Niedziela spędzona na pracach związanych z organizacją rajdu na orientację. Wieczorkiem po drobne zakupy do pobliskiego sklepu w Łośniu.
Często słyszałem "skoro jeździsz tyle po asfaltach to kup sobie szosę". Cóż dzisiaj uległem. Jest piękna. Ta chromowana kierownica, mocne hamulce i dobrej klasy osprzęt oraz niebieski kolor :)
Jest jeszcze kilka modeli do wyboru, dla każdego coś się znajdzie. Wszystko to dostępne w e-sklepie Rowerowej norki. Pozdrawiam wszystkich czytających!
Przejazd do pracy: DST: 43.35km TIME: 1:28:15 AVG: 29.47km/h MAX: 46.36km/h. Rano wstaję około 4:40. Monika jeszcze korzysta z ostatnich chwil snu. Poranna toaleta, szukanie ciuchów i szykuje śniadanie oraz jedzonko do pracy. Czas szybko mija i jest już 5:15, czyli dość późno. Monika komunikuje mi ze jedzie sama bo nie da rady się tak szybko zebrać. Konsumujemy wspólnie śniadanie i żegnam się. Wyruszam solo na ostatnią chwilę bo o 5:52 :) Wiem, że muszę znów gonić i jadę bez oszczędzania się. Dziś pogoda zrobiła psikusa. Ubrałem się jednak trochę za ciepło jak na panującą temperaturę. Na Tworzniu rękawiczki lądują w kieszonce i podwijam rękawy. Jedzie się całkiem przyjemnie, równym tempem bez jakiś incydentów z kierowcami puszek. Czerwone światło za sztygarką w Dąbrowie Górniczej unikam jadąc chodnikiem.
W centrum Sosnowca też ładnie się układa przejazd pod wiaduktem i na ul. Sobieskiego. Ostatecznie w Katowicach na ul.Murckowskiej jestem 6:55. Dalej jechałbym spokojnie, ale napotkany na przejeździe kolejowym w pobliżu drewutni biker chce się koniecznie pościgać :) Wyraźnie wyzywa mnie na pojedynek wrzucając blat :) Przyjmuje wyzwanie i niedługo później już jadę prawie 40km/h ścieżką prowadzącą na punkt spoczynkowy na Ochojcu :) Zostawiam przeciwnika w tyle i śmigam dalej. Przejazd kolejowy na Jankego otwarty więc jestem bardzo wcześnie w pracy jak na taką późną porę wyjazdu. Po pracy jadę z Krzyśkiem w stronę Lidla na Ochojec na małe zakupy. Tam też się żegnamy. Następnie po Monikę na Murckowską. Na ławeczce w okolicach Akademii Ekonomicznej konsumpcja jedzonka i na deser czekolada :). Zaczyna kropić więc ruszamy w kurteczkach. Trasa standardowa przez Szopienice, Sosnowiec, Centrum na Auchan i stamtąd pod Real w Dąbrowie, Tworzeń i na Łosień. Pozdrawiam wszystkich czytających!
Przejazd do pracy: DST: 43.39km/h TIME: 1:37:49 AVG: 26.61km/h MAX: 43.74km/h HRAVG:125bpm HRMAX: 153bpm Rano wstajemy o 4:50. Jedzonko zostało przyszykowane w części już wczoraj więc z góry założyliśmy dłuższy sen :) Wspólnie z Moniką szykujemy śniadanie i jedzenie do pracy wymieniając się zadaniami więc wszystko idzie bardzo sprawnie. Po zjedzeniu pysznej jajecznicy na podsmażonej kiełbasce wyruszamy w drogę punkt 5:40, jest nieźle. Na dworze chłodno, tylko 12stopni. Cóż trzeba przywyknąć do wożenia dodatkowych ciuchów i powrotów w wersji na letniaka :) Ubieram również walącą po oczach kamizelkę odblaskową - nie chcę aby ktoś we mnie się wpakował, zwłaszcza, że widoczność rankiem nie jest zbyt dobra. Trasa to tzw. standard poranny. Na pierwszym punkcie kontrolnym czyli Tworzniu jesteśmy przed 6:00 więc nie musimy żyłować tempa. W Sosnowcu dobry układ świateł pozwala bez straty cennych minut przejechać pod ślimakiem. Niedługo później jakiś baran mija nas na gazetę. Pech dla niego chciał, że dochodzimy go na światłach za wiaduktem w Centrum. Monika sugeruje abym go uwiecznił na zdjęciu, sama zaś jedzie dać mu lekcje przepisów Kodeksu Drogowego.
