Na starcie nieco chłodno +2C. Asfalty suche, tylko gdzieniegdzie ślady po wczorajszych wieczornych opadach. Wiatr zmienił kierunek i dzisiaj trochę odcinków pod wiatr. Trasa standardowa, nic szczególnego się nie wydarzyło. Gdy wychodzi słoneczko robi się cieplej i ściągam wiatrówkę na Borkach. Trafiam na zamknięte szlabany i czekam na Czeske Drahy i KŚ :) W pracy w sam raz.
Troszkę późniejszy wyjazd. Na starcie +8C, asfalty lekko mokrawe i
poranne mgły. A jak mgły to idzie zmiana pogody. Za dnia meteo
przewiduje nawet +16C :) W Czeladzi na skrzyżowaniu z DK94 przepychanki z
jakimś baranem w Audi który koniecznie chciał mnie zepchnąć na pas dla
skręcających w prawo z DK94. Zdjęcia facjaty i blach nie zrobiłem. Czas
zainwestować w kamerkę. Macie jakiś sprawdzony model za który nie trzeba
oddać całej wypłaty i nie będzie go szkoda jak polegnie przy wywrotce ?
:) Na Dąbrówce utrata luftu z tylnego koła. Dopompowuje mając nadzieję, że dziura nie jest duża. Na D3S za stadniną ponownie trzeba dopompować bo obręcz dobija do asfaltu i koło pływa. Potem czas jazdy ulega skróceniu w sposób wykładniczy. Na finalnym etapie wygląda to tak, że 1km jazdy i pompowanie. Na końcu oczywiście szlabany zamknięte. Ceske Drahy przemykają ale dalej zamknięte, a luftu coraz mniej w kole. Wyjmuje pompkę z kieszeni bojówek, która tam przezornie schowałem by oszczędzić czasu na otwieraniu sakwy z narzędziami i jadę z koksem. Pompuje przed przejazdem dopóki nie otwierają szlabanów i tak udaje mi się dojechać do miejsca parkingowego. Szlabany w górę, pompowanie stop i ruszam. Zabawnie było. Na stanowisku pracy melduje się na styk. Po pracy czas na łatanie.
Po pracy ściągam tylne koło i namierzam dziurę. Opona już w takim sobie stanie. Grzbiet wytarty i poprzecinany przez drobne szkiełka. Nic dziwnego, że łatwo coś wbić drobnego. Wydłubuję kawałek szkła, podklejam od spodu oponę łatką i kleję dętkę. Gdy udaje mi się ogarnąć te wszystkie czynności akurat przestaje lać. Ruszam. Najpierw do Lidla na Ochojcu. W Piotrowicach jakaś ciężarówka zastawia DDR. Zjeżdżam na ulicę i jadę kawałek do pierwszej możliwości płynnego wjazdu czyli jak skończy się wyższy krawężnik. Jakiś nadgorliwy trąbi na mnie zaraz i pokazuje mi DDR. Może niech lepiej swoją energie wykorzysta i idzie usunąć ciężarówkę z DDR. W Lidlu drobne zakupy i do domku. Pogoda super. Słonecznie i ciepło. Przyjemny powrót. Prognozy meteo się sprawdziły.
Na starcie +10C - ciepło. Ulice mokre od nocnych opadów ale gdy ruszam nie pada. Przyjemny i spokojny dojazd do pracy. W Piotrowicach wymiana pozdrowień ze startującym do pracy Amigą. W pracy ze sporym zapasem czasu. Do pracy: DST: 50,21km 2:12:00 Przy powrocie warunki podobne. Asfalty zdążyły się nieco wysuszyć. Spokojnie bez ekscesów docieram do domku.
Ruszam sporo wcześniej niż zwykle więc bez pośpiechu pokonuje kolejne odcinki trasy. Warunki bardzo dobre, asfalty suche. Ruch na ulicach wyraźnie mniejszy. Z pracy do domku. Przy powrocie znikomy ruch. Po południu do 15:00 trochę padało więc ulice mokre. Udaje się uniknąć jednak deszczu i zajechać do domku o suchej stopie.Spokojny przejazd.
