Do pracy: DST: 44.03km TIME: 1:34:43 AVG: 27.89km/h MAX: 47.16km/h
Pobudka 4:40, przygotowuje śniadanie i jedzonko do pracy. Mam ochotę na naleśniki więc na szybko wyrabiam ciasto i wypiekam >20 sztuk :) Monika dzisiaj się szkoli w centrum Katowic więc jeszcze korzysta z dłuższej chwili drzemki. Żegnam się i wychodzę. Dzisiaj jazda solo. Jest godzina 5:54, na dworze warunki dobre, nie pada i +12C. Asfalty mokre i ciemno, co stało się już standardem wyjazdów do pracy tak jak obowiązkowa kamizelka odblaskowa na plecak, odblask na lewą rękę i światełka. Ruszam i mocno naciskam na pedały bo czasu mało. Jadę w wersji letniej w krótkich z opaskami z neoprenu na kolanach. Trasa standardowa, po drodze kilka drobnych incydentów z kierowcami - w centrum Dąbrowy obserwuje klasyczny manewr typu wyprzedź-zajedź drogę-zahamuj, a na Środuli gazetowe wyprzedzanie przez Mini-Busa. Mój czas przejazdu do pracy poprawia wyłączenie świateł pod wiaduktem w Centrum Sosnowca i na Jankego w Katowicach.
Po pracy ruszam z Krzychem i żegnamy się jak zwykle w okolicy ul. Szenwalda. Następnie solo standardową trasą przez D3S, Murckowską, Zawodzie, Szopienice, centrum Sosnowca. Tam na światłach spotykam p. Dana Osobowa :) Następnie 3maja przez Środulę w okolice Auchan i w kierunku Lidla w Dąbrowie gdzie zwracam zakupioną parę długich spodni rowerowych i robię małe zakupy. W Łośniu jestem o 18:10. A wieczorkiem czas na odkładany długo serwis bike-a. Pozdrawiam wszystkich czytających!
Do pracy: DST: 43.85km TIME: 1:41:29 AVG: 25.92km/h MAX: 42.16km/h
Kolejny dzień, pobudka 4:40. Szykuję śniadanie i zestawy do pracy. Monika wstaje ciut później, wspólne śniadanie, poranne poszukiwania mojego licznika i wyjazd o 5:44. Trasa standardowa, na dworze +14C więc jadę w krótkich na letniaka. W drodze trochę zamyślony wlekę się w ogonie. Żegnamy się przed zjazdem pod tunel przy AE ponieważ Monika jedzie na pocztę wysłać przesyłki Rowerowej Norki. Na Murckowskiej punkt 7:00 jadę przez 3 stawy (wieje dość silny wmordewind) i myk jestem w pracy.
Po pracy jadę po Monikę i wspólnie wracamy standardową trasą zahaczając o Lidla po zakupy. Pogoda nie rozpieszcza, mżawka przeplatana z intensywniejszymi opadami. W domku o 18:30. Na kolację uczta w postaci pysznej zapiekanki przy lampce dobrego winka przygotowana przez moją mistrzyni improwizacji kuchennych - dziękuję :* :) Pozdrawiam Wszystkich czytających!
Do pracy: DST: 43.30km TIME: 1:34:47 AVG: 27.41km/h MAX: 44.40km/h. Rano wstaję po kolejnej drzemce o 4:45. Monika postanawia podrzemać jeszcze chwilę. Szykuję śniadanie i jedzenie do pracy, odnajduje ciuchy na wyjazd, pakuje wszystko. Monika oznajmia mi, że pojedzie dziś później do pracy. Jem śniadanie, żegnam się i ruszam o 5:43. Na dworze ciepło +10C, w sumie to niepotrzebnie jadę w długich biegowych obściślakach :) Trasa standardowa, bez niespodzianek ze strony kierowców. Na Murckowskiej jestem o 6:50. Dalej już spokojniejszym tempem przez 3stawy na Ochojec i Piotrowice.
