupy w Lidlu w Dąbrowowie. Pozdrawiam wszystkich przeglądających!
Do pracy: DST: 43.63km TIME: 1:35:25 Weekend szybko minął i dziś trzeba jechać do roboty. Rano ciężko się zwlec z łóżka. W końcu o 5:00 udaje mi się wstać. Szykuję śniadanko dla nas, pakuję pyszny chlebek do pracy - dziękuje Kochanie :* Monikaprzedłuża sen i postanawia pojechać na późniejszą godzinę. W dodatku nie za dobrze się dziś czuje. Szybko robi się godzina wyjazdu, więc żegnam się i schodzę na dół. Wyprowadzam maszynę, czas ruszyć w drogę. Jest 5:45. Dzisiaj orzeźwiający chłód, słoneczko skryło się za chmurami, temp. 18C. Jedzie się przyjemnie, wmordewindy słabe i nie przeszkadzają. Sprawnie pokonuje kolejne km standardowej trasy. Na drogach kilku "gazeciarzy" po za tym bez ekscesów. W centrum Sosnowca znów wykonuje trick z ominięciem czerwonego koło wiaduktu oszczędzając trochę czasu na stanie na 2 światłach. Na Stawikach szybki alkotest. Pan policjant jednak pokazuje abym jechał. Na Murckowskiej jestem o 6:55, dalej przez D3S, Brynów, Ochojec do pracy na Piotrowice, gdzie jestem sporo przed czasem. Odstawiam rower pod wiatę z wyrwikółkami i zaczyna kropić. Monika wysyła mi wiadomość, że źle się czuje i zostaje dziś w domku. Po pracy ruszam standardową drogą powrotną. Na Murckowskiej odzywa się Marcin, gdzie jestem i zgadujemy się na wspólny powrót na Morawie. Nie chce się pchać na centrum więc kluczymy bokami. Najpierw na Kilińskiego, gdzie Marcin pokazuje mi fajny skrót do ślimaka, którego wjazd mieści się koło garaży przy Humanitasie :) Następnie na Pogoń, koło UŚ i pod Auchan na Środuli. Dalej przez Mydlice na Centrum.Czas jazdy szybko mija nam na rozmowie, fajnie się było zjechać i uskutecznić wspólny powrót. Za Pałacem Kultury żegnamy się i ruszam pod UM, gdzie czeka już Monika. Razem śmigamy na zakupy do Kauflanda i do Babci na imieniny. Powrót w deszczu. W domku koło 21:00. Pozdrawiam wszystkich przeglądających!
Monika jeszcze smacznie śpi, a ja ruszam do sklepu na zakupy m.in po składniki na śniadanie. W domku przyrządzam naleśniki z serem i truskawkami :) Pozdrawiam wszystkich przeglądających!
Pobudka o 4:30. Monika wstaje niewiele później. Standardowe czynności startowe. O 5:35 schodzę na dół i żegnam się z Moniką, która postanawia dziś na spokojnie sobie dojechać. Ruszam o 5:40. Wczoraj udało mi się dopasować klocki, które sprzedali mi nie do tego hamulca co trzeba (średnica większa o jakieś 2mm). Szybki szlif i wszystko pasuje. Wreszcie nic nie ociera o tarcze i nie spowalnia mnie. Warunki do jazdy doskonałe, płynnie pokonuje kolejne km bez zbędnych postojów na światłach. Trasa standardowa, bez niespodzianek ze strony kierowców. W pracy z dużym zapasem czasu. Dzisiaj mamy Dzień Otwarty, więc będzie tłoczno, zwłaszcza że pogoda dopisuje. Ale fajnie, że w końcu weekend :D
Po południu strasznie gorąco i parno. Po pracy ruszam odebrać zamówienie dla Rowerowej Norki. Monika kończy dziś wcześniej i rusza na Śląski do Chorzowa przekazać gadżety na Świętojańską Noc Rowerową. Postanawiamy, że zjedziemy się w Czeladzi. Ruszam przez Bogucice i Dąbrówkę. Na miejscu jestem jeszcze przed Moniką, więc rozsiadam się wygodnie na ławeczce w parku. Dalej już wspólnie bokami przez Grodziec na Zieloną, gdzie uzupełniamy poziom płynów. W Biedronce w Ząbkowicach zakupy i do domku.
