Dom-praca-dom
Po pracowitym weekendzie ciężko się zebrać. Wczoraj do późnego wieczora schodzi przy projektach tabliczek na słupki i innych około rajdowych sprawach. W końcu udaje mi się ta sztuka o 4:40 :) Monika jeszcze korzysta z ostatnich chwil drzemki. Szykuje jedzonko, pakowanko. Żegnam się i w drogę. Jest już 5:50 więc trochę późno, znów trzeba gonić. Łańcuch w fullu zmieniony na nowy egzemplarz to przynajmniej bezstresowo jadę bez świadomości, że za chwilę coś może się zerwać. Na zewnątrz ciepło i słonecznie, temp. powyżej +20C. Trasa standardowa, bez ekscesów, płynna jazda z małym postojem w centrum na światłach. Na Stawikach szybki alkomat lecz policjanci nie są zainteresowani badaniem rowerzysty. Mknę dalej przez Szopienice i dostaje informację, że Monika jest w pracy. Sprawnie pokonuję drogę na Murckowską (jestem tam o 6:55), jadąc skrótem omijającym światła. Dalej przez D3S, Brynów, Ochojec do pracy na Piotrowice.
Powrót nieco inaczej przez Giszowiec, Mysłowice, Niwkę (tu zaglądam do rowerowego po kontrę do zębatki pod wolnobieg). Dalej na Zagórze przez Klimontów. Z Zagórza na Kazimierz, Strzemieszyce. Przejazd bez ekscesów, gdyby jakiś ciul na skrzyżowaniu, gdzie mam pierwszeństwo nie próbował mnie rozsmarować po masce.
Koksownia i domek, gdzie jest już Monika.
Pozdrawiam wszystkich przeglądających!