Lekcja jest krótka bo trwa jedną zmianę świateł, kierowca chyba nie do końca wie co zrobił źle - widocznie ta jedna szara komórka jeszcze dobrze się nie rozgrzała na stykach. Dalej bez niemiłych zdarzeń śmigamy na Murckowską. W moim drugim punkcie pomiarowym jesteśmy 10min przed 7:00 czyli dużo wcześniej niż ostatnio. Żegnamy się i ruszam przez 3 stawy oraz lasy na Ochojcu do pracy. Po drodze znajduję trochę czasu na wykonanie zdjęcia zamglonego lotniska na Muchowcu.
Na skrzyżowaniu w Piotrowicach z Armii Krajowej również trafiam na zielony kolor i szlabany kolejowe są otwarte. W pracy z dużym zapasem czasu, uświadamia mi to ile czasu się traci stojąc na światłach. Po pracy jadę po Monikę przez 3 stawy. Okazuje się, że znów musimy się wrócić na Ochojec po odbiór zamówienia. Do domu postanawiamy przejechać przez staw Janina na Giszowcu, Mysłowice. Po drodze zauważam, że obrywa mi się linka w przedniej przerzutce. Od tego czasu nie zrzucam już z blata. Później udajemy się na Zagórze, następnie ścieżką rowerową wzdłuż ul. Braci Mieroszewskich aby przejechać obok hali Expo na Real w Dąbrowie Górniczej. Tam robię spore zakupy, a Monika wysyła paczkę na poczcie. Z obładowanymi plecakami ruszamy na Łosień do domku. W domu wymiana linki i regulacja przerzutki. Pozdrawiam wszystkich czytających!
Przejazd do pracy: DST: 43.67km TIME: 1:38:38 AVG: 26.56km/h MAX: 42.16km/h. Ciężki poranek, znów ciężko się zebrać po pierwszym budziku. Wstajemy ciut późno, wymieniamy się wraz z Moniką porannymi obowiązkami, tak aby przyśpieszyć czynności startowe. Ostatecznie udaje się wyjechać o 5:45 co zapowiada znów gonitwę do pracy.
Rano trochę cieplej niż wczoraj 12stopni i ciut szarawo. Włączam lampkę z tyłu aby być widocznym, choć Monika twierdzi, że i tak mnie prawie nie widać - następnym razem założę kamizelkę. Trasa standardowa. Po drodze dodatkowe zakupy na śniadanko do pracy dla Moniki w SPARze na Zawodziu :) Na Murckowskiej jesteśmy chwilę po 7:00. Żegnamy się i ruszam mocnym tempem przez 3stawy do siebie do pracy, gdzie z racji zamkniętych szlabanów ruszam przez niestrzeżony przejazd :-) Po pracy jadę po Monikę na Murckowską. Po drodze odbieram przesyłkę dla Rowerowej norki. Wspólnie z Moniką ruszamy dostarczyć zamówienie osobiście do Siemianowic przy okazji robiąc sobie fajną wycieczkę. Załatwiamy sprawę błyskawicznie i ruszamy na tamtejsze pole golfowe.
DST: 43.63km TIME: 1:31:38 AVG: 28.56km/h MAX: 44.57km/h. Rano zimno - tylko 8stopni. Późna pobudka, zbieranie w biegu i jazda niestety solo. Dzięki Monice, która pakuje mi jedzonko, szykuje śniadanie udaje się dojechać na czas :*
Wspólnie jedziemy na Będzin przez Czeladź. Po drodze fajne graffiti na murach ogrodzenia niestety nie zrobiłem zdjęcia. Jedziemy na na zamek w Będzinie na spotkanie towarzysko-biznesowe w ramach prezentacji nowego asortymentu Rowerowej norki z Edytą oraz Olą poznaną już wcześniej na jednej z wycieczek organizowanych w ramach wątku sosnowieckiego z FR.ORG - jaki ten świat mały ;)
Rano przed wyjazdem zauważam, że na tylnej osi mam luz jak 100 bandytów :) Ruszam z rozpadającym się kołem wraz z Moniką do pracy. Wyjeżdżamy jak zwykle ciut za późno. Bez przyczepki jedzie się lekko (a może to zluzowane koło :)) Dzisiaj prym wiedzie Monika, poganiając ochoczo pancernego "nagiego" muła, który nie został okulbaczony w sakwy ponieważ wyjazd postanowiliśmy uskutecznić wyposażeni w plecaki. Na Broadway-u z obawy o moje rozklekotane koło i strzelający support na moją prośbę zwalniamy i jadę z przodu :) W Sosnowcu jakiś idiota wyprzedza na gazetę (nie ma jak wrócić w śląskie realia drogowe) dostając słuszną reprymendę od Moniki, która wykonuje również pamiątkowe zdjęcie z widoczną dąbrowską blachą. Na Zawodziu rozdzielamy się, gdyż jest późno, a Monika nie musi gnać na złamanie karku do pracy, ponieważ jest już wystarczająco elastyczna przychodząc niespełna 40minut przed czasem. W lesie na Ochojcu chce udokumentować postęp w pracach nad asfaltowaniem odcinka terenowego. Widać że pracownicy też się urlopowali bo nadal jest tłuczeń, a może tak ma pozostać w wersji finalnej.