Tymczasem serdecznie zapraszamy do wzięcia udziału w "Dębowym Oriencie", który odbędzie się 3 sierpnia. Zapisywać można się już teraz :)
Pobudka 3:40 z racji odłożonego wieczornego serwisu na ranek :) Pakuje się i szykuje jedzonko, oporządzam sakwy, gdyż dzisiaj jadę z przyczepką odebrać zamówienie dla Rowerowej Norki. Monika jeszcze smacznie sobie śpi. Gdy mam wszystko gotowe, schodzę na dół do "garażu". Moment nieuwagi i Musta, której ostatnio celem stało się uciec na zewnątrz prześlizguje się do pomieszczeń remontowych. Zabawa w "złap mnie jeśli potrafisz" i tracę trochę czasu przewidzianego na serwis. Postanawiam zaryzykować i nie zmieniam łożysk, w palcach się fajnie kręcą wiec to pewnie nie one. W końcu znajduję przyczynę tak uprzykrzających jazdę trzasków. Okazuje się nią plastikowa redukcja przy supporcie HT II, którą jest wyszczerbiona z brzegu i ten odłamek tak strzela :) Wymieniam na nową z innego supportu, smaruje całość i składam. Jeszcze tylko domyć się ze smaru, żegnam się z Moniką i ruszam. Dalej ładna pogoda więc jedzie się przyjemnie. Wreszcie błoga cisza, nie zakłócona odgłosami jakby zaraz miało się coś oderwać od ramy. Nie śpiesząc się pokonuje kolejne km trasy do pracy. Dziś bez żadnych przykrych zdarzeń na drodze. W Dąbrowie grupka rowerzystów porusza się kontrapasem. Fajnie, że rozwiązanie cieszy się popularnością ale należałoby popracować nad oznakowaniem skrzyżowania. W Sosnowcu sprawnie pokonuje wszystkie światła sztuk 3, przejazd terenem jaki został po ściągnięciu asfaltu przez Szopienice (dziś nie spotkałem Noibast-y :( ) i o 6:55 jestem na Murckowskiej. Dzwonię do Moniki, ale postanawia jeszcze przedłużyć sen :) Jadę więc dalej przez D3S do pracy na Piotrowice, gdzie dołączona przyczepka wzbudza zainteresowanie pracowników :) Po pracy ruszam z przyczepką by odebrać zamówienie, na miejscu spędzam chwilę bo nie jest jeszcze gotowe. Później na Murckowską do Moniki, która pakuję przesyłkę. Dalej standardowo udaję się do najbliższego paczkomatu Inpost, który mam po drodze w Sosnowcu koło dworca PKP. Powrót przez Dańdówkę, Kazimierz i Strzemieszyce obok koksowni. W domku o 19:20. Pozdrawiam wszystkich przeglądających!
Rower towarzyszy mi od dzieciństwa, gdzie wolny czas spędzało się śmigając po osiedlowych chodnikach i tam też zdobywało umiejętność jazdy. Pelikan, Wigry3, pokomunijny BMX później pierwszy poważniejszy góral Merida Kalahari i pierwsze dalsze wakacyjne wycieczki. Później jakoś tak się potoczyło, że za wiele nie jeździłem.
W 2011r. postanowiłem zakupić nowy rower Krossa LEVEL A6 z myślą by dojeżdżać regularnie do pracy i od tego czasu się zaczęła rozwijać rowerowa pasja. Dzięki niej poznałem wielu ciekawych znajomych zarażonych cyklozą i spotkałem moją drugą połowę, towarzyszkę życia, która toleruje mnie takim jakim jestem :)
Nie gonię za nowinkami technicznymi i lżejszymi wagowo komponentami itd. Najwięcej radości czerpie z minimalizmu i jazdy na najprostszych w konstrukcji rowerach. Od złożenia pierwszego ostrego koła zakochany w takich rozwiązaniach. Buduję rowery od podstaw i sam je serwisuje. Od jakiegoś czasu składam również koła czyli ostatni element jaki zostawiałem w rękach serwisów zewnętrznych. Jak coś nie wyjdzie mogę być tylko zły na siebie, że coś spartoliłem :)
Rowerem poruszam się wszędzie, gdzie tylko się da i bez względu na warunki pogodowe.
Do zobaczenia na trasie!