Na starcie -7C. Drogi suche i warunki jezdne całkiem niezłe. Jadę szybkim wariantem trasy. Na Stawikach rozstawił się patrol i robią akcję trzeźwość. Też się dołączam i dmucham. D3S oblodzone nadal. Spotykam rowerzystę, który ostatnio wchodził bokiem w zakręt. Jedzie w tą samą stronę co ja więc jest okazja by trochę pogadać. Rozdzielamy się na Piotrowicach przy Komisariacie IV. Do pracy: DST: 41.36/2:03:00
Na starcie -3C. Drogi dobrze utrzymane ale z racji późniejszego wyjazdu jadę główną 3-maja do centrum Sosnowca. Na D3S nieco ślisko, więc z większą ostrożnością pokonuje ten odcinek. Wiatr nieobecny. Fajnie się dzisiaj jechało. Do pracy: DST: 41.41/2:09:00 Przy powrocie chłodniej -5C. Warunki podobne jak rano. Z góry leci ni to deszcz ni to grad ale o bardzo małej intensywności. Spokojny powrót do domku.
Na starcie +1C. Drogi mokre ale nie śliskie. Całkiem fajnie się jechało. Na D3S pozostałości po śniegu ale bez tragedii da się spokojnie przejechać. DST: 42.43km/2:15:00
Na starcie +2C. Wyruszam o 5:00 ale już nie podoba mi się chodnik. W nocy musiało być na minusie bo wszystko ścięte i na chodnikach lód. Drogi na szczęście dobrze utrzymane oprócz bocznych. Na kostce brukowej na Łańcuckiego w Dąbrowie lodzik. Tutaj nie dojechały solniczki. Przyjmuję jedynie słuszną taktykę i postanawiam się poruszać tylko głównymi drogami. Do Sosnowca więc śmigam sobie główną 3maja. Na stawikach też drogą bo chodnik i DDR oblodzony. D3S również oblodzona ale pomalutku da radę przejechać. Na Muchowcu słyszę jakiś raban, oglądam się i widzę jak rowerzysta jadący jakieś 300m za mną nie wybronił się. Zaklął coś siarczyście i się zaczął zbierać. Na Ochojcu też się nie wygłupiam i drogą. W pracy schodzę z roweru i OMC nie zaliczam gleby. Jednak na dwóch kołach bezpieczniej się poruszać.
Do pracy: DST:41.48 / 2:15:00 Chlup, chlup, chlup .... Na powrocie sporo ciapy. Lasek koło pracy, którym omijam zamknięte szlabany i tamtejszy śnieg średnio nadający się do jazdy. Miota tyłem na wszystkie strony. Trzeba było pomału kręcić by nie latać na boki. D3S również w stanie rozciapanym. Ogólnie po dojechaniu do wjazdu na D3S od strony Murckowskiej nie próbuje nawet jechać tamtejszym DDR. Wskakuje na drogę. Te są mokre ale przynajmniej nie zalegają tam masy ciapowatego i roztopionego śniegu - bleee.... Kierowany totalnym wstrętem do ciapy jadę przez Sosnowiec główną ulicą 3-maja i pakuję się na wiadukt na wysokości Staszica by kontynuować zwyczajową trasę powrotną. Na Środuli na szczęście osiedlówki dobrze utrzymane. Dojeżdżam do centrum D.G., sprawdzam czy nie ma jakiś wiadomości i orientuję się, że telefon się zrestartował. Włączam ponownie Endo i ruszam. W domu termometr odnotowuje +6C.
PS. Po wczorajszej kuracji czuje się już lepiej. Czosnek, cebulka, cytrusy, grzaniec i do wyrka wygrzać początki przeziębienia. Aktywność fizyczna jako dodatkowy wspomagacz.
Do pracy: DST:42,26 km/2:12:00 Przy powrocie temperatura podobna co rano. Odbieram zamówienie i wracam dłuższym wariantem bo nie chce się zastanawiać czy zdążę ominąć dziury w okolicy huty. Ostatnio jest ich tam wysyp po roztopach i to tylko na pasie ruchu w stronę domu. W domku szybko do ciepłej kąpieli i pod kołderkę bo coś mnie zaczyna brać. Trzeba dawkę uderzeniową zastosować i zobaczymy czy organizm sobie poradzi przez weekend.
