Pogoda nagle się załamała. Wczoraj wieczorem zaczęło ostro lać. Planowałem pobyć jeszcze do wtorku i zrobić kolejną wycieczkę, ale brak dobrej pogody skutecznie odciągnął mnie od tego zamiaru. Z rana przestało padać i ten stan wyglądał na stabilny :). Wyruszyłem z Koniuszowej pod Nowym Sączem około g. 8:20. Po 20 minutach kręcenia ostro się rozpadało, założyłem przeciwdeszczówkę i ruszyłem dalej w stronę centrum Sącza. Powrót chciałem zrobić tą samą trasą która przyjechałem (oczywiście bez zbędnych wycieczek na Dolinę Mnikowską i zamek Tenczyński). Właściwie do Dobczyc jechałem tak samo. Za jeziorkiem dla odmiany skręciłem w prawo widząc znak na Wieliczkę. Po kilkuset metrach w nagrodę za dobrą decyzję przywitał mnie długawy podjazd o nachyleniu 12% :). Moje łydy wyrobione w górach przyjęły go bez oporów - jednak jazda w terenie daje niezłą parę na asfaltach :). W czasie powrotu przemokłem solidnie 3 razy, w okolicach Dobczyc - do Krakowa dojechałem suchy, później w Mnikowie (ostra ulewa tam solidnie dostałem) oraz w okolicy Lgoty - już całkiem mokry kulałem się w sumie przez prawie 100km do domu. W Sosnowcu także paskudnie lało i nie chciało nawet przestać. Do domu dotarłem o 18:40. Ciuchy i buty po wypraniu suszą się aby być gotowe na kolejnego tripa - myślę że na pewno na górskich szlakach (spodobało mi się).
Rower towarzyszy mi od dzieciństwa, gdzie wolny czas spędzało się śmigając po osiedlowych chodnikach i tam też zdobywało umiejętność jazdy. Pelikan, Wigry3, pokomunijny BMX później pierwszy poważniejszy góral Merida Kalahari i pierwsze dalsze wakacyjne wycieczki. Później jakoś tak się potoczyło, że za wiele nie jeździłem.
W 2011r. postanowiłem zakupić nowy rower Krossa LEVEL A6 z myślą by dojeżdżać regularnie do pracy i od tego czasu się zaczęła rozwijać rowerowa pasja. Dzięki niej poznałem wielu ciekawych znajomych zarażonych cyklozą i spotkałem moją drugą połowę, towarzyszkę życia, która toleruje mnie takim jakim jestem :)
Nie gonię za nowinkami technicznymi i lżejszymi wagowo komponentami itd. Najwięcej radości czerpie z minimalizmu i jazdy na najprostszych w konstrukcji rowerach. Od złożenia pierwszego ostrego koła zakochany w takich rozwiązaniach. Buduję rowery od podstaw i sam je serwisuje. Od jakiegoś czasu składam również koła czyli ostatni element jaki zostawiałem w rękach serwisów zewnętrznych. Jak coś nie wyjdzie mogę być tylko zły na siebie, że coś spartoliłem :)
Rowerem poruszam się wszędzie, gdzie tylko się da i bez względu na warunki pogodowe.
Do zobaczenia na trasie!