Wpisy archiwalne w kategorii

zupełnie przypadkowo z Moniką

Dystans całkowity:15065.63 km (w terenie 315.30 km; 2.09%)
Czas w ruchu:826:18
Średnia prędkość:18.13 km/h
Maksymalna prędkość:99.90 km/h
Suma podjazdów:241 m
Maks. tętno maksymalne:192 (100 %)
Maks. tętno średnie:133 (69 %)
Suma kalorii:44497 kcal
Liczba aktywności:205
Średnio na aktywność:73.49 km i 4h 03m
Więcej statystyk

Dom-praca-dom nietypowo

Czwartek, 28 czerwca 2012 · Komentarze(12)
Dzisiaj nietypowy przejazd :) Wczoraj się nieco zasiedziałem u Moniki więc postanawiam, że zostanę i wyruszymy wspólnie do pracy. Pobudka 4:00, szybkie śniadanko i w drogę. Wyruszamy ok 5:20 trasą Moniki, która jak się później okazuje jest o 7 km krótsza od tej którą znam :) Rano na zewnątrz warunki niezbyt sprzyjające, mżawka na zmianę przechodząca w deszczyk. W okolicy byłej Huty Katowice spory ruch blachosmrodów, zagapiwszy się zostaje na skrzyżowaniu i mam problemy ze znalezieniem luki w sznurze samochodów w którą mógłbym się wcisnąć :) W końcu się udaje i przypadkiem załapuje się na pierwszą fotkę z dojazdu do pracy.
W drodze do pracy w okolicach huty © t0mas82

Od Zagórza obejmuję prowadzenie, w końcu to moja część trasy do pracy więc znam tu każdą dziurę :) Jedziemy równym tempem do lasów w Giszowcu. Tam wreszcie można spokojnie porozmawiać rozkoszując się leśnymi odgłosami i zapachem roślinności. Na punkcie postojowym sesja zdjęciowa. Najpierw rowery, które nas tu przywiozły:
Kellysek i Krosik w punkcie spoczynkowym na Ochojcu © t0mas82

Następnie wspólne zdjęcie:
Kosma i T0mas w drodze do pracy © t0mas82

Żegnamy się na rozstaju dróg, ja jadę na Piotrowice, Monika do siebie przez 3 stawy na Murckowską :) W pracy ludzie zszokowani, że przyjechałem rowerem patrzyli jak na wariata, który jeszcze wczoraj paradował w ortezie :)

Przejazd do pracy: DST:41.77km TIME: 1:43:41 AVG: 24.17km/h MAX: 51.60km/h

Droga powrotna z pracy znów w towarzystwie Moniki :) Wracamy znaną mi trasą przez lasy na Giszowiec, Mysłowice i Niwkę. Na Niwce odwiedzamy Trójkąt 3 Cesarzy (nie miałem okazji jeszcze tam być chodź jest tak blisko mojej trasy do pracy) :) Chwila odpoczynku,parę zdjęć.
Trójkąt Trzech Cesarzy i Monika. © t0mas82

Później ruszamy w kierunku zwałki hucianej przez Kazimierz i Strzemieszyce. Tam zmiana planów i zamiast drogą wzdłuż torów jedziemy nieznanymi mi wertepami, aby się odnaleźć na asfalcie prowadzącym do koksowni w Łośniu :)
Kominy koksowni w Łośniu przy zachodzącym słońcu. © t0mas82

Na miejscu u Moniki zjadam pyszną kolację (dziękuje była naprawdę rewelacyjna), chwilę jeszcze zabawiam i czas się zbierać do domu. Zostaje eskortowany poza granicę osiedla Łosień do Okradzionowa. Stamtąd już samotny rajd do domu. Jedzie się przyjemnie, czuć miły chłód nocy.

Pozdrawiam czytających !

Spacer #1 - Pieszo po beskidach chmielowymi szlakami

Czwartek, 7 czerwca 2012 · Komentarze(6)
Jakiś czas temu w blogu postanowiłem dopisywać treningi biegowe. Dużą niekonsekwencją byłoby nie dopisywanie pieszych wypadów w góry. Więc w dniu dzisiejszym pierwszy taki wpis.

