5 kółek = 15km. Na oko tempo umiarkowane, ale bez napinania. Na koniec trochę więcej przebieżek niż zwykle. Chyba za ciężką kolację zjadłem przed bieganiem bo jakoś się dziwnie ułożyła i przeszkadzała. Rosołek i noga kuraka to nie jest dobry posiłek przedtreningowy :). Nie zabrałem zegarka więc czasy niezmierzone.
Po ostatnim dystansie półmaratonu dzisiaj luźne wybieganie w postaci 6 kółek = 18km (tempo ok. 00:16:00 na 3km kółeczko). Po drodze spotykam wreszcie biegacza co robi kółka w stronę długiego podbiegu i biega dobrym tempem. Zagadałem jaki dystans i tak przegadaliśmy ze 2 kółka na temat biegania, maratonów (może kiedyś spróbuje taki dystans przebiec :)). W czwartek ugadaliśmy się na kolejny trening.
Dzisiaj bez szczegółowych pomiarów czasów bo z zasady miało być luźno bez napinki.
Dzisiaj mało czasu na rowerowanie ale urwałem 2godzinki na trening biegowy z rańca. Jedno kółko wokół parku towarzysko lekkim truchtaniem z rozmową na tematy okołobiegowe i plany startowe. Pożegnawszy się ruszyłem na prawdziwy trening. Biegło się na tyle dobrze, że trzasnąłem znów dystans półmaratonu (7 kółek w stronę długiego podbiegu = 21km) :) Czasy kółek: 1: 00:14:09,61 2: 00:14:26,83 3: 00:14:33,11 4: 00:14:14,15 5: 00:14:17,74 6: 00:14:41,24 7: 00:14:14,20 ( ostatnie 200m to sprint) razem: 01:40:36
Na koniec seryjka przebieżek i do domciu.
W domu szybkie czyszczenie napędu i podmiana łańcuchów. Przy okazji pomiar długości na odcinku 15 ogniw suwmiarką (zewnętrzne ogniwo do zewnętrznego ogniwa, suwmiarka rozciągnięta na tyle na ile pozwala łańcuch). Wyniki: KMC-Z9000-1: 173,3 - łańcuch oczywiście nie wchodzi na przymiar na .75%. KMC-Z9000-2: 172,9 - zupełnie nowy nieśmigany
Dzisiejsze bieganie rozpoczęte nieco później bo o 21:30 (a co tam małą drzemkę sobie uciąłem po pracy :) ). Pogoda postanowiła wykonać próbę charakteru. Na 2 kółeczku wokół parku zaczyna ostro padać, wziąłem wiatrówkę rowerową więc zupełnie mi to nie przeszkadza wręcz mam jeszcze większą frajdę w bieganiu po deszczu :) Kółka systemem kolejne coraz mocniej. W sumie 5 kołek = 15 km. Wiem tylko, że ostatnie kółko 00:14:30. Dzisiaj też postanowiłem dokładnie pomierzyć każde kółko. Czasy wrzucę jak dojdę jak odczytać z pulsometru (muszę sprawdzić w manualu jak międzyczasy wyświetlić co by nie skasować pomiarów) :) UPDEJT: Dobieg do parku: 00:01:14 1 kółeczko: 00:15:35 2: 00:15:19 3: 00:14:51 4: 00:15:08 5: 00:14:27
Zapisałem się na półmaraton w Dąbrowie Górniczej, który jest w niedzielę 15.04.2012r. Więcej szczegółów tutaj. Może ktoś startuje ?
Od tego tygodnia biegam standardowo po 5 kółek = 15km. Dzisiaj wyruszyłem ciut później bo sąsiad mnie jeszcze zawołał żeby poustawiać nowy router do internetu :) Na trasie sporo biegaczy, wszyscy robią kółka w stronę krótszego podbiegu. Znajduje się jeden co leci w stronę długiego. Doganiam go, zwalniam tempo i pierwsze kółeczko robię bardzo spokojnie tak aby dać mu fory - niestety mimo tak wolnego tempa odpada. Na następnym kółku przyśpieszam i później podkręcam tempo coraz bardziej na kolejnych. Po 4 kółkach osiągam standardowy czas 1:01:00. Ostatnie kółko coraz mocniej, to już nie jest prędkość konwersacyjna :), aż do ostatnich 400m sprintu. Ostatecznie 5 kółek w 1:16:15. Na koniec parę przebieżek i do domciu.
