Do pracy: DST: 43.127km MXS: 52.1km/h AVS: 28.7km/h TIME: 1:30:27 Budzik nie dzwoni i rano wstajemy z Moniką o 5:40!! O tej godzinie zwykle powinienem już wyruszać :) Pośpiesznie ubieram się i pakuje coś do jedzenia do plecaka. Wyruszam o 5:54 i od razu jadę tak szybko jak tylko mogę. Pogoda idealna, +25C i bezwietrznie. W rowerze nadal coś strzela jakby zaraz miała się oderwać jakaś część ramy. Trasa standardowa. Jak na złość łapią mnie czerwone światła itp. spowalniacze, które tam, gdzie się da omijam chodnikami. Na Tworzniu 10 minut w plecy do wczorajszego czasu, trzeba gonić. W Centrum Dąbrowy 7. Dalej "autostradą" powstałą z wyłączonego pasa ruchu na Sosnowiec, gdzie bardzo płynnie przejeżdżam przez światłą pod ślimakiem, wiaduktem i na Sobieskiego. Terenowy odcinek specjalny w Szopienicach idzie również gładko. Na Obrońców Westerplatte wymieniam pozdrowienia z Noibastą, który jak obiecał ostatnio zatitał heh :) Na Murckowskiej o 7:03. Dalej pośpiesznie przez D3S, Brynów, Ochojec do pracy na Piotrowice. Dzisiaj bez ekscesów ze strony kierowców. Po pracy wracam do domku. Pozdrawiam wszystkich przeglądających!
Do pracy: DST: 43.566km MXS: 44.4km/h AVS: 26.9km/h TIME: 1:37:25 Pobudka 4:40. Monika wstaje sporo wcześniej, gdyż przed pracą czekają sprawy związany z działalnością Rowerowej Norki. Kompletuje ciuchy i szykuję jedzonko do pracy. Żegnam się z Moniką, która rusza o 5:20. Ja jeszcze rozkręcam korbę, czyszczę i smaruję, gdyż wczoraj zmęczony nie dałem rady tego sprawdzić. Schodzi mi z tym do 5:40. Wyprowadzam rumaka i ruszam 5:48. Warunki jezdne wyśmienite, wysokie temperatury zagościły na dobre. Niestety po pobieżnym i szybkim serwisie nadal coś strzela, trzeba będzie zmienić łożyska. Trasa standardowa. Na Gołonogu jakiś pajac wymusza mi pierwszeństwo. Dobrze, że zachowałem ograniczone zaufanie. Mam gdzieś jego gest przeprosin, mogłem wylądować pod kołami, gdybym w porę nie zahamował. Dostaje na odchodnym soczystą wiązankę. Dalej już bez ekscesów dojeżdżam do pracy.
Po pracy ruszam po Monikę i już wspólnie jedziemy w kierunku domu. Jedziemy bokami by ominąć duży ruch na 3maja w Sosnowcu. Po drodze w Dąbrowie na Manhatanie spotkanie ze Stowarzyszeniem Zdębiali oraz większe zakupy w Lidl. W domku późno bo dopiero o 20:30. Pozdrawiam wszystkich przeglądających!
Do pracy: 43.055km MXS: 44.7 AVS: 25.4 TIME: 1:41:41 Po weekendowych pracach przydomowych ciężko się wstaje. Monice udaje się to pierwszej i szykuje śniadanko. Ja dalej zamulam aż robi się już 5:00. Pośpiesznie się zbieram, jest już po 5:30. Monika zostaje w domku bo jest jeszcze kilka rzeczy do zrobienia - pojedzie na późniejszą godzinę. Smaruje napędy rumaków, buziak na pożegnanie i w drogę. Pogoda do jazdy wyśmienita, +24C i słonko. Wieje delikatny wiatr. Jadę standardową trasą, bez ekscesów na drogach. Powrót solo, gdyż Monika kończy dziś pracę o 15:00. Na dworze wreszcie zrobiło się ciepło, wieje delikatny wietrzyk więc jedzie się przyjemnie. Zatrzymuje się jedynie pod sklepikiem na Szenwalda, gdzie kupuję zimną mineralkę i zalewam bidon. Jadę prosto do domku trasą przez lasy w Ochojcu na Giszowiec, Mysłowice, Niwkę, Dańdówkę, Zagórze. Następnie ścieżką rowerową pod Expo i dalej już standardowo. Pozdrawiam wszystkich przeglądających!
