Wpisy archiwalne w kategorii

101-200km

Dystans całkowity:7741.56 km (w terenie 1195.00 km; 15.44%)
Czas w ruchu:338:38
Średnia prędkość:21.84 km/h
Maksymalna prędkość:72.48 km/h
Maks. tętno maksymalne:192 (100 %)
Maks. tętno średnie:133 (69 %)
Suma kalorii:21572 kcal
Liczba aktywności:65
Średnio na aktywność:119.10 km i 5h 27m
Więcej statystyk

Zamek Tenczynek i puszcza Dulowska z Andrzejem

Niedziela, 29 kwietnia 2012 · Komentarze(11)
Kategoria 101-200km
Start planowany o 8:30 spod placu. W rowerze nie zdążyłem nic porobić przez sobotę więc nadal wszystko strzela i drażni :). Na placu nakładam porcję Sterwinsa i ruszamy razem z Andrzejem (nikt więcej się nie dołącza dziś). Andrzej dziś nie w formie więc się oszczędzamy oraz oszczędzam swój zajechany support. Trasa mocno szablonowa, najpierw na Sosinę przez Betony, następnie długa prosta na Bukowno. Dalej równiutkim asfaltem na Czyżówkę
Czyzówka. Elektrownia © t0mas82
Czyżówka. Industrialny klimat. © t0mas82

, Płoki
Płoki. Sanktuarium Maryjne. © t0mas82
, Lgotę, Miękinie, Krzeszowice
Krzeszowice - Kościółek i zgromadzenie wierni. © t0mas82

Pogoda dobra, ciepło i słonecznie. Jedynie trochę wietrznie. Z reguły natrafiamy na "wmordewindy", na Miękini
Miękinia. Początek sławnego zjazdu. Niezmiernie cieszą mnie takie znaki. © t0mas82

nie udaje się sensownego Vmax osiągnąć. W Krzeszowicach zwiedzamy park miejski i robię kilka zdjęć.
Krzeszowice: Nowy dwór w parku miejskim. © t0mas82
Krzeszowice: Park miejski. © t0mas82

W ogóle dzisiaj testuje nową technikę fotografowania w czasie jazdy :) Fotek pstrykam mnóstwo, będzie z czego przebierać. Następnie ruszamy na zamek Tenczyński w Rudnie. Po dojechaniu komputer pokładowy wskazuje 60km. Andrzej idzie dychnąć na ławeczki
Rudno: Parking u podnuża zamku. Andrzej pokazujący jęzor :) © t0mas82
, ja postanawiam spróbować sił w podjeździe zółtym pieszym szlakiem. Idzie mi całkiem nieźle, wybieram jednak znowu złą trasę, lewa strona lepsza do podjazdu i rower zatrzymuje się na jakimś sporawym kamieniu. Później chwilę kombinacji z wpięciem ale technika wpinania na stromych podjazdach opanowana w górach tutaj się przydaje. Jadę dalej. Krótki mostek i ze stosunkowo dużym wzniosem powoduje, że rower już tak nie podjeżdza jak dawniej. Trzeba się trochę nagimnastykować i wyłożyć na kierownicy aby nie zrywało się przednie koło. Dalszą część z jednym postojem kiedy zrywa mi tył - podjeżdżam niemal w całości. Kaseta 11-34 się tutaj na pewno dużo pomogła. Na górze robię kilka zdjęć i odnajduje zjazd, który miała chyba na myśli Kosma. Kiedyś na pewno spróbuje tamtędy zjechać, zwłaszcza że jakieś ślady kół tam widziałem więc da się :)
Rudno: Alternatywny zjazd spod bram zamku Tenczyńskiego © t0mas82

Rudno: Zamek Tenczyński © t0mas82
Rudno: Zamek Tenczyński. © t0mas82

Później żółtym w dół. Szeroka kierownica powoduje, że nie jadę tak zachowawczo jak kiedyś :) Z Andrzejem chwilę gadamy na dole, kupujemy płyny i uzupełniamy ich stan w bukłakach. Powrót planujemy przez Puszczę Dulowską niebieskim rowerowym. Znów się bawię, jadę bez trzymanki prawie całość przejazdu, wzbudzając zainteresowanie co poniektórych niedzielnych rowerzystów.
Rudno: Ścieżki w Puszczy Dulowskiej. © t0mas82

Oczywiście nie ma wypadu bez błądzenia. Gubimy niebieski rowerowy i dojeżdżamy ostatecznie do Woli Filipowskiej :)
Spojrzenie na mapę i modyfikujemy trasę. Zamiast czarnym spod Trzebini, ruszamy niebieskim. Po drodze chwila ochłody w strumyku w Filipowicach.
Filipowice: Andrzej schładza główny komputer :) © t0mas82

Sporo podjazdów po leśnych ścieżkach i ciekawych zjazdów. Oczywiście pstrykam zdjęcia jak szalony, coś mnie chyba dzisiaj opętało :). Po jednym podjeździe dłuższa chwila na dychnięcie.
Na niebieskim szlaku rowerowym na Psary. Chwila wytchnienia. © t0mas82

