Pierwsza setka w tym sezonie z Andrzejem

Sobota, 10 marca 2012 · Komentarze(2)
Kategoria 101-200km
Andrzej zaproponował wypad na Ogrodzieniec asfaltami. Po umieszczeniu wpisu na FR do osób chętnych na wypad dołączył niespodziewanie Marcin. Wyruszyliśmy w 4 spod placu: ja, Andrzej, Paweł i Marcin. W Strzemieszycach za przejazdem kolejowym dołączył do nas Krzychu i już w komplecie pomknęliśmy na Łosień i drogą na Ogrodzieniec wiodącą przez fajny podjazd pod Mitręgę. Na szczycie tam gdzie skałki pierwszy większy posiłek. Na podzamcze dostajemy się w miarę sprawnie i chwilę spędzamy pod sławną budą :) Jedzie się dobrze. Pada propozycja jazdy na Pilicę, aby do planowanej setki dobić. Fajne zjazdy, wiatr w plecy i jesteśmy szybko na miejscu. Powrót to moja propozycja przez Złożeniec, Kwaśniów Górny w kierunku Kluczy. Tutaj dostajemy wiatrem prosto w twarz (wmordewind) Początkowo prowadzi Andrzej później ja wbijam na przód. Do Kluczy wespół z Andrzejem podkręcamy tempo. W Kluczach decydujemy się na powrót przez Chechło. Po drodze odwiedzamy bunkier, Andrzejowi ten pomysł się nie bardzo podoba więc rusza wcześniej. Prowadzę pozostałą trójkę, na przodzie zimno i ciężko ale daje radę równym tempem cisnąć. Gdzieś po drodze odnajduje się Andrzej. Na skręcie na Okradzionów spotykamy Zetora chwile gadamy - wyrusza zrobić jakieś kółeczko treningowe. Dalej znów na przodzie, nie ma lekko - chłopaki chyba testują moją wytrzymałość bo nikt nie pcha się do przodu :) Jedziemy przez Rudy a później przez zwałkę na Strzemieszyce. W Strzemieszycach żegnamy Krzycha i jedziemy dalej. Początkowo mieliśmy na Kaziemierz uderzyć. Dróżniczka odcina Marcina od reszty grupy. Ja gonię Andrzeja który nie słyszy jak go wołamy, Paweł czeka na Marcina. Z Andrzejem wracamy pod przejazd kolejowy i rodzi się plan aby wrócić przez Braci Mieroszewskich. Droga w Strzemieszycach dalej w remoncie i nieludzko rozkopana (stąd km w terenie :) ). Koło wiaduktu przy Expo łapie mnie kryzys, 3 kanapki jako zaopatrzenie na dzisiejszą wyprawę i ostatni posiłek zjedzony 3 godziny temu to trochę mało. Robi mi się ciemno przed oczami. Na szczęście Andrzej ratuje sytuację szybko przyswajalnymi węglami w postaci czekolady. Już jest lepiej. Aby ominąć MEC i długi podjazd, jedziemy drogą koło szpitala. Tam żegnam się z resztą, Marcin uderza na prawo, Paweł z Andrzejem na lewo, mnie blokują jakieś auta i jadę najkrótszą drogą do domu na wprost przez osiedle Mec. Następnym razem wezmę jakieś awaryjny zapas energii w postaci czekolady :)
Fotka przy skałce po pokonaniu podjazdu na Mitręgę Źródło: album Andrzeja.

Komentarze (2)

Dzięki :) Za tydzień Andrzej też planuje coś 100+ km także buduj bazę na dojazdach do roboty.

t0mas82 18:50 sobota, 10 marca 2012

Gratki pierwszej setki w sezonie. Przemyśliwałem dziś czy by do Lublińca nie uderzyć ale zrezygnowałem z pomysłu i ograniczyłem się do Tarnowskich Gór. Dziś bym z Wami rady nie dał. Zwłaszcza, jak patrzę na Twoją średnią.

limit 17:47 sobota, 10 marca 2012
Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa atoma

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]