Dzisiaj pogoda o niebo lepsza niż wczoraj. Śmigało się całkiem przyjemnie, poza jednym incydentem. W Giszowcu na górce jakiś pajac w dostawczaku minął mnie na gazetę z dużą prędkością skutecznie podnosząc mi ciśnienie. Chciałem chama dorwać na światłach i wytłumaczyć mu ile odstępu powinien zachować ale akurat się zmieniło światło na zielone.
Przejazd w stronę pracy: DST: 23.67km, TIME:0:51:57, AVG: 27.34km/h, MAX: 60.11km/h.
Powrót z wycieczką po sklepach rowerowych w poszukiwaniu sztycy. Na pierwszy ogień Centrum Katowic - Sokolska nie mają nic, poźniej pojechałem wzdłuż DK86 na Dąbrówkę, z Dąbrówki na Szopki i kierunek Janów. Na głównym skrzyżowaniu skręciłem na Nikisz i zaraz podrzędną drogą na Janów. Trafiłem na sklep leżący zaraz na granicy Mysłowic i Janowa o którym mi wspominał Krzychu z charakterystycznym rowerem pospawanym z prętów, należący do programu dobrych sklepów rowerowych. Niestety sztycy nie posiadają i zamawiać nie będą bo się nie opłaci. Sprzedawca polecił poszperać w internecie. Ruszyłem dalej na Sosnowiec drogą obok giełdy, obok sklepu świrów spotkałem Lucka (on chyba się już tam zadomowił :D ). Mówił coś o maratonie w Ogrodzieńcu w tą niedzielę. W dalszej kolejności chciałem odwiedzić plastry miodu (niestety mają zamknięte do 23.09 ze względu na wyjazd na szkolenie - ciekawe z czego chyba jak wydoić więcej kasy od klientów). Zrezygnowany postanowiłem odszukać Sparrow Bike na Pogoni, ale bez dokładnego adresu nie trafiłem tam. Jak już byłem pod żyletą postanowiłem pojechać do Kross-a w Będzinie (tam również nic nie było - gostek Truvativa XR wyciągał, ale od razu powiedziałem mu żeby dał sobie spokój bo robią maks. do 350mm długości). Zwiedziłem też sklep Olimpijczyk (tam kiedyś rodzice mi Wigry 3 zakupili) ale tak jak wszędzie półki świecą pustkami i biednie to wygląda. Chyba sezon rowerowy dobiega końca :) Z Będzina pojechałem nieznaną wcześniej drogą na Zagórze i wyjechałem obok Decathlonu. Czytając komentarz Adama o promocji na czerwone kurteczki z membraną korzystając z okazji zakupiłem takową po 59.99zł. Mieli też przecenione termiczne bluzy (te czarne co ma Krzychu) - rozmiar L przeceniony o 80% za to pasująca na mnie XL tylko o 25% - co za chamstwo :) Nie kupiłem bo szkoda mi było wywalić ponad 90zł, 39zł ładniej się prezentowało w przypadku rozmiaru L.
Dzisiaj lekka mżawka i trochę mokro. Jazda bez tylnego błotnika skutecznie zmoczyła mi szanowne 4 litery :). Ciuchy tradycyjnie suszą się na jednej z szaf w serwerowni - przynajmniej energia cieplna wytwarzana przez sprzęt się nie marnuje. Jechałem ciut wolniej niż zwykle ze względu na panujące warunki na drodze.
Przejazd w stronę pracy: DST: 23.62 TIME:0:58:15 AVG: 24.33km/h MAX: 51.03km/h
W drodze powrotnej zajrzałem do rowerowego w Mysłowicach zapytać o sztyce niestety nie mieli nic co by mnie interesowało. Wymagania mam dość specyficzne: - rozmiar 27.2 długość 400mm - setback (offset) min. 20mm - 2 śruby mocujące - cena do 100zł
Przeglądając specyfikacje wychodzi na to że Ritchey takowe robi - myślałem o modelu Comp Post (kompost :) lub klasę wyżej Pro. Easton robi też takie wsporniki ale cena powala :) Z tańszych to KALLOY lub ichniejsza marka Guizzo. Niestety tam gdzie pytałem nie prowadzą lub nie posiadają. Cóż pozostanie szukać na necie - chyba że takiego Eastona/Ritchey-a ktoś zgoni używanego :)
Dzisiaj ciemno i zimno. Jazda w nogawkach staje się już regułą. Jesień się zbliża, a z nią brzydkie deszczowe dni. Brakuje tylko czegoś cieplejszego na górę (trzeba będzie zakupy w mikesporcie zrobić).