W kwestii rowerowej wpisu to powrót z Dębowego Włóczykija do domku z Kebem. Kadra wraca kangurem wraz rzeczami przywiezionymi do obsługi rajdu po drodze robiąc zakupy na grilla. Jest okazja do przetestowania nowo założony zestaw - łańcuch i wolnobieg. Wolnobieg niestety stuka bo taka jakiego przypadłość. Nie polecam wolnobiegów od producenta FALCON :( To już drugi taki z podobną przypadłością. Ostatnio używany poległ w zimie. Po rozkręceniu okazało się, że zapadka (piesek) się złamał i zrobiło się ostre koło. Jednak co DICTA to DICTA. Trochę lepiej spasowane i dodatkowo niklowana - nie było z nią żadnych problemów. Niestety musiałem założyć FALCONA bo po 3,5kkm DICTA nie przyjeła nowego łańcucha a nie chciało mi się szlifować zębów. Poczekam aż łańcuch się nieco wyciągnie. Co do trasy to pokazuje Kebowi nowy wariant dojazdu do nas przez Sikorkę i Tucznawę.
Na starcie +4C. Padało w nocy i pada w chwili startu. Wczoraj i przedwczoraj to była zaledwie namiastka tego co czekało na mnie dzisiaj. Pogoda nie pozostawia złudzeń, że jakoś nagle magicznie przestanie lać. Zderzam się ze ścianą deszczu i tak przez większość trasy nie chce przestać. Czasy na punktach kontrolnych podobne. Po drodze spotykam szybki alkomat pod wiaduktem przy S86 na Borkach - zmienili lokalizację, ale dopiero się rozstawiali więc jadę dalej. Spokojny dojazd, przed pracą łapie mnie szlaban i 2 pociągi IC i KŚ. Jestem więc na styk. Do pracy: 50,91km/2:39:00
Dzisiaj z rana padał deszcz, a później w ciągu dnia śnieg. Za to na powrocie dla odmiany bez opadu. Temperatura nadal oscyluje koło +4C. Odbieram zamówienie dla Rowerowej Norki i ruszam standardową trasą. Trochę zmęczył mnie dzisiejszy dzień. Jadę bo jadę bez przekonania i tak kulam się w kierunku domku. Tak jakby ktoś zacisnął mi hamulec. W Grodźcu zdjęcia nowej organizacji ruchu na osiedlu. Do domku docieram nieco później niż zwykle. Wieczorem przydałoby się wymienić #keta2 bo już układa się na końcach blatu, ale strasznie się nie chce dłubać. Chyba wezmę i spakuje nowy łańcuch do sakwy. Mam nadzieje, że jutro jakoś dojadę na starym chociaż w jedną stronę do pracy :)
Rower towarzyszy mi od dzieciństwa, gdzie wolny czas spędzało się śmigając po osiedlowych chodnikach i tam też zdobywało umiejętność jazdy. Pelikan, Wigry3, pokomunijny BMX później pierwszy poważniejszy góral Merida Kalahari i pierwsze dalsze wakacyjne wycieczki. Później jakoś tak się potoczyło, że za wiele nie jeździłem.
W 2011r. postanowiłem zakupić nowy rower Krossa LEVEL A6 z myślą by dojeżdżać regularnie do pracy i od tego czasu się zaczęła rozwijać rowerowa pasja. Dzięki niej poznałem wielu ciekawych znajomych zarażonych cyklozą i spotkałem moją drugą połowę, towarzyszkę życia, która toleruje mnie takim jakim jestem :)
Nie gonię za nowinkami technicznymi i lżejszymi wagowo komponentami itd. Najwięcej radości czerpie z minimalizmu i jazdy na najprostszych w konstrukcji rowerach. Od złożenia pierwszego ostrego koła zakochany w takich rozwiązaniach. Buduję rowery od podstaw i sam je serwisuje. Od jakiegoś czasu składam również koła czyli ostatni element jaki zostawiałem w rękach serwisów zewnętrznych. Jak coś nie wyjdzie mogę być tylko zły na siebie, że coś spartoliłem :)
Rowerem poruszam się wszędzie, gdzie tylko się da i bez względu na warunki pogodowe.
Do zobaczenia na trasie!