Do pracy: DST: 42.65km TIME: 1:36:18 MXS:47.0km/h Pobudka 4:50. Monika jest już na nogach od 4:30, z racji ostatniego dnia w korporacji i pakowania przesyłki dla klienta Rowerowej Norki. Szykuję jedzonko do pracy, pakuję się, żegnam i wychodzę. Na dole jeszcze opróżniam pakę Cytryny i załadowuje tam Białą Perłę :) Ruszam o 5:40 - ciut wcześniej niż ostatnio zwykłem wyjeżdżać. Warunki dobre do jazdy, nieco chłodniej niż wczoraj. Jadę standardową trasą bez ekscesów, tylko kilku mijających na gazetę i zablokowany przejazd na D3S. W pracy ze sporym zapasem czasu. Po pracy wychodzę nieco później, gdyż zatrzymują mnie na chwilę sprawy służbowe. Ruszam na Murckowską. Na skrzyżowaniu podczepiam się i siadam na koło jakiemuś szosowcowi, który pewnikiem wybiera się obejrzeć przejazd TdP do centrum Katowic. Spokojnie daję radę siedzieć mu na kole i z prędkością przelotową 40km/h szybko docieram na Brynów (co go pewnie pod koniec trochę zirytowało :)). Następnie przez D3S, jest tam spory ruch bo stawiają scenę. Z Murckowskiej wspólnie z Moniką do Szopienic, gdzie pakujemy rowerki na Cytrynę i ruszamy szybko do domku. Wieczorkiem mamy gości, odwiedzają nas Darek z Rodziną K w komplecie. Fajnie było się zobaczyć i widzimy się również na Dębowym Oriencie. Pozdrawiam wszystkich przeglądających!
Do pracy: DST: 42.57km TIME: 1:38:16 MXS: 42.5km/h Pobudka 5:00. Śniadanko, szykowanie jedzenia, pakowania i w drogę. Żegnam się Moniką i schodzę na dół. Na dworze niebo zachmurzone, chłodniej niż wczoraj i wieje silny wiatr, który zapowiada rychłe opady deszczu. Ruszam o 5:50, tuż po tym jak mija dom autobus linii 806 czyli stosunkowo późno. Na starcie lekka mżawa. Jedzie się ciut ciężej z racji wmordewindów. Trasa standardowa, bez ekscesów. W centrum Sosnowca zaczyna ostrzej zacinać. Na Murckowską po seryjce odstanych świateł docieram o 6:58. Dalej przez D3S, Brynów, Ochojec na Piotrowice, gdzie konkretniej zaczyna padać. Przed wyjściem z pracy dobre wieści, podejrzenia Moniki okazały się zupełnie nietrafione - super :* Ruszam do domku, przez lasy w Ochojcu na Giszowiec. Znów pokonuje schody do przejścia podziemnego jak przystało na full-a, ale frajda :) Dalej Niwka, Klimontów i odbijam na "obwodnicę" by minąć światła na Zagórzu. Następnie Lenartowicza na Kazimierz i do Krzycha odebrać pozbierane punkty - dzięki :) Na miejscu dłuższa chwila rozmowy i mały poczęstunek. Śliwki z ogrodu pyszne i słodziutkie. Od Krzycha przez rozkopane Strzemieszyce w kierunku zwałki, i dojeżdżam do 790. Później przez lasy na Łosień zapomnianą asfaltówką czyli ul. Świerczyna. W domku po 18:00. Pozdrawiam wszystkich przeglądających!
Rower towarzyszy mi od dzieciństwa, gdzie wolny czas spędzało się śmigając po osiedlowych chodnikach i tam też zdobywało umiejętność jazdy. Pelikan, Wigry3, pokomunijny BMX później pierwszy poważniejszy góral Merida Kalahari i pierwsze dalsze wakacyjne wycieczki. Później jakoś tak się potoczyło, że za wiele nie jeździłem.
W 2011r. postanowiłem zakupić nowy rower Krossa LEVEL A6 z myślą by dojeżdżać regularnie do pracy i od tego czasu się zaczęła rozwijać rowerowa pasja. Dzięki niej poznałem wielu ciekawych znajomych zarażonych cyklozą i spotkałem moją drugą połowę, towarzyszkę życia, która toleruje mnie takim jakim jestem :)
Nie gonię za nowinkami technicznymi i lżejszymi wagowo komponentami itd. Najwięcej radości czerpie z minimalizmu i jazdy na najprostszych w konstrukcji rowerach. Od złożenia pierwszego ostrego koła zakochany w takich rozwiązaniach. Buduję rowery od podstaw i sam je serwisuje. Od jakiegoś czasu składam również koła czyli ostatni element jaki zostawiałem w rękach serwisów zewnętrznych. Jak coś nie wyjdzie mogę być tylko zły na siebie, że coś spartoliłem :)
Rowerem poruszam się wszędzie, gdzie tylko się da i bez względu na warunki pogodowe.
Do zobaczenia na trasie!