Do pracy: DST: 43.501km MXS: 44.7km/h AVS: 25.3km/h TIME: 1:43:14
Wstaję o 4:20, w planach serwis hamulca i zmiana klocków. Po rozkręcenie i złożeniu zacisku próbuje włożyć klocki na które czekałem 2tyg. by były wreszcie dostępne w sklepie. Okazują się za duże, zły wracam do starych klocków. Jakoś udaje się ustawić hamulec by uzyskać przyzwoitą siłę hamowania, ale niedługo będę hamował metalem. Monika w międzyczasie szykuje śniadanko i jedzonko do pracy. Nadchodzi godzina wyjścia, żegnam się i schodzę na dół. Monika jedzie na późniejszą godzinę, gdyż dzisiaj wracamy razem. Jeszcze tylko wystawiam segregowane śmieci przed dom i ruszam o 5:48. Pogoda super, lekki wiaterek w kierunku wmordewind i +25C. Jedzie się dobrze, przeszkadzają jedynie dźwięki ala pękająca rama dochodzące z supportu (chyba poszły łożyska lub na gwint śrub skręcających korbę dostał się piach). Trudno jakoś trzeba dojechać w tym niezbyt miłym akompaniamencie. Oby nie okazało się, że to faktycznie pęknięta rama tak strzela :) Trasa standardowa, spokojny dojazd, gdyby nie kilku gazeciarzy i jeden TIR, który też wyprzedzał zbyt blisko na Ząbkowickiej. Biały tył naczepy z napisem FM Trans. Może to ten sam, który chciał wczoraj rozjechać Monikę :( Masakra, czy Ci kierowcy naprawdę nie zdają sobie sprawy jaki wytwarza taka rozpędzona masa pęd powietrza. Po pracy ruszam po Monikę na Murckowską i już razem jedziemy standardową trasą do domku. Po drodze wstępujemy odwiedzić moich rodziców w odwiedziny. W Łośniu ok. 21:00. Kolacja i rozpoczynamy maraton filmowy do 5:00 :) Pozdrawiam wszystkich przeglądających!
Do pracy: DST: 43.734km MXS: 51.2km/h AVS:27.1km/h TIME: 1:36:52. Pobudka 4:30. Monika jeszcze sobie śpi i za żadne skarby nie chce wstać :) Szykuje co mam przyszykować, śniadanko i czas już niestety ruszać. Żegnam się, drzwi zostają zahaczykowane. Na dole smarowanie napędów w moim Kross-ie i Meridce Moniki. Można ruszać. Jest 5:43, pogoda od rana super, słonko już ładnie świeci. Na Tworzniu termometr pokazuje +21C. Jadę standardową trasą, jedzie się naprawdę dobrze. Na stawikach reguluję zacisk i odległość nieruchomego klocka w mechanikach, gdyż zdarzało się mu coś często wypadać. Wolałbym jednak mieć skuteczny hamulec. Dziś bez ekscesów ze strony kierowców. Ot, taki spokojny przejazd do pracy. Po pracy ruszam po Monikę na Murckowską. Lecz najpierw odebrać zamówienie dla Rowerowej Norki. Jadę lasami na Ochojcu, wszystko ładnie przeschło. Z Murckowskiej już wspólnie pedalimy do domku. Ciepło daje się trochę we znaki. W Lidlu zakupy, ostatni odcinek drogi na rezerwie wolnym tempem, gdyż coś mnie zmuliło strasznie. Pozdrawiam wszystkich przeglądających!
Pobudka 4:40, standard poranny. Monika pakuje przesyłki dla klientów Rowerowej Norki i jedzie na późniejszą godzinę. Żegnam się i wychodzę, przed wyjazdem jeszcze smaruje napęd i golenie widła, reguluje hamulce, podciągam linki bo klocki po ostatnich jazdach się wytarły i ich skuteczność drastycznie zmalała. Ruszam w końcu o 5:43. Na dworze ciepło +14C i wreszcie nie pada. Jadę standardową trasą, już na Tworzniu spotykam pierwszego idiotę wyprzedzającego mnie na gazetę. Dalej bez ekscesów. W Sosnowcu wychodzi słonko. Zapowiada się ładny dzień. Po pracy smaruje napęd i ruszam w drogę powrotną. Na Ochojcu zamykają mi szlabany, uderzam do pobliskiego sklepiku po jakieś owoce aby coś przekąsić w międzyczasie, bo doskwierają braki paliwa :) Monika puszcza mi SMS, że jest już koło Makro w Sosnowcu. Dalej ruszam na D3S, tam chwila postoju. Na deser soczyste truskawy. Następnie standardową trasą powrotną w wersji przez Środulę Północną i Auchan. W Lidlu w Dąbrowie robię zakupy. Po remoncie, który zakończył się niedawno. zrobili tam całkiem fajne stojaki na rowerki (nie jak poprzednio wyrwikółka) do których bez gimnastyki idzie przypiąć ramę roweru. W środku nowo oddana piekarnia. Ładuje plecak do pełna i wieszam na nim reklamówki. Mocno dociążony ruszam w kierunku domku, gdzie czeka na mnie Monika. Pozdrawiam wszystkich przeglądających!