Po dzisiejszej jeździe miałem w planach zrealizować lekki trening biegowy. Po przyjeździe szybkie oporządzenie, obiadek i godzinka spędzona przed kompem m.in na BS :) Przebrałem się w biegowe ciuchy i zrobiłem lekka rozgrzewkę. Puściłem w ruch stoper i rozpocząłem robić kółeczka wokół parku na Środuli w stronę długiego podbiegu. I tu zaskoczenie. Po dzisiejszym kręceniu spodziewałem się jakiejś masakry i że zrobię góra 1 kółko. Biegło się nadwyraz lekko. Mięśnie chyba się porozciągały, czułem jakbym leciał po jakimś puchu i jeszcze do tego ta sprężystość i gibkość. Poprostu bajerancko. Zrobiłem pierwsze 3 kółka bez specjalnego zmęczenia równym tempem - komputer pokładowy pokazał 0:48:00 (pomyślałem, że całkiem nieźle), później 4 kółeczko 1:02:00 (lepiej niż ostatnio :)). Biegło mi się tak dobrze, że postanowiłem zrobić ponowny atak na dystans półmaratonu. 5 kółeczko w 1:17:00, później trochę zwolniłem i nie mierzyłem poszczególnych kółek. Liczyło się dobiec do końca. Na 6 kółku na podbiegu widzę z przodu jakiegoś biegacza, chyba dopiero co rozpoczął trening. Dziwne, że mimo tylu kółeczek spokojnie go doganiam, następnie przeganiam i śmigam dalej. 7 kółko już trochę czuć w nogach ale tragedii nie ma. Podbieg zdecydowanie wolniej. Ostatnie 300m to szaleńczy sprint na max możliwości. Pod światłami pomiar 7 kółek czyli 21km - wychodzi 1:50:17 ciągłego biegu. Na koniec ze 3 przebieżki i do domciu.
Dzisiaj miała być próba dystansu półmaratonu. Biegło się całkiem fajnie dobrym tempem. Na 4 kółku musiałem się zatrzymać i udać się za grubszą potrzebą. Później zrobiłem 5 kółko ale raczej mocno wymuszone, z dużym dyskomfortem w podbrzuszu jakoś się dokulałem. Niestety to chyba nie był dobry dzień, kondycyjnie myślę że dałbym spokojnie radę. Kolejna próba pojutrze. Czasy: 4 kołka z 6 minutową przerwą techniczną :) - 1:12:00, całkowity dzisiejszy dystans 5 kółek = 15km = 1:34:00.
4 kółka po parku = 12km = 1:03:00. Biegło się lekko, dzisiaj standard, w piątek na wolnym wybieganiu spróbuje podnieść poprzeczkę o 1 stopień i zrobić 7 kółek co da jakieś 21km (ostatnio udało się zrobić 18km) - tempo oczywiście wtedy będzie znacznie wolniejsze niż 5min/1km :) Na koniec 600m sprintu, potem przebieżki i do domciu. Dzisiejsze bieganie, jak kilka ostatnich w całości po mięciutkiej trawie, po co kolanka męczyć na twardych betonach (podpatrzyłem jednego biegacza jak śmiga obok ścieżki w parku właśnie w taki sposób).
Pogoda jak w środku lata. Wybiegłem na letniaka do parku, krótkie spodenki i koszulka :). Dzisiaj spokojny bieg, standardowo 4 kółeczka = 12km = 1:04:00 ciągłego biegu. Ostatnie 500m to sprint na max możliwości, później jeszcze kilka przebieżek i domciu.
Rower towarzyszy mi od dzieciństwa, gdzie wolny czas spędzało się śmigając po osiedlowych chodnikach i tam też zdobywało umiejętność jazdy. Pelikan, Wigry3, pokomunijny BMX później pierwszy poważniejszy góral Merida Kalahari i pierwsze dalsze wakacyjne wycieczki. Później jakoś tak się potoczyło, że za wiele nie jeździłem.
W 2011r. postanowiłem zakupić nowy rower Krossa LEVEL A6 z myślą by dojeżdżać regularnie do pracy i od tego czasu się zaczęła rozwijać rowerowa pasja. Dzięki niej poznałem wielu ciekawych znajomych zarażonych cyklozą i spotkałem moją drugą połowę, towarzyszkę życia, która toleruje mnie takim jakim jestem :)
Nie gonię za nowinkami technicznymi i lżejszymi wagowo komponentami itd. Najwięcej radości czerpie z minimalizmu i jazdy na najprostszych w konstrukcji rowerach. Od złożenia pierwszego ostrego koła zakochany w takich rozwiązaniach. Buduję rowery od podstaw i sam je serwisuje. Od jakiegoś czasu składam również koła czyli ostatni element jaki zostawiałem w rękach serwisów zewnętrznych. Jak coś nie wyjdzie mogę być tylko zły na siebie, że coś spartoliłem :)
Rowerem poruszam się wszędzie, gdzie tylko się da i bez względu na warunki pogodowe.
Do zobaczenia na trasie!