Przejazd do pracy: DST:43.23km TIME: 1:40:49 AVG: 25.68km/h MAX: 40.28km/h. Rano wczesna pobudka. Przygotowuje śniadanko i pakuje przyszykowane jedzonko do pracy. Dzisiaj uczta kulinarna w postaci pysznego lecho, które przygotowała wczoraj Monika. Jeszcze tylko smarowanie napędów i wyruszamy wspólnie do pracy. Straszy deszczem, nawet coś tam zaczęło kropić, ale praktycznie zaraz po wyjeździe przestaje. Niebo nadal zachmurzone. Jedziemy standardową trasą. Po drodze napotykamy kilku baranów drogowych i nieodpowiedzialnych właścicieli piesków. W Szopienicach panoszące się gołębie przypominają mi wczorajsze zdarzenie, gołąbek został usunięty :) Na Murckowskiej jesteśmy ok 7:00. Żegnam się z Moniką i śmigam solo przez 3 stawy i Ochojec do pracy.
Rano pobudka 4:20. Wstaję i szykuje dla nas śniadanko i jednocześnie makaronik do pracy :) Czynności startowe przebiegają sprawnie i udaje się wraz z Moniką wyruszyć o planowanym czasie. Na dworze cieplutko, najwyraźniej zapowiadane prognozy cieplejszych dni się sprawdzą. Przejażdżkę "umila mi" dzwonienie krzywej tarczy z tyłu w serwisowym kole (muszę w końcu zrobić to właściwe). W centrum Sosnowca na światłach ktoś "tita" na nas, zastanawiam się o co chodzi :) Okazuje się, że to noibasta, który dziś jest pierwszy dzień po urlopie. Potrzeba wdrożenia się w obowiązki sprawiła, że wyjechał tak wcześnie i znów udało się mu nas ustrzelić w trasie :)
Żegnam się z Moniką na Murckowskiej i ruszam dalej do siebie do pracy przez 3stawy i lasy w Ochojcu.
Po pracy jadę na Murckowską po Monikę. Na dworze ciepło, jedzie mi się całkiem przyjemnie i lekko. Na miejscu jestem w miarę wcześnie. Wspólnie ruszamy przez Zawodzie, Szopienice. W Szopienicach mknę dość szybko, prawie 30 na blacie. Na drodze spostrzegam pałętającego się gołąbka. Chce go wyminąć a ten włazi mi pod przednie koło. Na hamowanie jest za późno. Amortyzator ładnie go wybiera, słyszę tylko gruchnięcie i chrupnięcie. Trudno, jeden gołąbek mniej - jadę dalej :) W centrum Sosnowca jedziemy w stronę Auchan z zamiarem zrobienia zakupów. Monika nie czuje się dziś zbyt dobrze. To chyba przez tą wysoką temperaturę panującą na dworze. Jedziemy więc po szybkich zakupach w Netto bezpośrednio na Zagórze zjeżdżając z Grota Roweckiego ślimakiem do Centrum. Resztę sprawunków zakupuję w E.Leclerc na Zagórzu. Tam też się rozstajemy. Monika rusza do siebie, ja udaje się do rodziców bo miałem podjechać po pracy naprawić internet i załatwić kilka drobnych spraw. Po wykonaniu wszystkich zadań ruszam solo na Łosień najkrótszą drogą z dodatkowym ładunkiem w postaci przywiązanej trytytkami do plecaka torby z laptopem. Nie oszczędzam się gnam ile pary w nogach. Pod hutą mija mnie 806, który jedzie w stronę Łośnia. Później ja mijam jego i kierowca nie daje rady mnie już przegonić choć spotykamy się na nowo oddanym do użytku rondku w Łośniu :) Pozdrawiam wszystkich czytających!
Amatorów takiego spędzania czasu wolnego nie brakuje. Później udajemy się do Taty Moniki na pyszny obiadek. Na miejscu oglądanie zdjęć z wyprawy wakacyjnej. Pozdrawiam wszystkich czytających!
Dzisiejsza sobotnia jazda to głównie załatwianie sprawunków. Rano do sklepiku w Łośniu po kefir do pysznych naleśników. Wieczorkiem wyruszam z zapiętą przyczepką i sakwami na większe zakupy do Lidla. W drodze na Tworzeń ktoś na mnie tita. Okazuje się, że to Jacek wracający przez Łosień. Zamieniamy parę słów w drodze, warunki nie są komfortowe do prowadzenia dłuższej konwersacji :) Śmigam dalej. Najpierw odwiedzam Real w Dąbrowie Górniczej później okoliczny Lidl.
Dziś późna pobudka, o tej godzinie wstawałem jak jeździłem do pracy z Sosnowca :) Szykuję śniadanie i jedzenie do roboty, szybka kąpiel, pakowanie. Na zegarze jest już po 6:00. Monika zdroworozsądkowo podejmuje decyzje, że wyjedzie solo później, bo nie da rady takim tempem gnać ze mną. Żegnamy się. Wyruszam o 6:15 - masakra. Jadę ile dała fabryka, dodatkowo wkurza mnie ocierająca tarcza bo nie zdążyłem wyregulować zacisku przy zmianie koła. Na dworze szarówką więc zakładam dodatkowo kamizelkę odblaskową z IV ZMK. Trasa standardowa przez Tworzeń na Broadway, Centrum D.G., Auchan, Centrum Sosnowca, Stawiki, Szopienice, Zawodzie, Murckowska i 3stawy. Następnie lasami na Ochojec i Piotrowice. Szlabany kolejowe jak zwykle zamknięte, omijam je terapeutyczną ścieżką wiodącą przez niestrzeżony przejazd. W pracy lekko spóźniony, ale 4 min to nie spóźnienie.
