Późnym wieczorkiem koło godziny 21:00 wychodzę zrobić małą przebieżkę przed snem :-) Monika w tym czasie zajmuje się działalnością Rowerowej Norki. Zakładam słuchawki, puszczam coś energetycznego i śmigam. W sumie robię 2 długości na koksownie i z powrotem. Pod koniec kilka podbiegów mocniejszym tempem. Trochę statystyki: Dystans: 18,2km Czas: ~1:26:00
Inne statystki: Ilość kierowców nieumiejących używać świateł i walących długimi po oczach: 10 Ilość kierowców, którzy potrafią odpowiednio używać świateł: 2 Spotkani piesi typu Batman: 2 Spotkani biegacze: 0 Spotkani rowerzyści (w tym bez oświetlenia): 1 (1) ;-)
Wieczorkiem po kolacji jakoś nie mogę wysiedzieć tak bezczynnie w domu, nie chce mi się też grzebać przy kompie instalując soft bo wystarczy mi tydzień przy kompach w pracy :). Ruszam więc o 21:30 aktywnie spędzić wieczór i zrobić małą przebieżkę spokojnym tempem. Trasa biegowa to z założenia dwie rundki koksownia i powrót do skrzyżowania. Po pierwszej rundce 10km fajnie się już biegnie. Jestem rozgrzany, łapię równe tempo, oddech się wyrównuje i czuję się tą lekkość ruchu. Przy 2 rundzie zupełnie przypadkiem dowiaduje się, że Monika już wraca busem do domu więc postanawiam zawrócić i biegnę na spotkanie na przystanek :) Po drodze w Łośniu mijam biegacza i go pozdrawiam - szok jednak ktoś tu też biega.
Trochę statystyki: dystans: ~18km czas: ~1:30:00
Od przystanku przy szkole wracamy już wspólnie z Moniką spacerkiem do domku by niedługo później oddać się w objęcia Morfeusza. W końcu można się wyspać do oporu bo jest weekend. A tymczasem gdzieś w okolicach Twardogóry uczestnicy 9 edycji Tropiciela szwędają się po lasach z czołówkami szukając punktów kontrolnych.
Wyruszam po kolacji o 21:00. Na wstępie krótka rozgrzewka i rozciąganie. Trasa: na koksownie i z powrotem. Dystans 9.47km Czas: 0:49:13 ciągłego biegu zakończonego 200m sprintem. Przebieżki: z racji późnej godziny brak :(
Rano przed śniadankiem postanawiam trochę rozruszać mięśnie i zrealizować dłuższe wybieganie. Wyznaczam sobie cel, dobiec ul. Koksowniczą do skrzyżowania z Gołonoską. W sumie z drogą powrotną daje to dystans ok. 17km. Monika w tym czasie zajmuję się Rowerową Norką aktualizując dostępny asortyment. Krótka rozgrzewka i śmigam. Biegnie się dobrze, po drodze sporo podbiegów w tym jeden całkiem pokaźny za skrętem na Kazdębie. W sumie przebiegnięcie całości zajmuje mi 1:29:00. Na koniec kilka przebieżek i zakupy w miejscowym sklepie w Łośniu. W domku czeka już na mnie pyszne śniadanko - dziękuje :*
Do koksowni i z powrotem. Po drodze spotykam rowerzystę na składaku, który jedzie na nocną zmianę do pracy. Pod górkę udaje się go nawet wyprzedzić. Chwila rozmowy, rowerzysta przekracza bramę, a ja biegnę dalej. Dystans: 9.47km Czas: 0:50:19 Bieg właściwy kończę 400m sprintem, później jeszcze kilka przebieżek i do domku.
Po kolacji postanawiam rozbiegać zakwasy i zrobić jakąś dychę wolnym tempem. Monika w trosce o moje bezpieczeństwo wyposaża mnie w 2 opaski odblaskowe na nogi i jeden z odblasków Bikestats, które właśnie, dzisiaj pojawiły się w ofercie Rowerowej Norki.
Krótka rozgrzewka i śmigam. Na początku czuję mięśnie ud, ale w połowie trasy już się fajnie rozgrzały i biegnie się dobrze. Trochę statystyki: Dystans: 9.47km ciągłego biegu Czas 0:55:00 Na koniec kilka przebieżek i wracam robić wpisy :) Pozdrawiam wszystkich czytających!
Rano budzę się o 5:00 z ostrym bólem brzucha, takim jakiego chyba nigdy jeszcze nie miałem. Na szczęście ból ustaje ale czuje się jakoś słabo. Kładę się ponownie spać. Dziś z Moniką mieliśmy jechać na Helenkę - niestety nici z planów. Po 11:00 do Moniki dzwoni Aniuta i wpada później w odwiedziny na kawę. Następnie Monika korzysta z okazji i jedzie odprowadzić Anię, przy okazji robiąc przeciąg na Kellys-ku i testując błękitną szosę Meridy. Ja zostaję w domku i zamulam na łóżeczku słuchając muzyki. Wieczorem coś mnie już nosi, nie lubię tak siedzieć bezczynnie. Czuję się już lepiej więc postanawiam, że wyskoczę chociaż pobiegać. Najpierw w ramach rozgrzewki biegowej na Ząbkowicką do Taty Moniki coś odebrać i do sklepu w Łośniu. Następnie, po przekazaniu powyższych Monice, od domku już bez postojów na Koksownie i z powrotem. Klimatycznie wygląda droga na koksownie po zmroku. Te światła, mgła, płonącą wieża - żałuję, że nie miałem aparatu ze sobą.
