Po dzisiejszej jeździe miałem w planach zrealizować lekki trening biegowy. Po przyjeździe szybkie oporządzenie, obiadek i godzinka spędzona przed kompem m.in na BS :) Przebrałem się w biegowe ciuchy i zrobiłem lekka rozgrzewkę. Puściłem w ruch stoper i rozpocząłem robić kółeczka wokół parku na Środuli w stronę długiego podbiegu. I tu zaskoczenie. Po dzisiejszym kręceniu spodziewałem się jakiejś masakry i że zrobię góra 1 kółko. Biegło się nadwyraz lekko. Mięśnie chyba się porozciągały, czułem jakbym leciał po jakimś puchu i jeszcze do tego ta sprężystość i gibkość. Poprostu bajerancko. Zrobiłem pierwsze 3 kółka bez specjalnego zmęczenia równym tempem - komputer pokładowy pokazał 0:48:00 (pomyślałem, że całkiem nieźle), później 4 kółeczko 1:02:00 (lepiej niż ostatnio :)). Biegło mi się tak dobrze, że postanowiłem zrobić ponowny atak na dystans półmaratonu. 5 kółeczko w 1:17:00, później trochę zwolniłem i nie mierzyłem poszczególnych kółek. Liczyło się dobiec do końca. Na 6 kółku na podbiegu widzę z przodu jakiegoś biegacza, chyba dopiero co rozpoczął trening. Dziwne, że mimo tylu kółeczek spokojnie go doganiam, następnie przeganiam i śmigam dalej. 7 kółko już trochę czuć w nogach ale tragedii nie ma. Podbieg zdecydowanie wolniej. Ostatnie 300m to szaleńczy sprint na max możliwości. Pod światłami pomiar 7 kółek czyli 21km - wychodzi 1:50:17 ciągłego biegu. Na koniec ze 3 przebieżki i do domciu.
Rower towarzyszy mi od dzieciństwa, gdzie wolny czas spędzało się śmigając po osiedlowych chodnikach i tam też zdobywało umiejętność jazdy. Pelikan, Wigry3, pokomunijny BMX później pierwszy poważniejszy góral Merida Kalahari i pierwsze dalsze wakacyjne wycieczki. Później jakoś tak się potoczyło, że za wiele nie jeździłem.
W 2011r. postanowiłem zakupić nowy rower Krossa LEVEL A6 z myślą by dojeżdżać regularnie do pracy i od tego czasu się zaczęła rozwijać rowerowa pasja. Dzięki niej poznałem wielu ciekawych znajomych zarażonych cyklozą i spotkałem moją drugą połowę, towarzyszkę życia, która toleruje mnie takim jakim jestem :)
Nie gonię za nowinkami technicznymi i lżejszymi wagowo komponentami itd. Najwięcej radości czerpie z minimalizmu i jazdy na najprostszych w konstrukcji rowerach. Od złożenia pierwszego ostrego koła zakochany w takich rozwiązaniach. Buduję rowery od podstaw i sam je serwisuje. Od jakiegoś czasu składam również koła czyli ostatni element jaki zostawiałem w rękach serwisów zewnętrznych. Jak coś nie wyjdzie mogę być tylko zły na siebie, że coś spartoliłem :)
Rowerem poruszam się wszędzie, gdzie tylko się da i bez względu na warunki pogodowe.
Do zobaczenia na trasie!