Po pracy jadę po Monikę i wspólnie po małej przekąsce na parkowej ławeczce ruszamy do domu. Dziś najkrótszą drogą przez Centrum Sosnowca. W Dąbrowie Górniczej robimy zakupy w LIdl-u. W Łośniu uwieczniam na zdjęciu nowo powstałe rondko.
Rano przed wyjazdem zauważam, że na tylnej osi mam luz jak 100 bandytów :) Ruszam z rozpadającym się kołem wraz z Moniką do pracy. Wyjeżdżamy jak zwykle ciut za późno. Bez przyczepki jedzie się lekko (a może to zluzowane koło :)) Dzisiaj prym wiedzie Monika, poganiając ochoczo pancernego "nagiego" muła, który nie został okulbaczony w sakwy ponieważ wyjazd postanowiliśmy uskutecznić wyposażeni w plecaki. Na Broadway-u z obawy o moje rozklekotane koło i strzelający support na moją prośbę zwalniamy i jadę z przodu :) W Sosnowcu jakiś idiota wyprzedza na gazetę (nie ma jak wrócić w śląskie realia drogowe) dostając słuszną reprymendę od Moniki, która wykonuje również pamiątkowe zdjęcie z widoczną dąbrowską blachą. Na Zawodziu rozdzielamy się, gdyż jest późno, a Monika nie musi gnać na złamanie karku do pracy, ponieważ jest już wystarczająco elastyczna przychodząc niespełna 40minut przed czasem. W lesie na Ochojcu chce udokumentować postęp w pracach nad asfaltowaniem odcinka terenowego. Widać że pracownicy też się urlopowali bo nadal jest tłuczeń, a może tak ma pozostać w wersji finalnej.
W pracy przez zamknięte szlabany jestem delikatnie spóźniony. PS. Po ostatnim wypadku licznik mi szwankuje i zaliczył restart :( To chyba przez dostającą się wilgoć do wnętrza obudowy.
Po pracy jadę po Monikę na Murckowską i jedziemy wspólnie załatwić sprawunki. Następnie do Sosnowca do rodziców na imieniowo-urodzinowe ciastko i kawę ;) Z kołem jest coraz gorzej i wydaje dziwne trzaski. Z domu zabieram zapasowe, które Monika mocuje mi do plecaka. Zabieramy również chlebki i trochę ciasta upieczonego przez mamę i po 20:00 ruszamy na Łosień. Gdy jesteśmy na miejscu zbliża się już 22:00. Jeszcze chwila spędzona przy kolacji i kompie na BS :) Robi się coraz później. Za wymianę koła i zmianę łańcucha zabieram się dopiero przed północą, w łóżeczku jestem około 1:00. Pozdrawiam wszystkich czytających!
Urlop wypoczynkowy niestety już się kończy. Wykorzystaliśmy go wraz z Moniką aktywnie realizując plany wakacyjnej włóczęgi rowerowej. W drodze powrotnej kawałek za Myszkowem spotykamy Krzycha i Andrzeja, którzy postanawiają nas odprowadzić do Łośnia - dzięki. Po drodze w Siewierzu pamiątkowe zdjęcie, jazda testowa rowerowym TIR-em uskuteczniona przez Krzycha.
W Łośniu, gdzie przez naszą nieobecność oddano do użytku rondo żegnamy się z Andrzejem, który mknie do domu na obiad. Krzychu odprowadza nas pod same drzwi i daje się zaprosić zostając jeszcze na dłuższe posiedzenie. Oglądamy wspólnie zdjęcia z wyprawy. Później krótka przejażdżka po zakupy spożywcze do pobliskiego sklepiku.
Dokładniejszy opis każdego dnia wyprawy i zdjęcia pojawią się jak znajdę chwilę aby to wszystko ogarnąć. Pozdrawiam wszystkich czytających!
Rower towarzyszy mi od dzieciństwa, gdzie wolny czas spędzało się śmigając po osiedlowych chodnikach i tam też zdobywało umiejętność jazdy. Pelikan, Wigry3, pokomunijny BMX później pierwszy poważniejszy góral Merida Kalahari i pierwsze dalsze wakacyjne wycieczki. Później jakoś tak się potoczyło, że za wiele nie jeździłem.
W 2011r. postanowiłem zakupić nowy rower Krossa LEVEL A6 z myślą by dojeżdżać regularnie do pracy i od tego czasu się zaczęła rozwijać rowerowa pasja. Dzięki niej poznałem wielu ciekawych znajomych zarażonych cyklozą i spotkałem moją drugą połowę, towarzyszkę życia, która toleruje mnie takim jakim jestem :)
Nie gonię za nowinkami technicznymi i lżejszymi wagowo komponentami itd. Najwięcej radości czerpie z minimalizmu i jazdy na najprostszych w konstrukcji rowerach. Od złożenia pierwszego ostrego koła zakochany w takich rozwiązaniach. Buduję rowery od podstaw i sam je serwisuje. Od jakiegoś czasu składam również koła czyli ostatni element jaki zostawiałem w rękach serwisów zewnętrznych. Jak coś nie wyjdzie mogę być tylko zły na siebie, że coś spartoliłem :)
Rowerem poruszam się wszędzie, gdzie tylko się da i bez względu na warunki pogodowe.
Do zobaczenia na trasie!