Wciągamy cała czekoladę na 2-ch. Ściągam buty i skarpetki chodząc boso po ściółce :)
bosy Tomek © andi333
. Odnajdujemy czerwony rowerowy na Płoki. Następnie zjazd asfaltem do Psar. Tam trochę kombinacji z odnalezieniem dalsze części szlaku oraz znów uzupełnienie wody. Jest dość ciepło więc piję na potęgę. Dalej znów tereny leśne. Andrzeja zaczyna pomału odcinać. Nie pomaga wrzucenie porcji energii. W końcu jesteśmy znów w Płokach. Zwalniamy nieco tempo i jedziemy na Bukowno asfaltami. Wjeżdżamy pod fontannę, w końcu uruchomiona więc jest okazja do ochłody.
Bukowno: Fontanna miejska. Kolejna okazja do schłodzenia. © t0mas82
Słonko ładnie mnie spaliło dzisiaj, jak zwykle na czerwono. Dalej długa prosta na Sosinę, betony,
Jaworzno - okolice lokomotywoni. Pakowanie pociętego złomu na wagony. © t0mas82
Zbiorniki przeciwpożarowe. Okolice lokomotywowni. Kolejna okazja do schłodzenia. © t0mas82
Klimontów. Po drodze trochę więcej niż zwykle postojów.
Andrzej dzięki za wspólną jazdę. Dziś wyraźnie miałeś słabszy dzień a i tak dawałeś radę. To pewnie wszystko przez 12h harówę w robocie (trzeba na nowe koła zarobić :)).

Ok pstryknąłem trochę tych zdjęć, i tak po dość drastycznej selekcji wyszło sporo :)
Wszystkie zdjęcia (116) z dzisiejszego wypadu

Dom-praca-dom (Sosnowiec - Katowice Piotrowice-Sosnowiec) +Nocny rajd z NOL Tychy

Piątek, 20 kwietnia 2012 · Komentarze(11)
Przejazd w stronę pracy: DST:23.87km TIME: 0:56:40 AVG: 25.27km/h MAX: 52km/h.
Do pracy wyruszam stosunkowo wcześnie. Rower uwalony w błocie po wczorajszej wycieczce, łańcuch zaczyna popiskiwać. Na górce przy Dańdówce robię pierwszą fotkę z cyklu dojazd do pracy.
Sosnowiec: Dańdówka - góreczka gdzie zawsze wykręcam Vmax przy dojeździe do pracy © t0mas82

W Mysłowicach przymusowy postój na przesmarowanie łańcucha Sterwins-em - nie miałem sumienia go katować na całym dystansie do pracy bo już dźwięki się nasiliły :) Kolejna okazja do zdjęć.
Mysłowice: ul. Mikołowska © t0mas82

Mysłowice ul. Mikołowska © t0mas82

Przez las w Giszu na odcinku asfaltowym robię sobie chilout i spokojnym tempem śmigam bez trzymanki, daje to fajne wrażenie prawie jakby biec a nie jechać na rowerze. Na DDR na Jankego wysyp karnych "parkingowych" ale tych z gatunku uciekających. Najpierw dziadek przy kiosku na awaryjnych, jak jestem na już blisko to się otrząsnął i nerwowo dołączył się do ruchu robiąc mi miejsce.
Praktycznie pod koniec dojazdu do pracy widzę kolejnego kandydata. Wyciągam aparat, ten orientuje się co jest grane wsiada i odpala blachosmroda :) Udaje mi się ustrzelić karnego "parkiningowego" tuż przed tym jak chowa się w bramę.
Katowice ul. Z.W. Jankego: Uciekający kandydat do karnego K © t0mas82

Droga powrotna na letniaka w krótkich spodenkach i koszulce. Na dworze lato :) Miejscami ciepły deszczyk. Na Niwce kandydat do karnego za ch... jazdę. Jakiś bus-iasz miał problem z wyprzedzeniem, strąbił i minął mnie na gazetę. Przecież nie będę po dziurach jeździł, jak chce wyprzedzić niech robi to poprawnie z zachowaniem właściwego odstępu. Nie spodziewał się, że go dogonię a przyznam, że musiałem się nieźle sprężyć aby tego dokonać. Górkę na Dańdówce wyjechałem z blata. Po prostu trafił na mój kiepski dzień. Nie odpuściłem baranowi. Na przystanku w pobliżu placu papieskiego go mijam, potem czekam jak wyjedzie, przesuwam się na środek pasa i czekam jak zatrąbi, po czym gestem środkowego palca pokazuje mu aby s..... Kolejne światła też go zatrzymują, mam okazję zamienić z nim kilka "miłych" słów. Tłumaczył się, że jaki z niego światowiec i że jeździł w wyścigach kolarskich, tak się robi w peletonie kolarskim aby ostrzec innych krótkim trąbnieciem. Pal licho trąbniecie, jeszcze bym to przebolał ale minięcie na gazetę mnie wku.....ło sakramencko :)
Może to wpływ czytania bikeloga Kosmy, zmieniłem się i stałem się walczącym o swoje prawa bikerem oraz nawracającym "mistrzów" kierownicy :D