Monika wstaje dziś o 4:10 gdyż jest trochę rzeczy do zrobienia z rana, m.in spakowanie przesyłki dla klientki Rowerowej Norki. Ja też nieco później o 4:20 jestem już na nogach i szykuję jedzonko. Za oknem ponuro i zaczyna padać. Trudno przyjdzie dziś zmoknąć. Przeciwdeszczówkę zostawiłem w pracy, ale jest w miarę ciepło +15C więc nie jest źle. Jedziemy standardową trasą, na drogach spokój. W centrum Sosnowca pod ślimakiem żegnam się i odłączam się, gdyż robi się już nieco późno. Monika dogania mnie na światłach za wiaduktem i tyrpie w tylne koło - taki żarcik :) Dalej zapinam blata i szybkim tempem docieram do roboty o 7:15, kąpiel, przepierka ciuchów i wpadam w wir pracy.
Powrót w deszczu. Jadę po Monikę, która jest wymęczona korporacyjnym szambem w pracy. Na szczęście już niedługo. Wspólnie ruszamy do domku. Po drodze kumulacja baranów na drogach. Najpierw TIR trąbiący i spychający nas na pobocze na Stawikach, później baba za kółkiem wyprzedzająca nas, gdy sygnalizujemy zmianę pasa oraz zajeżdżająca drogę. Następnie kilku gazeciarzy. Warunki też nieprzyjemne bo cały czas pada i wzmaga się porywisty wiatr, co potęguje uczucie chłodu. W Realu Monika wysyła przesyłki, ja ruszam naprzód po klocki do Leśnego. Strasznie nas wymęczył powrót. W domu pomaga gorąca kąpiel...
Do pracy: DST: 43.557km MXS: 46.5km/h AVS: 27.2km/h TIME: 1:36:01 Rano pobudka o 4:30, kompletowanie rzeczy do wyjazdu dopracowego i szykowanie śniadanka. Monika jedzie dziś na późniejszą godzinę. Wszystko przebiega sprawnie, żegnam się i już o 5:30 jestem w blokach startowych. Po wczorajszych burzach nie ma śladu, asfalty suche i wszystko wskazuje, że będzie ładna pogoda - wreszcie przestało padać. Temp. +17C, jadę w ciuchach w wersji letniej na krótko. Trasa standardowa, bez ekscesów, bez napotkanych baranów na drogach, spokojnie dojeżdżam do pracy ze sporym zapasem czasu. Po pracy jadę na zakupy do Lidla na Ochojcu i po Monikę. Zaczyna się chmurzyć, wieje silny wiatr co zapowiada burzę. Podkręcam tempo, śmigam przez Brynów, D3S na Murckowską. Udaje się zdążyć przed krytycznym momomentem osiągnięcia maksimum opadu i schronić pod daszkiem :) Monika wychodzi z pracy o 17:00, nie pada już tak intensywnie więc jedziemy mokrymi asfaltami do domku. Pozdrawiam wszystkich przeglądających!
Po spakowaniu się ruszamy z bazy Bike Orient-u Moniką do Częstochowy na pociąg. Na DK91 wymieniamy się i przyczepka jedzie za mną :) Duże koło 28'' lepiej zachowuje się na dziurach. Pozdrawiam wszystkich przeglądających!
Rower towarzyszy mi od dzieciństwa, gdzie wolny czas spędzało się śmigając po osiedlowych chodnikach i tam też zdobywało umiejętność jazdy. Pelikan, Wigry3, pokomunijny BMX później pierwszy poważniejszy góral Merida Kalahari i pierwsze dalsze wakacyjne wycieczki. Później jakoś tak się potoczyło, że za wiele nie jeździłem.
W 2011r. postanowiłem zakupić nowy rower Krossa LEVEL A6 z myślą by dojeżdżać regularnie do pracy i od tego czasu się zaczęła rozwijać rowerowa pasja. Dzięki niej poznałem wielu ciekawych znajomych zarażonych cyklozą i spotkałem moją drugą połowę, towarzyszkę życia, która toleruje mnie takim jakim jestem :)
Nie gonię za nowinkami technicznymi i lżejszymi wagowo komponentami itd. Najwięcej radości czerpie z minimalizmu i jazdy na najprostszych w konstrukcji rowerach. Od złożenia pierwszego ostrego koła zakochany w takich rozwiązaniach. Buduję rowery od podstaw i sam je serwisuje. Od jakiegoś czasu składam również koła czyli ostatni element jaki zostawiałem w rękach serwisów zewnętrznych. Jak coś nie wyjdzie mogę być tylko zły na siebie, że coś spartoliłem :)
Rowerem poruszam się wszędzie, gdzie tylko się da i bez względu na warunki pogodowe.
Do zobaczenia na trasie!