Powrót z pracy także solo. Monika w dniu dzisiejszym bierze urlop. Standardowa trasą, zahaczam o dom i biorę trochę narzędzi potrzebnych do rozkręcenia i serwisu bębenka (coś mi strzela w nim). Pozdrawiam wszystkich czytających.
Do pracy: DST: 43.57km TIME: 1:33:32 AVG: 27.95km/h MAX: 47.32km/h Rano wstaje o 4:30. Monika daje mi znać, że poleży jeszcze do 4:50. Zabieram się za przygotowanie jedzenia na śniadanie i do pracy. Czas szybko upływa, naleśniki też chwilę się smażą. Po kilku próbach przekonania Moniki do wstania poddaje się, bo nie zamierzam używać argumentów siłowych :) Jem śniadanie, pakuje szybko to co przyszykowałem do pracy, żegnam się i wychodzę. Jadę znowu solo. Trasa standardowa. Wyjazd późno bo jest już 5:53 ale dobry układ świateł (na żadnym nie stałem, na kilku musiałem nieco zwolnić)pozwala mi sprawnie dojechać do pracy.
Po pracy jadę po Monikę na Murckowską. Na Jankego spotykam 3 kandydatów do karniaka, ostatniemu robię zdjęcie.
Chwilę oczekuję, Monika już wychodzi i wspólnie śmigamy znaną trasą do centrum Sosnowca. Następnie na Dańdówkę przez Rondo Ludwik i w kierunku Gwiezdnej.
Za rondkiem nieopodal Placu Papieskiego żegnamy się. Ja uderzam na wizytę do dentysty, później na chwile do domu i zaglądam do sąsiada pomóc mu przy drukarce, gdyż obiecałem wcześniej. Monika jedzie do siebie załatwiając sprawunki w Realu i odwiedzając Tatę. W drodze od dentysty robię zakupy w E.Leclerku. Wszystkie sprawy zajmują trochę czasu, więc spod domu ruszam dopiero o 20:20 z załadowanym do granic możliwości plecakiem. W Łośniu jestem chwilę po 21:00. Pozdrawiam wszystkich czytających!
Po sobotnim rajdzie dają o sobie znać zakwasy. Po tak długim braku treningów biegowych 4h biegu to jednak trochę za dużo jak na pierwszy raz. Zejście ze schodów stanowi nie lada problem :) W planach mieliśmy wspólnie z Moniką pozbierać punkty z terenu po BSOrient 2012. Czynności przedstartowe rozwlekają się w czasie. Monika ma jeszcze do zrobienia zaległą księgowość, która została odłożona na później, dzięki czemu spędziliśmy rajdowo całą sobotę (jeszcze raz dziękuje za wspólny udział i świetną zabawę, było super :*). Postanawiamy, że podzielimy się zadaniami. Wyruszam więc solo po punkty. Jest godzina 14:00. Pogoda dobra, słonecznie. Wieje chłodny wiatr ale słonko skutecznie ogrzewa. Pierwszy punkt koło młyna w Okradzionowie to łatwizna, pakuję do plecaka i ruszam dalej. Z drugim (przesuniętym) mam trochę problemów, ale nie chce dzwonić tylko spróbować sił samemu w odszukanie tego co przygotowała Monika. W końcu znajduje skrzyżowanie i punkt. Następnie ruszam płytówką po kolejny punkt przy kapliczce.
Tutaj brakuje pierwszego perforatora,który to ktoś sobie przywłaszczył. Następnie do skrzyżowania dróg (zbieram komplet), Błędów - kąpiel w rzeczce przy mostku :) i następny w kępie drzew w drodze na Chechło. Pod wielbłądem w Chechle nie ma śladu po punkcie. Ruszam na Klucze, przy bunkrze w punkcie widokowym w Chechle znów brak perforatora. Na Czubatce przy wieży widokowej zgarniam o dziwo komplet.
Potem wjeżdżam do lasu w kierunku mostku z rurą. Trochę się motam ze szlakami, ładuje się w jakieś piachy ciut za głęboko i trochę kluczę po tych terenach. W końcu trafiam na właściwe miejsce i znów punkt zebrany w całości. Gdy jestem znów na asfaltach słoneczko kładzie się spać, wiec uskuteczniam powrót do domku. W drodze ubieram kamizelkę odblaskową i kurtkę przeciwdeszczówkę bo robi się chłodno. Na miejscu jestem o 19:40. Pozdrawiam wszystkich czytających.