Zaczęło się to od wiadomości wysłanej przez Monikę o planowym wypadzie w góry na rowerach w tereny Kubalonki aż do Goleszowa . Zupełnie przypadkowo i niespodziewanie wypad rowerowy zamienia się w plan zrobienia jakiejś pieszej trasy. Znajdują się również chętni na tą opcję w postaci Adama oraz Grzegorza. Ręka w ortezie nie przeszkadza w pieszych wędrówkach więc bez chwili zastanowienia postanawiam również skorzystać z okazji jaka się nadarzyła. Pakuję w plecak prowiant, pastuję zakurzone glany i ruszam z rańca pieszo w stronę centrum Sosnowca. Na środuli postanawiam się jednak wycofać na autobus ze względu na zbliżający się nieuchronnie czas przyjazdu pociągu i obawę, że mógłbym się spóźnić. Pogoda idealna, chłodno i jeszcze nie pada. Popełniam też podręcznikowy błąd nie biorąc ze sobą żadnej mineralnej co okaże się później zgubne, ale nie uprzedzajmy faktów. Na dworcu mylę kasy (pomieszane z tymi przewoźnikami strasznie) ale odnajduję właściwą. Zostaje trochę czasu na rozpoznanie czy są w pobliżu jakieś sklepy które ugaszą moje pragnienie (niestety wszystkie zamknięte/ nawet całodobowy monopol na ul. Modrzejowskiej). Ruszam na peron, gdzie spotykam Grzegorza albo to raczej on mnie wyłapuje z gąszczu podróżnych. Chwilę gadamy o moim wypadku, ortezie i takie tam luźne tematy. Niedługo później wjeżdża pociąg, i wiedzeni sms-em wsiadamy w ostatni wagon. Tam już grzeją nam miejscówkę Monika i Adam. Podróż mija niepostrzeżenie na długich rozmowach na różniste tematy.
Limit i Olo w pociągu do Wisły Głębce © t0mas82

W Wiśle powstaje plan trasy. Plan zakłada podejście na Stożek i docelowo na Czantorię.
Planowanie trasy © t0mas82
Ruszamy niebieskim szlakiem, po drodze mijając grupki turystów z naszego pociągu i wyprzedzając je. Widoczki w około fajne więc jest okazja porobić zdjęcia, tak się składa, że każdy ma ze sobą aparat :)
Widok na szczyty górskie © t0mas82
Było też takie ładne widoczki © t0mas82
Dużo rozmowy, śmiechu. Ciekawe cytaty których nie jestem w stanie teraz już odtworzyć. Ale towarzystwo doborowe to doborowa zabawa :) Po podejściu pod Kiczory na szczycie fotka przy słupku granicznym. I to nie byle jaka bo robiona z 3 aparatów z ustawionym samowyzwalaczem :)
Chwilę byliśmy poza granicami kraju ;) © t0mas82

Pierwsze schronisko jest już widoczne w oddali.
W tle widać schronisku na Stożku :) © t0mas82
Pragnienie coraz bardziej doskwiera, odliczamy pozostałe km do niego i zastanawiamy się czy będzie otwarte i jak fajnie będzie wypić kufelek złocistego trunku. Pogoda dopisuje chodź jeden z serwisów pogodowych twierdził, że ma padać. W schronisku degustacja chleba własnej produkcji, który służy mi dziś za prowiant. Po spożyciu trunku atmosfera się rozluźnia i rozmawia się jeszcze lepiej. Proponuje zatem kolejny kufelek dbając by się zanadto nie odwodnić w drodze na kolejne szczyty. Propozycja zostaje przyjęta bez głosów sprzeciwu. Wyruszamy dalej w kierunku Czantorii. Monika zaczyna odczuwać ból odparzonych spodów pięt. Jednak przejście środkiem błotka nie było dobrym pomysłem równie złym jak wzięcie koncertowych glanów w góry jako podstawowe obuwie (rozumiem solidarność ale ja nie miałem alternatywy :) )
Glany - dobre by zatańczyć pogo na koncercie, w górach sprawdzają się nieco gorzej. © t0mas82
. Na horyzoncie pojawia się kolejny punkt serwujący złocisty trunek. Pobudzone smaki wysyłają sygnał do mózgu, że tej okazji nie można przepuścić. Czwartkowy wypad zaczyna przeradzać się w chmielowy szlak zgodny z kanonami tzw. alkoturystyki. Gospoda zwie się Lepiarzówka i mają tam adekwatny do okazji cytat :)
Motto przyświecające całemu wypadowi © t0mas82