Przejazd w stronę pracy: DST: 23.62km , TIME:0:55:57, AVG: 25.32km/h MAX: 56.42km/h
W drodze powrotnej zahaczyłem o centrum Katowic i sklep rowerowy na Mikołowskiej. Tam zakupiłem ciepłe rękawki a później jeszcze do kompletu nogawki (te które mam już trochę przeżyły i lekko się prują) w bardzo atrakcyjnych cenach. Chciałem dokupić drugiego Nobby Nic-a 2.25 drutówkę na takie wyjazdy jak sobotni, ale niestety jedyny dostępny był zamontowany w białym Cube-ie (chodź była opcja przekładki, jednak potencjalny klient mógłby się burzyć, że opony nie są zgodne z tymi co w specyfikacji :) ) Dłuższą chwilę pomarudziłem jeszcze w sklepie i tak na luźnych rozmowach około-rowerowych ze sprzedawcą - Tomkiem - minęła dobra godzina ( przy okazji pozdrawiam jeśli przegląda blog-a bo zdradziłem się z adresem, kiedy niesłusznie zostałem posądzony przez jego dziewczynę o to, że najdalej byłem rowerem w Pszczynie i nie wiem co to niebieski szlak z Baraniej Góry :) )
Powrót z centrum Katowic wzdłuż DK86, na Dąbrówce odbiłem na Szopienice później Borki, terenem na Stawiki od strony stadionu, Centrum Sosnowca, od Zamkowej kawałek terenu przy garażach i podjazd pod Ersi.
Założyłem na przód Nooby Nic-a 2.25 i zapomniałem skorygować obwodu koła :) Potem jadąc się zastanawiałem co tak ciężko 30km/h wycisnąć. Przez moment myślałem, że te Nic-i są takie ciężkie i dlatego. Otrząsnąłem się jak dojechałem do pracy i dystans nagle skrócił się o blisko 0,5 km :)
Przejazd w stronę pracy: DST: 23.30 TIME: 0:51:20 AVG:27.23km/h MAX: 57.49km/h Powrót z pracy przez Klimontów: DST: 24.88km TIME: 0:57:58 AVG:25.75km/h MAX: 53.20km/h Jechałem dokładnie taką samą trasą jak wczoraj, dalej coś zaniżone te dystanse - muszę dokładnie pomierzyć obwód :)
Po robocie spotkanie z Jackiem (accjacek), Adamem (limit) i Grzegorzem (olo81) pod dworcem PKP w Sosnowcu w ramach umówionego na forum ZMK nocnego wypadu na Dorotkę. Niestety reszta ekipy z różnych względów się nie stawiła na miejscu zbiórki. Ruszyliśmy przez Grota Roweckiego na Pogoń i Będzin, tam zjazd przy zamku na Grodziec i wjazd na Dorotę od dziwnej strony :) Ostrzak na którym porusza się Olo nieźle się toczy po asfaltach, duża w tym rola niskiej wagi i zamontowanych zatrzasków SPD. Na szczycie Dorotki zaskoczyli nas "paparazzi" (Patryk i Piotrek) waląc po oczach flashem :) Sesja zdjęciowa poszła sprawnie, przy okazji przetestowałem aparat w swoim telefonie (nie sprawdza się w takich warunkach). Chwilę pogadaliśmy na szczycie na tematy okołorowerowe. Po zjechaniu z Dorotki pożegnaliśmy się z Adamem i pognaliśmy w kierunku Sosnowca. Olo pożegnawszy się z nami zjechał ślimakiem na Centrum bo czuł niedosyt dzisiejszej jazdy, razem z Jackiem wróciliśmy przez Wawel i Kosynierów kończąc podjazdem pod Ersi. Tam chwilę pogadaliśmy i wróciłem do domu. Jutro z Krzyśkiem górska wyrypa w okolicy Wisły.
Dzisiaj znów wyjechałem ciut późno, spotkałem Leszka na klatce wracającego z roboty więc musiało być grubo po 6:30 :)Temperatura na dworze nie rozpieszczała, termometr wskazał nawet 3stopnie, ja oczywiście dół nogawki a góra na letniaka :) W lasach na Giszowcu pusto, ostatnio nastraszyłem tam jakąś starszą Panią z kijkami do Nordic Walking - dając lekko po klamkach jak mi zastąpiła drogę. Teraz co tamtędy przejeżdżam to się automatycznie usuwa gdzieś w bok, komentując pewnie pod nosem, że znów ten wariat na rowerze jedzie :) Dzisiaj ze względu na pogodę nikt się w gips nie pakował na tej leśnej ścieżce, za to na DDR na Jankego, którą spory odcinek jedzie się pod prąd jak na złość z każdej podporządkowanej chciał się ktoś włączyć do ruchu i trzeba było naprawdę być mega czujnym (wiem coś o tym, bo tydzień po kupnie sprzęta gostek się na tym odcinku we mnie autem wpakował). Kolec w oponie dalej nie namierzony - znów nie chciało mi się wieczorem robić i szybko czas mi zleciał przy kompie :) Dzisiaj muszę się za to zabrać.