Do pracy: DST: 43.65km TIME: 1:48:41 AVG: 24.09km/h MAX: 39.73km/h Wstaję po 2 drzemce o 4:45. Monika pyta mnie czy może podrzemać bez budzika do 5:00. Przystaję na to i zabieram się za przygotowywanie częściowo gotowego śniadania i jedzonka do pracy. Zjadamy wspólnie śniadanko i ruszamy w drogę. Na dworze rześko - zaledwie 4 stopnie. Tworzą się też lokalne mgły. Śmigamy na Tworzeń, Gołonóg, Dąbrowę. W centrum gdy skręcamy w lewo w kierunku sztygarki ktoś tita na nas. Monika rzuca gromy na kierującego, który bezpodstawnie użył klaksonu, a okazuje się nim Kiri, który to chciał po prostu się przywitać :) Rzucam szybkie cześć i jedziemy dalej śmiejąc się z całej tej sytuacji. Na Murckowską docieramy o 7:05, gdzie żegnam się z Moniką i rozpoczynam sprint do pracy. Na przejeździe za 3 stawami znów stoi pociąg zastawiając go. Na szczęście lokomotywa jest dość blisko, więc omijam go sąsiednim torem targając rower na plecach. Następnie standardowo przez lasy na Ochojec i Piotrowice. Po pracy jadę po Monikę na Murckowską. Stamtąd standardową trasą do domu, po drodze zakupy w Lidlu. W domku jesteśmy po 18:00. Jutro w Dąbrowie Górniczej odbywa się I Zagłębiowski Rajd Przygodowy. Późnym wieczorem odwiedzają nas Paweł i Ania, którzy również startują. Chwila rozmów przy piwku i kładziemy się spać, gdyż robi się już naprawdę późno. Pozdrawiam wszystkich czytających!
Do pracy: DST: 42.99km TIME: 1:31:06 AVG: 28.31km/h MAX: 44.74km/h Rano wstaje chwilę przed budzikiem ustawionym na 4:30. Szykuje śniadanko i jedzonko do pracy. Poranne czynności wypełniają mi czas do 5:30. Monika jedzie dzisiaj na delegację w okolice Łodzi i transport ma spod samego domu więc w tym czasie jeszcze smacznie śpi (no prawie gdyby nie szalejąca rano Musta :)). Zjadam śniadanie w pośpiechu i żegnam się. Wyruszam więc solo. Jest późno - 5:50. Trasa standardowa. Dzisiaj nieco cieplej niż wczoraj, nie sprawdziłem jednak odczytów temperatury. Na Murckowskiej jestem o 6:52 i dzwonie zapobiegawczo do Moniki czy już wstała. Dalej przez 3 stawy, lasy w Ochojcu na Piotrowice.
Po pracy z Krzychem do centrum Katowic. Leje, ale nie tak intensywnie jak podczas jednego z ostatnich wspólnych powrotów. Żegnamy się tradycyjnie na Placu Wolności. Następnie na Zawodzie, Szopienice, Stawiki do centrum Sosnowca, pod Auchan. W okolicy Mydlic skręcam na Real i Lidla w Dąbrowie, gdzie robię zakupy i mój plecak osiąga maksymalny poziom upakowania. Na dworze szybko robi się ciemno. W Łośniu jestem o 18:10. Pozdrawiam wszystkich czytających!