W środku serwują Brackie więc nie odmawiamy sobie degustacji. Tutaj dalsze rozmowy. Zdjęcia okolic, ciekawe historie, oraz rozgryzanie arkan systemu 4zmianowego :)
Degustacja złocistego trunku w Lepiarzówce © t0mas82

Oprócz błękitnego nieba .... nic mi dzisiaj nie potrzeba :) © t0mas82


Czas gna jak szalony, uświadamiamy sobie że mija nam godzina w której zakładaliśmy powrót. Próbuje namawiać do złego, urlopy na żądanie itp. :) oraz udania się do kolejnego punktu na Czantorii serwującego złociste specjały z importu od sąsiadów :) Wygrywa jednak zdroworozsądkowe podejście i wykonujemy zejście po najszybszym szlaku do Wisły, skracając je stokiem narciarskim :) W Wiśle na stacji pakujemy się do pociągu w kierunku Katowic. Kupujemy bilety, okazuje się że promocja i rabat w Kolejach Śląskich mają zupełnie inną definicję. Płacimy ostatecznie drożej niż liniowy bilet Grzegorza, który wiedział co robi kupując go jako ostatni (co prawda dostał w przeciwnym kierunku) :) W Katowicach udaje się zakupić mineralną i ugasić pragnienie, które wiodło nas piwnymi szlakami podczas wycieczki :) W głośnikach pada rozbrajający tekst zapowiedzi pociągu po angielsku zawierający polskie wtrącone słowa :) Konduktorka przy sprawdzaniu biletu Grzegorza długo się zastawia czy go podstemplować. Później po tym jak się żegnamy w Sosnowcu przychodzi jeszcze ze 2 razy pytając czy ktoś się dosiadał :) Adam wysiada w Będzinie i udaje się po swój rower by ostatecznie dojechać do domu. Ja postanawiam uderzyć do Dąbrowy, gdyż mam tam lepsze połączenie ...
Dzięki za udany wypad, co prawda nie rowerowy ale też było super. Myślę, że już niedługo będę mógł pośmigać chociaż pewnie po asfaltach ale to i tak dużo po takim "uziemieniu" :)

Powrót z pracy i nieoczekiwana zmiana planów.

Piątek, 11 maja 2012 · Komentarze(83)
Wyjeżdżam z pracy punktualnie, szlabany jak zwykle zamknięte. Cofam się aby ominąć je szutrową dziurawą drogą prowadzącą do niestrzeżonego przejazdu. Na jednej z dziur, która okazuje się dość głęboka nieszczęśliwie skręca mi koło i ląduje na lewym boku szorując po glebie. Szybko się zbieram, ocena strat sprzętu (trochę obdarte gripy, manetki i klamki - można jechać dalej) Straty w ciele to nieźle przyszorowana lewa noga i bolące lewe ramię. Myślę, że znów je obtłukłem i tydzień jazdy z glowy. Ruszam i jakoś dojeżdżam do skrzyżowania Jankego z Armii Krajowej. Tam ramie boli coraz silniej. Wycofuje się na chodnik. Dzwonię do Moniki, że planowany spontaniczny wspólny powrót z pracy na rowerach może nie dojść do skutku. Przechodzień zaczepia mnie i pyta czy wszystko ok. Okazuje się, że tez rowerzysta wracający do jazdy po urazie kręgosłupa. Robi mi sie ciemno przed oczami, wzywamy karetkę. Ostatecznie ląduje z rowerem na izbie przyjęć (sanitariusze byli ok i nie robili problemów aby rower pojechał ze mną - jeszcze sobie żartowali na izbie, że to ich nowa karetka :)). Tam obmywają mi rany i wykonują rtg. Wkrótce moje nadzieje na szybki powrót na rower zostaja rozwiane, kość jest złamana w perspektywie śruby zespalające jak się okaże w poniedziałek na kontroli, że się przesuwa :( Czas zrastania kości to minimum 12 tygodni, później pewnie jeszcze rehabilitacja. Wkrótce zjawia się Monika przyjeżdżając niezawodną Cytrynką, pakuje sprzęt i jedziemy do mnie go odstawić. Postanawiam skorzystać z zaproszenia na imprezę u Moniki, gdzie wraz z Amigą do kompletu przy pewnej dozie znieczulaczy gramy w Dixita. Niestety tasowanie kart to nie moja mocna strona :)
Monika jeszcze raz dzięki za pomoc, nie wiem jak bym sobie poradził bez Ciebie logistycznie i za fajnie spędzony czas :)