Przejazd w stronę pracy: DST: 23.68km , TIME: 0:52:22, AVG: 27.14km/h MAX: 54.64km/h
Późne wyjazdy z domu weszły mi w krew :) Tym razem bez żadnego wspomagania ze strony tirów czy busów i dojechałem jeszcze przed czasem. Wczoraj jak wróciłem nie chciało mi się opony rozbierać więc rano musiałem dokonać dodatkowego dobicia ciśnienia do 4barów :) Przejazd w stronę pracy DST: 23.64 TIME: 0:50:57 AVG: 27.85km/h MAX: 52.25km/h Powrót przez Klimontów i Gwiezdną.
Niestety moje wczorajsze obawy się spełniły, rano jak udałem się do "garażu" po rower zauważyłem że w tylnym kole zostało może z 0,5 bara :). Spóźniony jak nigdy (koniec końców wyszedłem z domu o 6:40) po dopompowaniu koła ruszyłem do pracy. Jechałem jak wariat, ale światła nie chciały się dobrze ułożyć. Na szczęście w okolicy Dańdówki wpadłem w tunel aerodynamiczny w postaci autobusu linii 18, i jadąc miejscami 50km/h dociąłem do rondka na Niwce pod kościołem. W pracy byłem z z drobnym poślizgiem :) Po robocie znów trzeba będzie nabić koło pompką dla koksów :) a później w domu odszukać przyczynę przebijania.
Przejazd w stronę pracy: DST: 23.6km TIME:0:50:42 AVG: 27.92km/h MAX: 57.49km/h
Po wczorajszym pitstop-ie opona dziwnie siadła na obręcz i miała pokaźne bicie góra-dół. Na szczęście w domu szybko opanowałem sytuację - dobiłem wczoraj do 4barów nożną pompką stacjonarną i sama wskoczyła na właściwą pozycję :) Skleiłem też dętkę - była mała dziurka, dzisiaj chyba odwiedzę jakiś sklep (może ten w Mysłowicach na Bytomskiej) i kupię jakąś całą bo w tej chwili obie klejone (jedna już 2 razy :D). Przejazd w stronę pracy: DST: 23.63km TIME: 0:53:40 AVG: 26.42km/h MAX: 56.44km/h.
Powrót z pracy z lekkim poślizgiem, jednak coś jeszcze musi być w oponie bo przełożona dętka znów się przebiła (jak schodziłem po pracy po rower to zastałem flapka z tyłu). Jednak pitstop mnie nie ominął i musiałem go wykonać dzisiaj po robocie - tzw. równowaga musiała zostać zachowana :). Oglądając oponę od środka nic nie znalazłem, może to te ziarenka piasku :) Po robocie skoczyłem po całkiem nową dętkę (wszystkie mam co najmniej raz klejone) do rowerowego w Mysłowicach na Bytomskiej (wziąłem Maxxisa - jakiegoś wylajtowanego ale nie tego ultralighta). Przy okazji pytałem o części zamienne do Tectro Auriga Comp - niestety nie mają. Na razie biedy nie ma z tymi klamkami ale coś się przy tej śrubie od zbiorniczka wyrównawczego leciutko poci. Chwilę jeszcze pogadałem o wrażeniach z jazdy we wczorajszym wyścigu i przy okazji dowiedziałem się, że wyników jeszcze nie ma a zdjęcia będą na twarzoksiążce jak zostaną obrobione. Kolejny przystanek w drodze do domu to sklep rowerowy na Niwce - tam zakupiłem zestaw łatający oraz przy okazji dobiłem ciśnienie do 4 barów i Ralph znów ładnie wskoczył na obręcz (jakiś problem jest z tą zwijką że się nie może ułożyć dobrze przy niższych ciśnieniach). Jak byłem w sklepie dzwonił Andrzej,że ma jakiś problem z kompem i potrzebuje informatyka. Postanowiłem podjechać w drodze powrotnej. Serwis zajął chwilkę i komp ożył - jak również Andrzejowy szablon bloga na BS, który się posypał po wczorajszych przeróbkach. Pogadaliśmy jeszcze dłuższą chwilę. Do domu wróciłem jak się zaczęło już robić ciemno. Mam nadzieje, że ciśnienie do jutra potrzyma co by rano nie robić kolejnego pitstopa :)
Przejazd w stronę pracy: DST: 23.68km TIME: 0:52:15 AVG:27.20km/h MAX: 49.75. Musze sobie gdzieś zapisać: "Będę zakładał błotniki gdy pada (przynajmniej jeden z przodu)" :) Dzisiaj z pośpiechu nawet tego przedniego nie założyłem i przyjechałem do roboty gustownie upaćkany w błotku z mokrym tyłkiem :D Na szczęście suche ciuchy na przebranie czekały na miejscu, a te mokre się suszą na jednej z szaf z serwerami. Poza tym w czasie jazdy jakiś kierowca zwrócił mi uwagę, że mnie prawie nie widać - może miał rację ale moja lampka którą mam normalnie na tyle jest u Krzycha odkąd mu pożyczyłem podczas nocnego powrotu.