Do pracy: DST: 42.90km TIME:1:36:11 AVG: 26.75km/h MAX: 43.09km/h Rano budzik dzwoni 4:30, wstaję i szykuje jedzenie na śniadanko i do pracy. Monika jeszcze postanawia skorzystać z ostatnich chwil snu. Czas szybko leci i jest już 5:15 co sygnalizuje mi dopiero Monika, gdy się budzi po kolejnej drzemce. Późno aby się zebrać w rozsądnym czasie i nie gonić. Jem śniadanko, żegnam się i ruszam więc solo. Wyjeżdżam o 5:45. Na dworze rześko 8C i niestety zupełnie ciemno więc światełka i wszelkie odblaski obowiązkowe. Na Murckowskiej jestem o 6:50. Dzwonię do Moniki i występuje w roli budzika - te ustawione okazały się za mało skuteczne :) Dzisiaj nie było pociągu na przejeździe więc jadę przez lasy na Ochojcu by dotrzeć do Piotrowic do pracy.
W drodze powrotnej jadę odprowadzić Krzycha do centrum Katowic, gdyż Monika kończy dzisiaj pracę o 17:00. Żegnam się przy Placu Wolności i ruszam w stronę Zawodzia.
W stronę pracy: DST: 42.74km TIME: 1:45:19 AVG: 24.35km/h MAX: 38.56km/h Wstaję rano 4:50 obudzony przez Monikę. Monika jeszcze chwilę drzemie a ja zabieram się za przygotowywanie jedzonka na śniadanie i zestawów do pracy :). Wszystko idzie sprawnie i już o 5:38 śmigamy do pracy. Na dworze chłodnawo - termometr wskazuje 8C, również ten który dostałem w prezencie od Eli - dziękuje :). Dzisiaj obowiązkowa jazda w nogawkach i bluzie z długim rękawem, rękawiczki też się przydają. Jesienna aura zagościła już na dobre. Na Murckowskiej jesteśmy jeszcze przed 7:00. Żegnam się i jadę spokojnie przez 3stawy i docieram do przejazdu przez tory a tu niespodzianka.
Tego się nie spodziewałem. Nie da się niestety przejechać bokiem, skład jest długi a przejazd znajduje się mniej więcej w jego połowie. Omijam więc przeszkodę jadąc przez Brynów. Ostatecznie wychodzi, że tamtędy jest nawet bliżej niż przez lasy na Ochojec. Po pracy jadę po Monikę i wspólnie ruszamy standardową trasą do domu. Po drodze wstępujemy do Reala w Dąbrowie aby wysłać przesyłkę. Dostaje zestaw do odpowietrzania hamulców w aptece: 2 strzykawki 50ml z gumowym tłoczkiem oraz zestawik infuzyjny z którego zapożyczę wężyki. Następnie do Lidla po większe zakupy i pyszne dżemy. W domku wykonuje serwis korby i wymieniam klocki z tyłu. Klamka jest gumowata więc niedługo trzeba będzie i tak zrobić serwis jak tylko podjadę na warsztat po olej mineralny shimano.
Rower towarzyszy mi od dzieciństwa, gdzie wolny czas spędzało się śmigając po osiedlowych chodnikach i tam też zdobywało umiejętność jazdy. Pelikan, Wigry3, pokomunijny BMX później pierwszy poważniejszy góral Merida Kalahari i pierwsze dalsze wakacyjne wycieczki. Później jakoś tak się potoczyło, że za wiele nie jeździłem.
W 2011r. postanowiłem zakupić nowy rower Krossa LEVEL A6 z myślą by dojeżdżać regularnie do pracy i od tego czasu się zaczęła rozwijać rowerowa pasja. Dzięki niej poznałem wielu ciekawych znajomych zarażonych cyklozą i spotkałem moją drugą połowę, towarzyszkę życia, która toleruje mnie takim jakim jestem :)
Nie gonię za nowinkami technicznymi i lżejszymi wagowo komponentami itd. Najwięcej radości czerpie z minimalizmu i jazdy na najprostszych w konstrukcji rowerach. Od złożenia pierwszego ostrego koła zakochany w takich rozwiązaniach. Buduję rowery od podstaw i sam je serwisuje. Od jakiegoś czasu składam również koła czyli ostatni element jaki zostawiałem w rękach serwisów zewnętrznych. Jak coś nie wyjdzie mogę być tylko zły na siebie, że coś spartoliłem :)
Rowerem poruszam się wszędzie, gdzie tylko się da i bez względu na warunki pogodowe.
Do zobaczenia na trasie!