PS. Niesamowite ile z pozoru błahych czynności stało się niemożliwych do wykonania np. wiązanie butów :( Cóż przez najbliższe 3 miesiące będę miał okazję potrenować te czy inne :) Pozostaje mi śledzić BS, za jakiś czas wrócę.

Przymusowa przerwa w rowerowaniu © t0mas82


Updejt:

13.05 Znalazłem diagnozę: Wieloodłamowe złamanie nasady bliższej kości ramiennej lewej. Oderwał się tez guzek większy.

14.05 Perspektywa szpilek i operacji coraz bardziej realna, wszystko zależy od wyniku dzisiejszej tomografii komputerowej (o dziwo wszystko to załatwiłem w ramach NFZ - szok :) )

15.05 Mam wynik TK, ale to ciekawie wygląda - zwłaszcza w 3D kości. Konsultacja z lekarzem jutro o 11:30.
Obraz z tomografu :) © t0mas82

16.05 Po pechowym początku (bład crc na płycie z wynikami uniemożliwiający ich otwarcie) oraz późniejszym miłym zaskoczeniu i odzyskaniu wiary w ludzi i nfz udaje mi się jakimś cudem (to chyba jakieś czary) dowiedzieć jak będzie wyglądał przebieg dalszego leczenia. Obeszło się bez szpilek i operacji. Czeka mnie orteza (6tygodni) i tutaj tez tylko 30 stopni odchyłu więc nie będę nokautował ludzi w autobusie obracając się :) Następnie 6tyg rehabilitacji.

26.05.2012 Ja w nowej sytuacji i moja orteza :)
Orteza © t0mas82


30.05.2012r. - wizyta kontrolna i zdjęcie RTG - A-P + Y mojego ramienia. Po długim wyczekiwaniu (lekarz miał być na 8 - był po 10:30) dowiaduje się, że guzek się praktycznie zrósł ale jakiś inny odłamek się przesunął. Na szczęście całość kości jest w osi a sprawdzenie ruchomości ramienia daje dobre rokowania. Orteze ściągam już 13.06.2012r. i rozpoczynam rehabilitacyjne ćwiczenia. Trzymajcie kciuki za bezproblemowe zrośniecie :)

12.06.2012r. - Doczekałem to już jutro, wielki dzień :) Na samą myśl już się cieszę. Mam nadzieję, że wszystko będzie w porządku i pozbędę się ortezy oraz nie będą mnie musieli ponownie łamać :) Z ręką jest dobrze (sprawdzałem wczoraj), trochę sztywna i miejscami boli ale to przy dziwnych zakresach ruchu. Myślę, że rehabilitacja powinna pomóc. Mimo wszystko pokusa spróbowania aby wsiąść na rower jest bardzo duża i nie wiem czy będę w stanie się jej oprzeć :D Skonsultuje to z lekarzem może jeszcze ale nie wiem czy zdoła mnie powstrzymać :)

13.06.2012r. - Lekarz ostudził mój zapał do jazdy :(. Nastawiłem się już na pozbycie się dodatkowego rusztowania. Na miejscu na kontroli okazuje się jednak, że 5 tygodni ma się jednak liczyć od chwili wpakowania w ortezę a nie jak ostatnio zostało to przedstawione od chwili złamania. Pozostaje jeszcze 2 tygodnie do następnej kontroli, która przypada na 27.06.2012r (mam nadzieje, że tym razem ostatniej przed rozpoczęciem rehabilitacji). Pocieszające jest to, że wszystko się ładnie zrasta a wystający odłamek nie przesunął bardziej niż był :)