Przejazd do/z pracy: 47.88km TIME: 1:51:00

Nocny rajd NOL Tychy
Kumpel się nie odzywa więc z imprezy chyba nici. Zaczynam szykować się do wyjazdu na Tyski Nocny rajd organizowany przez NOL. Miejsce zbiórki to Mac na al. Bielskiej g. 22:30. Wyjeżdżam ze sporym zapasem czasu o 20:20. Najpierw standard pod Janinę. Jedzie się jakoś lekko, bez problemu wykręcam prędkości oscylujące wokół 34km/h. Na Janinę dostaję się w 25min :). Włączam oświetlacz i śmigam lasem. W lesie raz po raz dziwne odgłosy zwierzyny nieznanej, czasem coś zaszeleści lub słychać odgłos złamanej gałęzi. Wole nie sprawdzać co czai się krzakach - zwłaszcza,że jadę solo :). Dalsza trasa to jak w "Dziadach" - wielka improwizacja. Mniej więcej wygląda tak staw Janina -> czarny szlak na Murcki -> Park w Murckach. Dotąd kojarzę mniej więcej trasę z kilku przejazdów na Tychy. Dalej śmigam długą szutrowa droga pożarowa. Po drodze spotykam w środku lasu zaparkowany samochód, nie wnikam co tam robi :) Wkrótce dostaje się w miejsce gdzie leci czarny szlak na Lędziny i nim podążam (nie odbijam z niego jak podczas ostatniej wycieczki zrobił to Krzychu). Droga ta to niezły szybki zjazd, fajny klimat mknąć tak przy stosunkowo nikłym świetle lampki. Wkrótce okazuje się, że jestem na tym skrzyżowaniu gdzie ostatnio skręcaliśmy na chwilę postoju przy piekarni ( a może to inne skrzyżowanie było :)). Spotykam jakiś ludzi i wskazują kierunek którędy na Tychy po asfaltach z adnotacją, że jest tam ok. 12km. Gnam ile pary w nogach bo czasu coraz mniej. Pozostaje 40min do wyjazdu rajdu. Znak Tychy faktycznie pojawia się mniej więcej po takim dystansie, ale to jakieś obrzeża. Na skrzyżowaniu z główniejszą drogą jadę w prawo. Widzę później wiadukt i jakiś zjazd chyba na 1, gdzie nie bardzo można się rowerem poruszać. Zawracam, spotykam pieszego rowerzystę (chyba za dużo izotonika wchłonął w postaci browaru i teraz musi prowadzić sprzęt, w koszyku miał jeszcze 3 dodatkowe butelki :)). Nie pociesza mnie mówiąc, że kierunek który obrałem to droga na Bieruń. Czasu coraz mniej, pozostaje niecałe 30min do startu. Naginam znów na wiadukt i skrzyżowanie z 1.
Zgodnie ze wskazówkami ów rowerzysty skręcam w prawo aby dostać się na centrum Tychów. Drogi strasznie rozkopane i pasy wyłączone z ruchu, ale widać po zabudowie, że pomału dojeżdżam do centrum. Kolejni zapytani o drogę przechodnie okazują się ekipą wracającą z imprezy. Zdanie są podzielone: Panowie, którzy wchłonęli więcej % mówią, że cały czas jak w mordę strzelił prosto :). Pani, że trzeba odbić w lewo za Tesco i prawo za piekarnią. Jakoś nie bardzo ufam takim wskazówkom więc podpytuję kolejnych przy Tesco oraz dodatkowo rowerzystę, który dokładnie nakreśla gdzie jest ten punkt. Okazuje się, że całkiem blisko. Na miejsce docieram 10min przed czasem. Szybko uzupełniam zapas energii wciągając 2 ścieżki 74 konnej czekolady. Nikogo tam nie znam, zagaduje więc do bikera stojącego nieopodal, który przyjechał na rajd na fajnym Radonie ZR. Okazuje się, że jest nim Krzysiek mieszkający w Tychach i zjawił się tam pierwszy raz, podobnie jak ja nie wie czego się spodziewać.
Jeszcze tylko wpisuję się na listę uczestników rajdu, rzucam okiem ale chyba innych rowerowo zakręconych z Sosnowca nie ma :). Zostaję też pomylony z Piotrkiem, przez jednego z bikerów z Mikołowa. Rajd rusza spod Mac-a.
Z Krzyśkiem gadamy przez cały objazd rajdu, na różne tematy odnośnie sprzętu, maratonów, jazdy w górach itp. czas leci niepostrzeżenie. Trasa rajdu przebiega przez Paprocany i dalej w kierunku jakiegoś pola do paintball-a, gdzie czeka palenisko i zapasy drewna pozyskanego z połamanych palet Euro.
Gdzieś w trasie rajdu © t0mas82
W trasie nocnego rajdu © t0mas82
Krzysiek ma chleb ja mam 4 kawałki kiełbasy. Łączymy zapasy i chwilę później mamy kolacje gotową.
Ognisko po zakończeniu rajdu. © t0mas82

Rajd NOL Tychy: Ognisko © t0mas82

Rajd NOL Tychy: Ognisko © t0mas82

Zaczyna trochę kropić ale zaraz przestaje. Zwijamy się niewiele później po konsumpcji. Jeszcze tylko wykonuje pamiątkową fotkę w Tychach i podaje namiary na BS.
Krzysiek i jego Radon © t0mas82

Pamiątkowe wspólne zdjęcie po zakończeniu rajdu. © t0mas82

Bez ogródek pakuję się na DK86 na Katowice (znaki mówią, że nie wolno) i jadę poboczem, które jest dość szerokie. Na wysokości Giszowca przenoszę się na chodnik, wjeżdżam do miasta i szukam znanej mi ul. Mysłowickiej. W odnalezieniu pomaga mi znów przechodzień :) Później to standard jak przy powrocie z pracy przez Mysłowice, Niwkę, Dańdówkę, Gwiezdną. Ulice mokre (chyba u nas więcej padało), jedzie się lekko. W domu jestem punkt 2:00. Impreza całkiem fajna, frekwencja sporawa. Myśle, że na kolejny nocny przejazd też się wybiorę - może tym razem ktoś się dołączy.
Na koniec trochę danych statystycznych.

