Niedzielna jura z Andrzejem - Ogrodzieniec terenami.

Niedziela, 25 marca 2012 · Komentarze(4)
Na plac docieram trochę spóźniony, nastawiam się że będę gonił chłopaków ale okazuje się, że czekają jeszcze na Pawła. Wspólnie z Andrzejem (Andi333), Pawłem (pawell) i Łukaszem ruszamy na Balaton, gdzie czeka już Krzychu (Krzychu22). Na Sosinkę przez betony tam zgarniamy drugiego Krzycha (Kysu) i razem znaną prostą uderzamy na Bukowno. W Bukownie miał dołączyć Zetor, przynajmniej tak deklarował na forum. Niestety nie dojechał, Krzychu dzwonił do niego ale też nie udało się skontaktować. Postanawiamy ruszyć dalej, szutrami do Olkusza a stamtąd na Rabsztyn, gdzie urządzamy większy postój i uzupełniamy energię. Dalej ruszamy czerwonym rowerowym na Ogrodzieniec, po drodze jeszcze wbijamy na niebieski pieszy (zwykle tą część trasy zwykliśmy robić w deszczu, dzisiaj dla odmiany super pogoda). Chłopaki nie bardzo w formie, Pawła dopada kontuzja kolana a Krzychu (Kysu) jak zwykle robi się głodny i odczuwa braki energetyczne. Robimy trochę więcej postojów niż zazwyczaj. Pod budą w Ogrodzieńcu kolejny popas, w robocie też się coś wysypało i dzwonią na dyżurny telefon (w ten weekend przypadła moja kolej). Postanawiamy ruszyć najkrótszą drogą do domu. Andrzej prowadzi przez Łazy, Łosień, Strzemieszyce , Kazimierz (tam żegnamy się z Krzychami) i dalej podjazd pod Lenartowicza. Tutaj czekam na resztę ekipy, gadając z Andrzejem na tematy okołorowerowe itp. Po kilkunastu minutach jesteśmy znów razem, żegnamy się i ruszam z Łukaszem w kierunku Kieleckiej, później na przestrzał udaje się do domciu.

Ogrodzieniec

Ekipa FR.ORG bez Andrzeja pstrykającego fotkę
Reszta fotek Andrzeja

Komentarze (4)

Jak się wpadnie w dobry rytm to szkoda go psuć przerwą jak takiej potrzeby nie ma. Nie ma co mierzyć przerw z zegarkiem w ręku, bo stopień włożonego wysiłku może być różny w zależności od terenu w jakim się porusza (asfaltowa prosta a podjazd w terenie). Po prostu robi się przerwę kiedy jest potrzebna i generalnie jak już stanąć to na większy posiłek regeneracyjny. Na bieżąco można podjadać zapakowane do kieszonki koszulki jakieś suszone owoce czy czekoladę. Zrobiłem tak ponad 200 km i nie był to wyczyn.

Nasze średnie przecież nie są jakieś z kosmosu. Na prostych ok 30km/h, trochę szybkich zjazdów na blacie to później wychodzi taka średnia. Myślę, że nie jeździmy jakoś specjalnie szybko. Jak jeździliśmy w ubiegłym sezonie na masy do Zabrza, Gliwic to sam tyle śmigałeś. Gdzie się podziała tamta kondycja Limita? A może tą nową Meridkę oszczędzasz ? :)
Mam nadzieję, że zrobimy jakiś wypad w najbliższy weekend.


t0mas82 13:28 poniedziałek, 26 marca 2012

Kiedyś ktoś mi mówił, że przy długich dystansach na rowerku to powinno to wyglądać tak, że jedziesz 45-60 min. i potem 5-10 min. przerwy na futrunek, wyrównanie oddechu i inne takie.
Jak sam jadę to generalnie trzymam się tego schematu i jakoś 100km zrobić wtedy to nie wyczyn.
Ale też jadę wolniej. Z Wami to nie dość że gonitwa to postojów mniej.
Zresztą popatrz na moje średnie i na Twoje. Różnica jest widoczna. Ja po prostu w Waszym tempie nie jestem w stanie jechać. Chciałbym ale nie daję rady niestety.
Czasem dobiję do startów z Placu Papieskiego ale pewnie po drodze będę odpadał :-/

limit 11:46 poniedziałek, 26 marca 2012

E tam czepiamy od razu :) Sam musisz przyznać, że tak szybki metabolizm nie jest normalny.
Kysu potrafi być po 15 minutach po ostatnim posiłku znów głodny :) Na 5 godzin jazdy ze 2 popasy większe muszą być, nawet ja nie jestem w stanie tyle bez paliwa przejechać :)

t0mas82 10:07 poniedziałek, 26 marca 2012

Tak się tego Kysa czepiacie o to jedzenie jakby to było nienormalne. To Wy jesteście jacyś nie z tej planety :-p Ja też jak jadę to lubię się co jakiś czas zatrzymać poszamać. A z Wami jak się jedzie to 5 godzin gonitwy z jednym marnym popasem.

limit 08:51 poniedziałek, 26 marca 2012
Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa uwala

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]