27.06.2012r. - już po kontroli. Ręka zrośnięta - orteza zdjęta ląduje w reklamówce - nareszcie. Kość zrosła się w osi z delikatnym naddatkiem kostnym (może będzie przez to mocniejsza). Mam zalecenie chodzenia w temblaku przez tydzień gdybym odczuwał ból ręki ale po krótkim rekonesansie w gabinecie lekarz był zaskoczony, że ręka w tak szerokim zakresie się bez bólu porusza może to przez to, że czasem w warunkach domowych zdejmowałem ortezę jak mi wybitnie przeszkadzała i ręka sobie działała swobodnie :)

Sprawy rowerowe - kość zrośnięta, jazda na własne ryzyko głównie związane z upadkiem i możliwością ponownego złamania (przy takim wypadku jeszcze dłuższy czas ręki unieruchomionej = jeszcze większy zanik mięśni, które ma odbudować rehabilitacja). Próba spokojnej jazdy po asfaltach już dzisiaj :)

Dostałem też skierowanie na rehabilitacje ale znów pokonał mnie system NFZ i wyczerpane limity w ramach kontraktu (rozmawiałem z kierownikiem zakładu i być może coś się znajdzie po 3 lipca, została jeszcze duża liczba innych placówek świadczących takie usługi ale podobno też bez szans - coś ci ludzie się łamią za często niż przewidział to NFZ). Z zabiegów lasery i pole magnetyczne wszystko x10 + jakieś ćwiczenia mięśni. Jak się nie uda załapać to trudno. Zrehabilituje się sam wykonując ćwiczenie zalecone przez lekarza (czyli coś z kanonu NFZ: Pacjencie radź sobie i lecz się sam)

Dom-praca-dom (Sosnowiec - Katowice Piotrowice-Sosnowiec) + Niegowonicki spontan

Czwartek, 10 maja 2012 · Komentarze(20)
Przejazd do pracy: DST: 24.18km TIME: 01:01:06 AVG: 23.74km/h MAX: 46.36.
Wyruszyłem dużo wcześniej, za radami postanowiłem nie przemęczać stopy, która jeszcze trochę jest napuchnięta i czasem daje o sobie znać :) Jechało się fajnie, rano ciepło, strój full letniak. Plecak wypchany do granic możliwości, dzisiaj wiozę wszystko łącznie z ciuchami :)
W drodze z Mysłowic na Giszowiec © t0mas82

Na Giszowcu wbijam na ścieżkę i podjeżdżam z trochę innej strony stawu Janina. Mam dużo czasu to chwile tam kątem pluję (kontempluje :) ) wsłuchując się w odgłosy przyrody i oglądając cieszące oko zielone widoki. Pstrykam przy okazji parę zdjęć.
Staw Janina na Giszowcu z innej perspektywy © t0mas82

Miejsce kontemplacji przy stawie na Giszowcu. Ale tu zielono © t0mas82

Intensywna zieleń vs suche liście przy ściółce © t0mas82

Na Jankego na DDR znajduję kandydata do karnego, niestety szybko uciekł i nie otrzymał zasłużonej nagrody :) Mam tylko pamiątkowe zdjęcie wykonane podczas jazdy.
Katowice ul. Jankego: DDR i kolejny kandydat do karnego © t0mas82

Z pracy wychodzę grubo ponad 30 minut później niż normalnie, trafia mi się pilna robota i muszę zostać po godzinach :) W drodze powrotnej wykorzystuje sposób na ominięcie szlabanów podsunięty przez Amigę - dzięki :). Po drodze na Ochojcu odbieram pewne zamówienie. Jadę przez 3 stawy, w okolicach ul. Murckowskiej zupełnie przypadkiem spotykam Monikę. Postanawiamy się trochę wspólnie poszwędać po okolicy. Najpierw jedziemy przez Markiefki do Czeladzi, gdzie mam okazje pooglądać ciekawe malunki. Macam się po kieszeniach ale nie mam aparatu więc nici ze zdjęć. Kradnę jedno poglądoweod Moniki:
Goła baba © kosma100