Dom-praca-masa-dom (Sosnowiec - Katowice Piotrowice-Zabrze-Sosnowiec). W poszukiwaniu masy w Zabrzu

Piątek, 13 kwietnia 2012 · Komentarze(14)
Przejazd do pracy: DST: 23.8km TIME:0:57:09 AVG: 24.99km/h MAX:52.6km/h.
Wczorajsza godzinowa prognoza z twojapogoda.pl jak narazie sprawdza się w 100%. Jak na zawołanie o 7:00 zaświeciło słonko. Dzisiejsza jazda na niezmienionym łańcuchu, nie chciało mi się wczoraj rozbierać napędu do czyszczenia (nie katowałem go po terenach więc myślę, że będzie mniej wyciągnięty niż KMC-Z9000-1).
Poranek w Mysłowicach © t0mas82

W drodze powrotnej w Katowicach na ul.Z.W.Jankego co mnie zupełnie nie dziwi znajduję dwóch kandydatów do otrzymania karnych ku.... (trzeba będzie chyba w końcu zamówić naklejki)
Katowice ul. Z.W.Jankego - pretendent do otrzymania karnego k..... © t0mas82

Katowice ul. Z.W.Jankego - kolejny pretendent do otrzymania karnego k..... © t0mas82

Dzisiaj wraz z Adamem i Marcinem umawiamy się o 17:00 na rynku w Katowicach na wyjazd na masę do Zabrza. Docieram tam już o 16:20, jest sporo czasu więc przecieram łańcuch z błota, nakładam świeży smar. Wyciągam aparat i robię kilka zdjęć:
Rynek w Katowicach © t0mas82

Rynek w Katowicach © t0mas82

Chwilę później słyszę jakieś dziwne dźwięki, obracam się i widzę swoisty artystyczny performance.
Performance na rynku w Katowicach © t0mas82

Zagaduje do bikera, który wyraźnie na coś czeka i okazuje się, że jedzie z nami do Zabrza. Niedługo potem dojeźdzają Marcin z Adamem.
Ekipa wyjazdowa na masę do Zabrza. Od lewej: Marcin (Gozdi), Rysiek, Adam (limit) © t0mas82

Do Zabrza prowadzi Marcin, w jego wariancie trasy jest sporo podjazdów co mnie cieszy :). Na miejsce docieramy niestety spóźnieni i szukamy masy oraz jej punktu startowego. Wykonujemy ponad godzinny rajd przez miasto bez rezultatów. W końcu gdy tracimy nadzieję przez najbliższe skrzyżowanie przemyka masa, gonimy i przejeżdżamy wraz z nią ostatnie 500m trasy.
Masa krytyczna w Zabrzu © t0mas82

Następnie przychodzi czas na uzupełnienie braków energetycznych w pobliskiej Żabce. Rozsiadamy się przy stołach i ochoczo spożywamy zakupione smakołyki. Ładuję w siebie skondesowaną energię w postaci kilku ścieżek 70 konnej czekolady :)
Zaopatrzenie © t0mas82

Adam i bohater późniejszej trasy Garmin © t0mas82

Posiłek © t0mas82

Rozmowy na różne tematy, zaczyna lekko padać więc małe przebieranki. Powrót do domów uskuteczniemy na tzw. Garmina. Wyprowadza nas szybko z miasta wygodnymi asfaltami kierując na znane z jednego z wcześniejszych powrotów ścięzki obok wysypiska śmieci :). Zaczyna ostro lać, na ścieżkach błotko i co raz więcej błotka im dalej brniemy w głąb wytyczonej trasy. Po wyjechaniu z terenu postanawiamy się schronić w pobliskim tunelu i przeczekać ekstremum deszczowe. Nie chce jednak za nic w świecie przestać.
Tunel po wyjeździe z terenów wysypiska śmieci © t0mas82

Ruszamy dalej bo godzina robi się późna. Buty szybko stają się mokre i cięzkie. Lecimy przez Bytom ulicami i chodnikami, gdzie nasze maszyny zbierają jednak trochę mniej wody. Później chwila spędzona na przystanku, wykręcam rękawiczki jak mokrą ścierkę i wrzucam ostatnie ścieżki czekolady :). Dalej znów chodniki i dostajemy się na dwupasmówkę na Chorzów. Zajmując cały pas smigamy w kierunku parku chorzowskiego. Deszcz przechodzi w mżawkę, jest dobrze. Pod Elką postój i wymieniamy się kontaktami z nowo poznanym Ryśkiem. Dalszy powrót przez Siemianowice i skrótem Doms-a na Czeladź, który nie dochodzi do skutku i lądujemy ufając garminowi na hałdzie :) Z wdrapaniem na nią małe problemy ale wyciągam maszynę Adama a resztę podajemy sobie systemem taśmowym. Ktoś zainteresował się dziwnymi światłami na szczycie. Widzimy samochód który przystanął na dole na drodze i kogoś świecącego ostrym reflektorem w naszym kierunku. Po małych problemach ze znalezieniem drogi ruszamy dalej, wyjeźdzamy obok zakmniętego szlabanu. Wspomniany wcześniej samochód jest już blisko za nami ale nie może przejechać dalej dzięki szlabanom. Dalej na długich patrzy w naszym kierunku jakbyśmy wywieźli właśnie tonę węgla na tych rowerach :) Następnie udajemy się na Czeladź i tamtejszy rynek. Pamiątkowa fotka i żegnamy się z Adamem.
Rynek w Czeladzi fotka grupowa © t0mas82

Z Marcinem ostrym tempem (miejscami okazuje się zbyt mocnym) na Będzin, Dąbrowę Górniczą i Stare Zagórze (tam się żegnamy). Samotnie robię podjazd pod Mec. W domu jestem niedługo po godzinie 0:00.
Ciekaw jestem śladu GPS z Garmina gdzie on to nas wyprowadził. Jak zwykle dzięki za wspólną jazdę.