Po robocie wypad na masę do Zabrza. Sądząc po tym nieśmiało wychodzącym słońcu będzie dobra pogoda, która wynagrodzi poranne deszcze.
Wypad na masę udany w składzie Jacek, Adam i moja skromna osoba. Olo81 niestety nie stawił się dzisiaj i nie miałem okazji zobaczyć jego ostrzaka na żywo. Przejazd do Zabrza z małym terenowym incydentem (GARMIN pokazał nam fajny skrót przez betonowe płyty i błotko). Pogoda dopisała, tylko na początku trochę postraszyło burzą. Masa podobnie zorganizowana jak w Gliwicach (wsparcie Policji w postaci dwóch aspirantów na motorkach obstawiających skrzyżowanie i bawiących się sygnałami dźwiękowymi i świetlnymi:)). Tempo przejazdu masy wyraźnie wolniejsze niż gliwickie dlatego cała impreza trochę się przeciągła. Powrót bez większych niespodzianek z pożyczonymi od Adama akumulatorami do mojej lampki przedniej i małej diodówce z Decathlonu na tył od Jacka.
Dzisiaj trochę zimniej i trzeba było dłuższe gatki i nogawki ubrać :) Przejazd w stronę pracy: DST: 23.69 TIME:0:52:00 AVG: 27.33km/h MAX:48km/h. Dzisiaj dłuższy pobyt w pracy ze względu na próbę do napadu na bank :) Widziałem już całość w pokazie przedpremierowym bezpośrednio w wozie transmisyjnym :) Terrorysta przetrzymujący zakładników w banku ma dźwięcznie brzmiącą ksywkę Rzeźnik. Super teksty między negocjatorem a Rzeźnikiem, naprawdę realistyczny scenariusz - najlepiej spędzone nadgodziny w pracy :) Powrót praktycznie wieczorem (plus że przestało lać), trochę dokuczał mi skurcz mięśni którego nie mogłem rozjeździć - to pewnie z tego wychłodzenia.
Rower towarzyszy mi od dzieciństwa, gdzie wolny czas spędzało się śmigając po osiedlowych chodnikach i tam też zdobywało umiejętność jazdy. Pelikan, Wigry3, pokomunijny BMX później pierwszy poważniejszy góral Merida Kalahari i pierwsze dalsze wakacyjne wycieczki. Później jakoś tak się potoczyło, że za wiele nie jeździłem.
W 2011r. postanowiłem zakupić nowy rower Krossa LEVEL A6 z myślą by dojeżdżać regularnie do pracy i od tego czasu się zaczęła rozwijać rowerowa pasja. Dzięki niej poznałem wielu ciekawych znajomych zarażonych cyklozą i spotkałem moją drugą połowę, towarzyszkę życia, która toleruje mnie takim jakim jestem :)
Nie gonię za nowinkami technicznymi i lżejszymi wagowo komponentami itd. Najwięcej radości czerpie z minimalizmu i jazdy na najprostszych w konstrukcji rowerach. Od złożenia pierwszego ostrego koła zakochany w takich rozwiązaniach. Buduję rowery od podstaw i sam je serwisuje. Od jakiegoś czasu składam również koła czyli ostatni element jaki zostawiałem w rękach serwisów zewnętrznych. Jak coś nie wyjdzie mogę być tylko zły na siebie, że coś spartoliłem :)
Rowerem poruszam się wszędzie, gdzie tylko się da i bez względu na warunki pogodowe.
Do zobaczenia na trasie!