Następnie ruszamy na Grodziec - Zieloną - Pogorię - Brodway (tutaj Monika załatwia sprawy na poczcie) - Manhattan (małe zakupy w Lidlu) - Mittal Steel (industrialne klimaty) - Łosień. Trochę zgłodniałem więc posilamy się kultowymi już w kręgach rowerowych naleśnikami amerykańskimi (tym razem z dżemem :)). Pada propozycja wypadu na skałki w Niegowonicach. Słońce niestety już zaszło więc pozostaje jazda z oświetleniem. Na miejscu okazuje się, że jakaś ekipa wpadła tam poimprezować. Gramolimy się na samą górę i testuje jak się sprawdza mój kompakt przy robieniu nocnych zdjęć (ehh jednak zapomniałem ze go przełożyłem do malej kieszonki plecaka).
Nocne foto: Skałka w Niegowonicach © t0mas82

Nocne foto: Skałka w Niegowonicach © t0mas82

Nocne foto: Skałka w Niegowonicach © t0mas82

Widoki stamtąd fajne. Szczególnie światła w oddali na horyzoncie. Wracamy podobną drogą jaką się tam dostaliśmy. Na pewnym skrzyżowaniu żegnamy się, akurat przejeżdża mój tunel w postaci autobusu więc bez ogródek pakuje się za nim :) Tunel jednak okazuje się nieco za szybki jak na moje warunki. Doganiam go w połowie Okradzionowa i utrzymuje dystans zapewniający minimalne opory jazdy. Niestety tunel postanawia skręcić na Błędów. Dalej gramolę się pod górkę i jadę terenami zwałki. Po drodze pstrykam fotkę nieopodal nastawni, a później jeszcze jedną na skrzyżowaniu w Strzemieszycach.
Okradzionów: Tereny zwałki Huty. © t0mas82

Strzemieszyce skrzyżowanie © t0mas82

Później już szablonowo przez Kazimierz, Lenartowicza do domu.
Fajny spontaniczny wypadzik, Monika dzięki za towarzystwo :) Moja kostka dochodzi do siebie, opuchlizna praktycznie zeszła po tym dzisiejszym kręceniu.

Dom-praca-masa-dom (Sosnowiec - Katowice Piotrowice-Katowice-Siemianowice-Czeladź-Będzin-D.G.-Sosnowiec) czyli MK w Katowicach + powrót

Piątek, 27 kwietnia 2012 · Komentarze(25)
Przejazd do pracy: DST: 23.87km TIME: 1:02:24 AVG:22.96km/h MAX: 44.57km/h.
Dzisiaj bardzo spokojnie bo na czczo i z rana oddać krew na badania. Wyjazd też dużo wcześniej niż zwykle. Po drodze kilka fotek:
Mysłowice: ul. Grunwaldzka © t0mas82

Giszowiec: Las i ciekawe drzewko :) © t0mas82

Z pracy wypisuje się w księdze wyjść i wsiadam do zbiorkoma nr. 11. Dawno nie byłem w centrum, okazuje się że pod wiaduktem na Mikołowskiej powstało całkiem niedawno nowe graffiti i to dość okazałe (kumpel mi mówił, że jakoś wczoraj malowali). W drodze powrotnej korki, wracam ponad 1h do Piotrowic i robię się naprawdę głodny :)