Integracyjnie do Tenczynka

Niedziela, 8 kwietnia 2012 · Komentarze(9)
Sosnowiec -> Jaworzno(Sosina) -> Bukowno -> Czyżówka- > Płoki -> Lgota -> Miękinia -> Krzeszowice -> Tenczynek -> Rudno -> Puszcza Dulowska -> Bolęcin -> Chrzanów -> Jaworzno -> Sosnowiec.

Zasięgnąłem wczoraj języka w stałym wątku na BS dot. weekendowych wypraw czy ktoś się wybiera dziś na jakiego tripa. Usłyszałem tylko, że ma cały dzień lać i nikt nie zamierza się nigdzie ruszać. Jako,że niedziela to jedyny dzień długiego weekendu gdzie mogłem coś pokręcić nie mogłem siedzieć bezczynnie :) Zagadałem do Aniuty jak wygląda sprawa obiecanego integracyjnego wypadu z JMTB. Od nich też nikt nie jedzie. Padła propozycja wypadu do Krakowa - miejsce startu Sosina. Rano pogoda zapowiada się w miarę stabilnie (nie pada deszcz). Na miejsce spotkania docieram trochę spóźniony mimo niezłej średniej 29km/h bo zbyt późno odczytuję informację, że mam wyjechać wcześniej. Nie wiem za bardzo jakie tempo utrzymywać wiec wrzucam na początek rekreacyjne 22km/h przechodzące do 25 :) Jedziemy znaną mi z innych wypadów trasą.
Widoczek za Bukownem © t0mas82

Ania podziwia widok. W tle równiutki jak tafla lodu asfalcik na Czyżówkę. © t0mas82

Ania radzi sobie z nim bez problemu na 29'' potworze. Mój mały góral przy tym monstrum wygląda jak rowerek dla dziecka na komunię. Po drodze fotka krajobrazów w Bukownie. Pod Czyżówka robimy postój i wrzucam porcję paliwa (dzisiaj niestety zubożone bo nie mam wysokooktanowej czekolady).
Duże koło vs małe koło © t0mas82

Dalej zaczynają się podjazdy, pierwszy w Płokach,
Podjazd z Płoków w kierunku Lgoty © t0mas82

później Miękinia i sławny zjazd do Krzeszowic. Stamtąd odbijamy na Tenczynek. Mam okazję dosiąść monstrum, rama ciut na mnie za mała i kierownica mocno skrócona dają uzasadnione wrażenie nerwowości prowadzenia. Chwilę później powracam do mojego czoppera z szeroką kierą i czuję się bezpieczniej. W okolicach Rudna stajemy przy drodze aby chwilę dychnąć, jest tam nieznana ścieżka prowadząca w las. Zostaje namówiony do jej zeksplorowania.
Ja i w tle nieznana ścieżka którą mam zeksplorować :) © t0mas82

Jeszcze wspólna fotka z ręki © t0mas82

Kończy się pokaźnym pagórkiem na który mam się wdrapać. Widoczek stamtąd całkiem fajny na okolice.
Zamek Tenczyński © t0mas82

Parę fotek, chwilę rozmowy i demonstruje jak wykonać zjazd.
Tak to się robi na MTB-ku :) © t0mas82

Zajzd z pagórka cd © t0mas82

Czas na egzamin praktyczny. © t0mas82

Następnie zieloną R4 dojeżdżamy pod ruiny zamku. Nie chce mi się tam wdrapywać bo pewnie i tak jak zwykle są zamknięte. Spędzamy chwilę w budzie na dole robiąc kolejny popas i wyczerpując moje zapasy paliwa do 0 :)
Pancakesy domowe z dżemorem = dobre paliwo © t0mas82

Degustacja i ocena przez niezależnego eksperta © t0mas82

Do Krakowa nie ma szans dojechać, przede wszystkim nie te warunki pogodowe i czasowe (jest już prawie 15:00).
Spożywam posiłek i obmyślam plan powrotu © t0mas82

Powrót ma być inny więc po chwili namysłu jedziemy przez Puszczę Dulowską po drodze zahaczając studio Alwernia i charakterystyczne kopuły oraz budkę strażnika w kształcie kasku (tam mój aparat drenuje do końca akumulatorki). Dalszy powrót to asfalty. W Jaworznie chwila rozmowy, pożegnanie i ruszam DK79 w stronę Sosnowca swoim tempem.
Całkiem fajnie się jechało, pogoda dopisała z wyjątkiem temperatur. Przy mniejszych niż zwykle prędkościach wymarzłem nieziemsko. Rozgrzewałem się na podjazdach, które ze względu na przenikliwe zimno wolałem pokonywać ostrym tempem i oczekiwać na górze. Ania ma chyba jakąś inna tolerancję temperatur, krótkie rękawiczki i brak czapki wcale jej nie przeszkadzały :)
A jeszcze mi się na koniec przypomniało. W Lgocie miły epizod, najpierw ktoś nam życzy Wesołych Świąt i mówi że jesteśmy twardzielami. Potem spotykamy byłego komandosa również pozytywnie nastawionego do kolarzy, chyba w wyniku kumulacji % :)
Zostałem zdekonspirowany, podobno jestem zawodowcem i mam na imię Łukasz :) Ścigam się na szosie w TdP.

Niedzielna jura z Andrzejem - Ogrodzieniec terenami.