W pracy przez zamknięte szlabany jestem delikatnie spóźniony. PS. Po ostatnim wypadku licznik mi szwankuje i zaliczył restart :( To chyba przez dostającą się wilgoć do wnętrza obudowy.
Po pracy jadę po Monikę na Murckowską i jedziemy wspólnie załatwić sprawunki. Następnie do Sosnowca do rodziców na imieniowo-urodzinowe ciastko i kawę ;) Z kołem jest coraz gorzej i wydaje dziwne trzaski. Z domu zabieram zapasowe, które Monika mocuje mi do plecaka. Zabieramy również chlebki i trochę ciasta upieczonego przez mamę i po 20:00 ruszamy na Łosień. Gdy jesteśmy na miejscu zbliża się już 22:00. Jeszcze chwila spędzona przy kolacji i kompie na BS :) Robi się coraz później. Za wymianę koła i zmianę łańcucha zabieram się dopiero przed północą, w łóżeczku jestem około 1:00. Pozdrawiam wszystkich czytających!
Urlop wypoczynkowy niestety już się kończy. Wykorzystaliśmy go wraz z Moniką aktywnie realizując plany wakacyjnej włóczęgi rowerowej. W drodze powrotnej kawałek za Myszkowem spotykamy Krzycha i Andrzeja, którzy postanawiają nas odprowadzić do Łośnia - dzięki. Po drodze w Siewierzu pamiątkowe zdjęcie, jazda testowa rowerowym TIR-em uskuteczniona przez Krzycha.
W Łośniu, gdzie przez naszą nieobecność oddano do użytku rondo żegnamy się z Andrzejem, który mknie do domu na obiad. Krzychu odprowadza nas pod same drzwi i daje się zaprosić zostając jeszcze na dłuższe posiedzenie. Oglądamy wspólnie zdjęcia z wyprawy. Później krótka przejażdżka po zakupy spożywcze do pobliskiego sklepiku.
Dokładniejszy opis każdego dnia wyprawy i zdjęcia pojawią się jak znajdę chwilę aby to wszystko ogarnąć. Pozdrawiam wszystkich czytających!
Rower towarzyszy mi od dzieciństwa, gdzie wolny czas spędzało się śmigając po osiedlowych chodnikach i tam też zdobywało umiejętność jazdy. Pelikan, Wigry3, pokomunijny BMX później pierwszy poważniejszy góral Merida Kalahari i pierwsze dalsze wakacyjne wycieczki. Później jakoś tak się potoczyło, że za wiele nie jeździłem.
W 2011r. postanowiłem zakupić nowy rower Krossa LEVEL A6 z myślą by dojeżdżać regularnie do pracy i od tego czasu się zaczęła rozwijać rowerowa pasja. Dzięki niej poznałem wielu ciekawych znajomych zarażonych cyklozą i spotkałem moją drugą połowę, towarzyszkę życia, która toleruje mnie takim jakim jestem :)
Nie gonię za nowinkami technicznymi i lżejszymi wagowo komponentami itd. Najwięcej radości czerpie z minimalizmu i jazdy na najprostszych w konstrukcji rowerach. Od złożenia pierwszego ostrego koła zakochany w takich rozwiązaniach. Buduję rowery od podstaw i sam je serwisuje. Od jakiegoś czasu składam również koła czyli ostatni element jaki zostawiałem w rękach serwisów zewnętrznych. Jak coś nie wyjdzie mogę być tylko zły na siebie, że coś spartoliłem :)
Rowerem poruszam się wszędzie, gdzie tylko się da i bez względu na warunki pogodowe.
Do zobaczenia na trasie!