Trochę statystyk: 1. rozgrzewka ok. 3km. 2. biegł właściwy: 4.74km x 2 = 9,48km ciągłego biegu w czasie 0:52:00 zakończonych sprintem. Chyba nie jest tak źle jak na tak długi okres, gdzie nie biegałem. Pozdrawiam wszystkich czytających!
Damian od dłuższego czasu mówił mi abym zrobił jakieś większe wybieganie i spokojnie mógłbym wystartować na dystansie maratońskim. Ten pomysł chodził mi po głowie ale nie miałem go kiedy zrealizować. Dzisiaj postanowiłem podjąć wyzwanie. Najpierw na 1,5h przed wyjściem na przebieżkę postanawiam załadować glikogenowy bak. Dzisiaj lekki eksperymentalny posiłek przedtreningowy w postaci 2 bananów i całej 65 konnej czekolady :) Wybiegam z domu około 22:00. Rozgrzewka i rozciąganie tym razem solidniejsze, zabieram też ze sobą malutką buteleczkę mineralnej. Biegnie się dobrze, nie żyłuje czasów - idę raczej na dystans. Po zrobieniu dystansu półmaratonu organizm przestawia się w dziwny tryb. Oddech się stabilizuje, tempo chyba nieco siada ale biegnie się lekko bez oporów. Wydaje mi się, że mógłbym takim tempem zrobić cały maraton, ale żeby nie przeciążać zbytnio stawów (nie są chyba przyzwyczajone do takich dystansów na raz, zwłaszcza że dla odmiany śmigałem po twardej nawierzchni) kończę na tych 10 kółkach ze sprintem na ostatnim. Czasy przedstawiają się następująco:
10 kółeczek po 3km = 30km 0 (dobieg): 00:01:35 1: 00:15:07 2: 00:15:34 3: 00:15:39 4: 00:15:58 5: 00:16:14 6: 00:16:03 7: 00:16:16 8: 00:16:13 9: 00:16:17 10: 00:15:03 (ostatni 1km to szybsze tempo z mocnym finiszem)
RAZEM z dobiegiem: 02:40:03 ciągłego biegu :)
Przesłuchanych albumów 3 w tym jeden 2-krotnie. Przezornie wziąłem mp3 bo przez 2h40min chyba bym się zanudził. W parku nic takiego się nie działo odwrotnie proporcjonalnie do wysłanych patroli policji mijanych podczas biegu. PS. Uzupełnienie energii przed treningiem się sprawdziło, żadnych sensacji ze strony brzucha nie doświadczyłem :)
Dzisiaj krótki i lekki trening. Krótki z uwagi na to, że wybiegłem grubo po 23:00 bo się zasiedziałem nad dodawaniem wpisu z dzisiejszego rowerowania. Wykonane marne podtrzymujące - mam nadzieję :) - formę 3 kółka po 3km = 9km. Tempo rekreacja: 0 (dobieg): oo:o1:42 1: 00:15:52 2: 00:15:53 3: 00:15:47
Rower towarzyszy mi od dzieciństwa, gdzie wolny czas spędzało się śmigając po osiedlowych chodnikach i tam też zdobywało umiejętność jazdy. Pelikan, Wigry3, pokomunijny BMX później pierwszy poważniejszy góral Merida Kalahari i pierwsze dalsze wakacyjne wycieczki. Później jakoś tak się potoczyło, że za wiele nie jeździłem.
W 2011r. postanowiłem zakupić nowy rower Krossa LEVEL A6 z myślą by dojeżdżać regularnie do pracy i od tego czasu się zaczęła rozwijać rowerowa pasja. Dzięki niej poznałem wielu ciekawych znajomych zarażonych cyklozą i spotkałem moją drugą połowę, towarzyszkę życia, która toleruje mnie takim jakim jestem :)
Nie gonię za nowinkami technicznymi i lżejszymi wagowo komponentami itd. Najwięcej radości czerpie z minimalizmu i jazdy na najprostszych w konstrukcji rowerach. Od złożenia pierwszego ostrego koła zakochany w takich rozwiązaniach. Buduję rowery od podstaw i sam je serwisuje. Od jakiegoś czasu składam również koła czyli ostatni element jaki zostawiałem w rękach serwisów zewnętrznych. Jak coś nie wyjdzie mogę być tylko zły na siebie, że coś spartoliłem :)
Rowerem poruszam się wszędzie, gdzie tylko się da i bez względu na warunki pogodowe.
Do zobaczenia na trasie!