Niedziela, 25 marca 2012 · Komentarze(4)
Na plac docieram trochę spóźniony, nastawiam się że będę gonił chłopaków ale okazuje się, że czekają jeszcze na Pawła. Wspólnie z Andrzejem (Andi333), Pawłem (pawell) i Łukaszem ruszamy na Balaton, gdzie czeka już Krzychu (Krzychu22). Na Sosinkę przez betony tam zgarniamy drugiego Krzycha (Kysu) i razem znaną prostą uderzamy na Bukowno. W Bukownie miał dołączyć Zetor, przynajmniej tak deklarował na forum. Niestety nie dojechał, Krzychu dzwonił do niego ale też nie udało się skontaktować. Postanawiamy ruszyć dalej, szutrami do Olkusza a stamtąd na Rabsztyn, gdzie urządzamy większy postój i uzupełniamy energię. Dalej ruszamy czerwonym rowerowym na Ogrodzieniec, po drodze jeszcze wbijamy na niebieski pieszy (zwykle tą część trasy zwykliśmy robić w deszczu, dzisiaj dla odmiany super pogoda). Chłopaki nie bardzo w formie, Pawła dopada kontuzja kolana a Krzychu (Kysu) jak zwykle robi się głodny i odczuwa braki energetyczne. Robimy trochę więcej postojów niż zazwyczaj. Pod budą w Ogrodzieńcu kolejny popas, w robocie też się coś wysypało i dzwonią na dyżurny telefon (w ten weekend przypadła moja kolej). Postanawiamy ruszyć najkrótszą drogą do domu. Andrzej prowadzi przez Łazy, Łosień, Strzemieszyce , Kazimierz (tam żegnamy się z Krzychami) i dalej podjazd pod Lenartowicza. Tutaj czekam na resztę ekipy, gadając z Andrzejem na tematy okołorowerowe itp. Po kilkunastu minutach jesteśmy znów razem, żegnamy się i ruszam z Łukaszem w kierunku Kieleckiej, później na przestrzał udaje się do domciu.

Ogrodzieniec

Ekipa FR.ORG bez Andrzeja pstrykającego fotkę
Reszta fotek Andrzeja

Kolejna setka z Andrzejem

Niedziela, 18 marca 2012 · Komentarze(6)
Kategoria 101-200km
Mój napęd zaniemógł ostatnio. Poskładałem coś ze zużytych części z zamiarem przyłączenia się w dniu dzisiejszym do wspólnego kręcenia z Andrzejem jako, że preferował asfalty gdzie nie ma takich obciążeń. Wypad zaczął się pechowo. Wyjechałem o 8:20 spod bloku 2 obroty korby i zerwałem łańcuch. Skróciłem o 2 ogniwa, skułem. Dzwonię do Andrzeja, że się trochę spóźnię. Dojeżdżam do skrzyżowania pod Orionem i znów łańcuch strzela. Z roweru robię hulajnogę i śmigam nią do domu po stary łańcuch. Szybko zakładam smaruję i w drogę. Na placu mocno spóźniony zastaje na miejscu Andrzeja (andi333), Pawła(pawelll), Adama(limit) i Damiana(Doms). Plan na dzisiaj to Ojców. Damian deklaruje, że przejedzie z nami na Bukowno. Andrzej wrzuca swoje ostre jak brzytwa tempo, które o dziwo dzisiaj mi wcale nie przeszkadza (chyba tydzień dojazdów do roboty i organizm przywykł, a może to regularne przebieżki po parku). Jednak nie wszystkim ono odpowiada, Damian i Adam, który wczoraj machnął setkę postanawiają pojechać własnym tempem aby nas nie wstrzymywać. Prosta na Bukowno również mocno, pod fontanną chwila odpoczynku i sesja zdjęciowa (woda dalej zakręcona). Później terenami na Olkusz a następnie kierunek Pieskowa Skała. Fajne serpertynki, widoczki ze skałkami i super pogoda (po jednym z większych podjazdów ściągamy nadmiar ciuchów, oj dawno w krótkich nie śmigałem :)). Z Pieskowej ruszamy na Skałe, powrót przez Trzyciąż i odbijamy na Troks (zwany Torx-em :) ), Rabsztyn, Olkusz. Z Olkusza powrót taki sam, jedynie z Sosinki ruszamy betonami. Na drogach sporo motocyklistów (chyba jakieś otwarcie sezonu czy coś).

Pod koniec dzisiejszej jazdy napęd zaczął mieć swoje humory. Przeskakiwanie łańcucha na blacie stało się normą i strasznie wkurza. Oby nowy zestaw naprawczy szybko dotarł. Ciekawe jak się będzie ujeżdżało inaczej stopniowana kasetę 11-34 :)