Po pracy w planach bezpośredni kurs na katowicką masę, wstępnie umówiłem się już wczoraj z Ryśkiem (avacs). Rano odzywa się Monika (Kosma) czy nie mam ochoty gdzieś się poszwendać przed masą. Wczoraj obiecałem też Krzyśkowi (Bl4dy), że podjadę z nim na Centrum i popilnuje mu bike-a na czas odbioru przesyłki w Skarbku. Łączę i synchronizuje w czasie te 3 wątki w jeden wypadowo-szwendaczowy:) Wyjazd z pracy standardowo o 15:40. Szlabany jak zwykle zamknięte, dzisiaj wyjątkowo długo. Patyki podnoszą się chwilę przed 16:00. Jadę na Ochojec do ul. Szenwalda gdzie zgarniamy Monikę i ruszamy dalej ścieżka przez lasy na 3 stawy. Stamtąd wyjazd na Brynów koło PKP Cargo i przez Park Kościuszki oraz ścieżką w kierunku ul. Mikołowskiej. W mieście korki, przebijamy się bokami i chodnikami. Oglądam też nowe graffiti pod wiaduktem na Mikołowskiej. Następnie przejazd terenami budowy dworca, trochę wąsko i kilka technicznych elementów ale pokonanych bez przeszkód. Pod Skarbkiem chwila odpoczynku, Krzychu szybko załatwia sprawę, żegnamy się i jedziemy już w 3-jkę wraz z Ryśkiem, który dołączył do nas w kierunku poczty. Monika wysyła przesyłkę i kręcimy na 3 stawy. Tam duża ilość kandydatów do karniaków, przy jednym sesja zdjęciowa, naklejam mu "dziewiczego" karnego na szybę a wszystko zostaje udokumentowane :) Następnie wracamy znów do lasów na Giszowcu do punktu postojowego i po przerwie na mały serwis(dopompowanie koła w rowerze) udajemy się na masę (aby było inaczej niż za pierwszym razem jedziemy na 3stawy i ulicą Francuską do 3maja. Na miejscu na rynku pod teatrem spotykamy resztę ekipy Adama (Limit) i Damiana (Doms). Wkrótce dołącza Marcin Gozdi89i Filip Gizmo201, Grzegorz (Olo81) i Rafał (Nekor).

Ekipa z bikestats silnie reprezentowana :)
Katowice: Masa Krytyczna © t0mas82

Katowice: Masa Krytyczna. © t0mas82

Katowice: Masa Krytyczna. © t0mas82

Objazd masy mija standardowo na niekończących się rozmowach. Po drodze do kompletu dołącza Darek (Amiga).
Fajnie było spotkać się w tak licznym gronie i poznać osobiście oraz porozmawiać. Powrót przez Siemianowice. Wjeżdżamy w tereny, którymi wracaliśmy z masy w Zabrzu w nocy. Wyglądają zupełnie inaczej. Jedziemy z pominięciem hałdy i dojeżdżamy do miejsca, które dobrze zapamiętałem. To sławna Siemianowicka ścianka, gdzie połamałem swój kask na zjeździe. Damian chce się założyć, że zjedzie stamtąd. Opowiadam mu co nieco jak to wygląda. Wspomniany przeze mnie sypki grunt w postaci żwirku, niepozwalający zatrzymać skutecznie roweru w początkowym etapie zjazdu odwodzi go od tego zamiaru.
Siemianowice: Pionowa ścianka gdzie w ubiegłym sezonie połamałem kask. © t0mas82

Następnie po chwili odpoczynku udajemy się na Czeladź.
Siemianowice: Chwila postoju przed ścianką © t0mas82

Na postoju Olo daje mi dosiąść swoje ostre koło. Moje bloki Shimano nie są kompatybilne z Crank-ami więc bez wpinania. Wrażenia z jazdy ciekawe ale chętnie bym wypróbował jazdę z wpięciem i poćwiczył hamowanie :) Później dostajemy się na Grodziec, Będzin i Dąbrowe Górniczą - prowadzi Kosma jakimiś bocznymi drogami. Oczywiście zapowiadana przez Monikę w komentarzach tzw. "powolna jazda" to tylko fortel :) Jedziemy dobrym, mocnym tempem. Bardzo fajna trasa, większość pokonuje podnosząc skill-a w jeździe bez trzymanki :) Damian prezentuje swój oświetlacz, kierowcy mrugają aby wyłączył długie :) Przy molo na Pogorii Olo daje pokaz jazdy na ostrym i postanawia tam pozostać.
Dąbrowa Górnicza: Pogoria Molo © t0mas82
Dąbrowa Górnicza: Pogoria Molo © t0mas82

Chwila odpoczynku, żegnamy się z Adamem i Grzegorzem. Jedziemy już w 3-jkę z Moniką na Manhattan podjeżdżając niemal pod sam blok. Późniejszy powrót planowany lasami. Plany jednak ulegają zmianie i w pobliżu Real-a odbijamy na halę Expo, Zagórze. Na starym Zagórzu żegnam Marcina i Damiana - ruszam solo i wykonuję podjazd pod Mec i zjazd do domku.
Dzięki za wspólny wypad w doborowym towarzystwie. Mam nadzieję, że wkrótce znów gdzieś wspólnie wyruszymy.

Reszta zdjęć na których coś widać

Dom-praca-dom (Sosnowiec - Katowice Piotrowice-Sosnowiec). Odbiór karniaków :)

Czwartek, 26 kwietnia 2012 · Komentarze(14)
Dojazd do pracy: DST: 23.87km TIME: 0:55:40 AVG: 25.73km/h MAX: 47.82km/h.
Dzisiaj wyjątkowo ciepło. Zdecydowałem się na wyjazd w krótkich letnich ciuchach. Z początku chłodnawo, po rozgrzewce jechało się całkiem przyjemnie. W słoneczku jeszcze cieplej. Po drodze trochę fotek z dojazdu w różnych lokalizacjach.
Sosnowiec Zagórze - Osiedle. © t0mas82

Katowice Giszowiec - Przejście pod trasą na Tychy i początek leśnego przejazdu © t0mas82

Jadę trochę zamyślony. W lesie w okolicach Ochojca spotykam bikera, pozdrawiamy się. Tak się teraz zastanawiam czy to nie był czasem amiga :)
Giszowiec - Lasy © t0mas82

Standardowo na Jankego spotykam kandydata do karnego. Za nim jeszcze 2, w tym jeden uciekający a drugi stojący na ścieżce metodą pół samochodu na ulicy :)
Katowice ul. Z.W. Jankego - kolejny kandydat do karniaka. © t0mas82


Po pracy szybkie przebranie w rowerowe ciuchy i wyjazd. Pogoda super, zgodne z porannymi ustaleniami jadę na ul. Murckowską aby odebrać karniaki od Kosmy. Zatrzymują mnie szlabany kolejowe, które skutecznie opóźniają start. Nie lubię się spóźniać więc jadę mocnym tempem z dużą dozą ryzyka po DDR na Jankego. Dochodzę bikera na szosie jadącego obok ścieżki, witam się i śmigam dalej (chyba trochę wszedłem mu na ambicję bo przyśpieszył, mnie niestety zatrzymał samochód, który omijam i OMC nie pakuję się w pieszych). Przy okazji przekonuję się, że hamulce ostatnio na nowo zalane są wystarczająco skuteczne. W rowerze wszystko stuka jak w Ukrainie, nie wiem co to ale będę musiał posprawdzać - może kolejna rama Kross-a pęka (pierwsze podejrzenie to sztyca lub łożyska w supporcie). Śmigam ul. Szenwalda i lasami na 3 stawy przejeżdżając obok drewutni. Rolkostradą sprawnie dojeżdżam do stacji Orlenu, następnie telefon i umawiamy się na rondku obok białego kompleksu budynków. Dłuższa chwila rozmowy na różne tematy okołorowerowe, potwierdzam plany na obiecaną wycieczkę. Właściwie to zawsze można zmontować jakiś wyjazd po pracy lub np. na masę krytyczną. Miło było się spotkać w realu :) Szkoda, że nie było dzisiaj okazji do pierwszej wspólnej wycieczki. Karniaki lądują w plecaku, który wożę do pracy - pierwszych kandydatów będę nagradzał jutro :)
Wracam w kierunku Centrum, pod przejściem podziemnym fajne graffiti (pstrykam kilka zdjęć).
Katowice: Graffiti w przejściu podziemnym © t0mas82
Katowice: Graffiti w przejściu podziemnym © t0mas82

Katowice: Graffiti w przejściu podziemnym © t0mas82

Katowice: Graffiti w przejściu podziemnym © t0mas82

Katowice: Graffiti w przejściu podziemnym © t0mas82




Później już znaną trasą wzdłuż DK86, Ikea a następnie w lewo w kierunku Czeladzi z późniejszym odbiciem na Milowice. Przejeżdżam przez centrum Sosnowca i jadę dalej prosto na Dańdówkę i Klimontów czyli tak jak zwykle kończę powrót z pracy.