Pierwsza setka w tym sezonie z Andrzejem

Sobota, 10 marca 2012 · Komentarze(2)
Kategoria 101-200km
Andrzej zaproponował wypad na Ogrodzieniec asfaltami. Po umieszczeniu wpisu na FR do osób chętnych na wypad dołączył niespodziewanie Marcin. Wyruszyliśmy w 4 spod placu: ja, Andrzej, Paweł i Marcin. W Strzemieszycach za przejazdem kolejowym dołączył do nas Krzychu i już w komplecie pomknęliśmy na Łosień i drogą na Ogrodzieniec wiodącą przez fajny podjazd pod Mitręgę. Na szczycie tam gdzie skałki pierwszy większy posiłek. Na podzamcze dostajemy się w miarę sprawnie i chwilę spędzamy pod sławną budą :) Jedzie się dobrze. Pada propozycja jazdy na Pilicę, aby do planowanej setki dobić. Fajne zjazdy, wiatr w plecy i jesteśmy szybko na miejscu. Powrót to moja propozycja przez Złożeniec, Kwaśniów Górny w kierunku Kluczy. Tutaj dostajemy wiatrem prosto w twarz (wmordewind) Początkowo prowadzi Andrzej później ja wbijam na przód. Do Kluczy wespół z Andrzejem podkręcamy tempo. W Kluczach decydujemy się na powrót przez Chechło. Po drodze odwiedzamy bunkier, Andrzejowi ten pomysł się nie bardzo podoba więc rusza wcześniej. Prowadzę pozostałą trójkę, na przodzie zimno i ciężko ale daje radę równym tempem cisnąć. Gdzieś po drodze odnajduje się Andrzej. Na skręcie na Okradzionów spotykamy Zetora chwile gadamy - wyrusza zrobić jakieś kółeczko treningowe. Dalej znów na przodzie, nie ma lekko - chłopaki chyba testują moją wytrzymałość bo nikt nie pcha się do przodu :) Jedziemy przez Rudy a później przez zwałkę na Strzemieszyce. W Strzemieszycach żegnamy Krzycha i jedziemy dalej. Początkowo mieliśmy na Kaziemierz uderzyć. Dróżniczka odcina Marcina od reszty grupy. Ja gonię Andrzeja który nie słyszy jak go wołamy, Paweł czeka na Marcina. Z Andrzejem wracamy pod przejazd kolejowy i rodzi się plan aby wrócić przez Braci Mieroszewskich. Droga w Strzemieszycach dalej w remoncie i nieludzko rozkopana (stąd km w terenie :) ). Koło wiaduktu przy Expo łapie mnie kryzys, 3 kanapki jako zaopatrzenie na dzisiejszą wyprawę i ostatni posiłek zjedzony 3 godziny temu to trochę mało. Robi mi się ciemno przed oczami. Na szczęście Andrzej ratuje sytuację szybko przyswajalnymi węglami w postaci czekolady. Już jest lepiej. Aby ominąć MEC i długi podjazd, jedziemy drogą koło szpitala. Tam żegnam się z resztą, Marcin uderza na prawo, Paweł z Andrzejem na lewo, mnie blokują jakieś auta i jadę najkrótszą drogą do domu na wprost przez osiedle Mec. Następnym razem wezmę jakieś awaryjny zapas energii w postaci czekolady :)
Fotka przy skałce po pokonaniu podjazdu na Mitręgę Źródło: album Andrzeja.

Okolice z Krzyśkami - Mysłowice, Giszowiec, 3 stawy, park chorzowski i Stawiki

Niedziela, 13 listopada 2011 · Komentarze(3)
Kategoria 101-200km
Wczoraj spędziłem dłuższą chwilę w warsztacie grzebiąc przy rowerze i m.in wymieniając łożyska w supporcie. Dzisiaj postanawiam trochę sobie odbić wczorajszy brak jazdy. Zgodnie z planem wyruszam na Juliusz, troszkę przed czasem aby dostroić nowe ustawienia mostka i siodła (to w ramach doskonalenia lotów przez kierę, mostek niżej i na minus żeby łatwiej można było wykonywać). Na miejscu jestem z 30 min zapasem i kręcę się w pobliżu wykonując regulację i dochodząc do optymalnych ustawień. O 9:00 pojawia się Krzychu (Krzychu22) i wyruszamy terenami do drugiego Krzycha. Nowa trasa prowadzona jest prawie w 100% terenami z bajeranckim singlem między gęsto porośniętymi drzewkami. Kręcimy się po tych terenach dobrą godzinkę, słonko zaczyna nieśmiało wyglądać zza chmur i zapowiada się ładna pogoda. Niestety gdy dojeżdżamy do Krzycha pod dom znów się chowa i robi się zimno :) Dzwonimy do Barney-a, który gdzieś zgubił rękawiczki i postanawiamy mu jakieś dostarczyć spotykając się w parku chorzowskim. Do parku jedziemy bardzo okrężną drogą zahaczając m.in o lasy w okolicy Krzycha z tunelem wjazdowym do kopalni :), Janinę, 3 stawy. Stamtąd ruszamy do DK86 jakimiś bokami i dalej na Silesię i park. W parku próbuje się z Barneyem skontaktować i dostaje sms, że pojechał do babci i nie da rady. W parku robimy też dłuższy postój na uzupełnienie braków energetycznych, który kończy się śmiechawą ( Ciekawe co by było jakby Cannondale odważył się zrobić ramę taką jak Kross? :) ). Postanawiamy pokręcić się po bandach, porządkując nieco liście na ich drodze. Robimy kilka kółek i jedziemy zobaczyć jak radzi sobie ekipa DH. Później wracamy znów wzdłuż DK86 i na Dąbrówce odbijamy na legendarne Borki i Stawiki. Chwilę się tam kręcimy w okolicach ludowego i ruszamy w stronę domu przez Centrum i Dańdówkę (tam się żegnamy z Krzychem, który wraca na Mysłowice przez Niwkę). Z Krzychem znów wjeżdżamy w jakieś chaszcze w okolicy Jacka, w pewnym momencie lądujemy w czyimś ogródku :). W końcu dostajemy się na główną drogę w Klimontowie, gdzie postanawiam pojechać z Krzychem na Kazimierz. Oczywiście znów terenami i bokami. Na zyzgaku z torami żegnam się z Krzychem i samotnie ruszam na Lenartowicza przez nieoddany do użytku wiadukt nad S1. Na Mecu ciut wydłużam kręcąc się koło garażów aby dobić do 101km i zarazem sprawdzając jak przesunięty środek ciężkości ma wpływ na łatwość poderwania się do lotu przez kierę na stromych zjazdach :)

Fotka którą podkradłem Krzychowi:

Terenowy wypad w okolice - Rajd Niepodległości Sosina/Kazimierz G. 12k km wykręcone :)

Piątek, 11 listopada 2011 · Komentarze(2)
Kategoria 101-200km
Zgodnie z ustaleniami z wątku sosnowieckiego na forumrowerowe.org spotkaliśmy się w składzie Andrzej, Krzyśki, Piotr na wiadukcie nad S1 na Lenartowicza ok. godz. 10:00 aby ruszyć na Pogorię. Krzychu prowadził terenami i jechało się całkiem fajnie, w jednym miejscu zaatakowała mnie gałąź ale opanowałem sprzęt. Była to zapowiedź tego co działo się później :) Nobby Nic całkiem dobrze się spisuje w terenie i szerszy kapeć 2.25 na tyle lepiej się sprawdza. Na Pogorii zgodnie z ustaleniami dołączyli Olek i Paweł. Zaraz po powitaniu jak ujechaliśmy parę metrów wpakowałem się kawałek płyty chodnikowej, przód z racji tego że było grząskie podłoże zakopał się i wykonałem klasyczne OTB :) Z Pogorii kierunek na Bukową Górę (zwaną też mylnie Dębową :)), następnie Sikorka, Tucznawa, Błędów, Laski (odwiedzamy SPA), Krzykawka, Sławków terenami na Sosinę. Po drodzę zaliczam kolejny mały wypadek, gałąź wplątuje mi się w kierę i stawia koło pod kątem 90 stopni (strasznie jakiś pechowy ten wypad). Na dywanowym moście odłącza się Andrzej z Piotrem. Na Sosinie przygotowania do rajdu niepodległości, postanawiamy ją objechać w kółko - później dłuższa chwila na oglądanie zmagań samochodów rajdowych z czasem. Powrót przez betony i Kazimierz. Tam w parku kolejny rajd. Przyglądamy się jeszcze chwilkę. Olek i Paweł z racji tego że robi się zimno postanawiają ruszyć w drogę powrotną, my z Krzychem jeszcze czekamy na objazd Subaru i też się zwijamy. Żegnamy się na światłach ja ruszam na Lenartowicza i wydłużam powrót jadąc przez gwiezdną aby nabić setkę.

Dzisiaj przekroczyłem 12k km w sezonie (na BS udokomentowane niespełna 9k bo późno rozpocząłem prowadzić dziennik) - mój cichy cel został osiągnięty :)

A zapomniałbym na poczet pechowości wypadu - na Sosinie okazuje się, że trochę wygiąłem hak i znów prostowanie czeka :)




Sosina - obserwujemy Rajd Niepodległości

Coś nadjeżdża

Jeden z uczestników z mocno patriotycznymi akcentami :)

Etap na Kazimierzu Górniczym - przygotowania przedstartowe. Niektórzy postanowili wozić pilota w bagażniku

Wypad na jurę czyli rowerem po szlakach pieszych w okolicach Złotego Potoku.

Niedziela, 6 listopada 2011 · Komentarze(6)
Kategoria 101-200km
Na niedzielę została obrana trasa Krzyśka (Krzychu22) w malownicze okolice Złotego Potoku w kierunku Morska. Punktualnie o 7:30 stawiam się pod placem zgodnie z ustaleniami z wątku sosnowieckiego na forumrowerowe.org. Na miejscu jest już Andrzej, niedługo później zjawia się Piotr i Krzychu (Kysu). W trakcie dzwoni Jacek, że flapka robi i z małą obsuwa ruszamy wspólnie na molo na Pogorii, gdzie ma dołączyć Krzychu z Dominikiem (zetor65). Trasa jest zaplanowana przez Krzycha więc gdzie się da to śmigamy terenami. W okolicy Siewierza odłącza się od nas Piotr ze względu na koniec limitu czasowego przewidzianego na jazdę. Dalej ruszamy w kierunku Myszkowa asfaltami. Tutaj chłopaki nieźle dają czadu, prędkość oscyluje cały czas w granicach 30km/h i ustawiamy się w pociąg dając co jakiś czas zmiany. Tak niepostrzeżenie gubimy Jacka i towarzyszącego mu Andrzeja. W Myszkowie pod urzędem robimy postój na uzupełnienie paliwa. Niedługo później wszyscy jesteśmy w kupie. Za Myszkowem już tylko długi zjazd do Złotego Potoku. Tam kolejny postój pod zamkiem i szukanie opcji gdzie by się pokręcić po szlakach. Wbijamy na zielony, który w późniejszym etapie staje się mocno nierowerowy (kłody w poprzek drogi itp. atrakcje :)). Po przemęczeniu tego odcinka zaczynają się szuterki, dojeżdżamy do asfaltów i kolejnego zamku. Tutaj następuję podział grupy, dołączam do Krzychów bo czuje niedosyt terenów, reszta planuje powrót po asfaltach. Ruszamy pieszymi szlakami na Morsko zahaczając o Mirów i Bobolice robimy kolejny odcinek czerwonego szlaku orlich gniazd. W lasach kolorowo i widoczki fajne. Po drodze trochę ciekawych skałek. Od zamku w Bobolicach dostaje jakiegoś powera, jedzie mi się naprawdę lekko i cisnę mocno do przodu. Na Morsko z racji tego, że robi się późno zbaczamy na niebieski pieszy. Z Morska po asfaltach do Zawiercia. Sił mam sporo ale czasowo ciężko byłoby zdążyć na 17:00 więc zostaje opcja pociąg z chłopakami. Fuksem łapiemy spóźniony pociąg na Gliwice, z Krzychem wysiadamy na Gołonogu i ciśniemy na Kazimierz po terenach przez park. Ja kończę drogą przez wiadukt nad S1 i podjazdem pod Lenartowicza, który zupełnie nie robi na mnie wrażenia. W domu jestem grubo przed 17:00.