Do pracy: DST: 43.54km TIME: 1:44:48 AVG: 24.93km/h MAX: 41.27km/h. Kolejny dzień roboczy, rano pobudka 4:40. Zbieram się szykuje jedzonko dla nas i pozwalam jeszcze tym samym Monice na kilka drzemek :) Wszystko sprawnie idzie i wyjeżdżamy o 5:41. Jest zupełnie ciemno, właściwie to jak w środku nocy. Temperatura 10C ale odczuwalna dużo niższa ze względu na wszechobecną wilgoć, dobrze ze prognozy się nie sprawdziły i nie pada. Na Murckowskiej jesteśmy o 7:00. Żegnam się i jadę solo przez 3 stawy, lasy w Ochojcu na Piotrowice.
Po pracy jadę z Krzychem na Brynów. Przy Lidlu na Ochojcu kierowca w autobusie linii 11 usiłuje mnie zmieść z drogi naczepą, w ostatniej chwili przyhamowuje aby tego uniknąć. Mijając busa na przystanku rzucam kilka ostrych słów do prowadzącego go bezmózga. Na Brynowie żegnam się z Krzychem. Czekam na dobre ujęcie i pstrykam pamiątkową fotkę kierowcy busa. Następnie jadę przez 3 stawy do Moniki na Murckowską. Później już standardowo przez Szopienice,centrum Sosnowca, Auchan. Jedziemy do Castoramy po drobne zakupy. Dalej w stronę Lidla w Dąbrowie, Tworzeń. W Łośniu jesteśmy po 18:00. Pozdrawiam wszystkich czytających!
Wstajemy po 6:00. Śniadanie i przygotowanie punktów w celu ich późniejszego rozmieszczenia. Dzielimy się z Moniką po połowie, aby wszystko sprawnie objechać. Około godziny 9:00 wyruszam na trasę rajdu BSOrient rozmieścić swoją część. Poniżej kilka lokalizacji:
Przejazd do pracy: DST: 43.39km/h TIME: 1:37:49 AVG: 26.61km/h MAX: 43.74km/h HRAVG:125bpm HRMAX: 153bpm Rano wstajemy o 4:50. Jedzonko zostało przyszykowane w części już wczoraj więc z góry założyliśmy dłuższy sen :) Wspólnie z Moniką szykujemy śniadanie i jedzenie do pracy wymieniając się zadaniami więc wszystko idzie bardzo sprawnie. Po zjedzeniu pysznej jajecznicy na podsmażonej kiełbasce wyruszamy w drogę punkt 5:40, jest nieźle. Na dworze chłodno, tylko 12stopni. Cóż trzeba przywyknąć do wożenia dodatkowych ciuchów i powrotów w wersji na letniaka :) Ubieram również walącą po oczach kamizelkę odblaskową - nie chcę aby ktoś we mnie się wpakował, zwłaszcza, że widoczność rankiem nie jest zbyt dobra. Trasa to tzw. standard poranny. Na pierwszym punkcie kontrolnym czyli Tworzniu jesteśmy przed 6:00 więc nie musimy żyłować tempa. W Sosnowcu dobry układ świateł pozwala bez straty cennych minut przejechać pod ślimakiem. Niedługo później jakiś baran mija nas na gazetę. Pech dla niego chciał, że dochodzimy go na światłach za wiaduktem w Centrum. Monika sugeruje abym go uwiecznił na zdjęciu, sama zaś jedzie dać mu lekcje przepisów Kodeksu Drogowego.
Lekcja jest krótka bo trwa jedną zmianę świateł, kierowca chyba nie do końca wie co zrobił źle - widocznie ta jedna szara komórka jeszcze dobrze się nie rozgrzała na stykach. Dalej bez niemiłych zdarzeń śmigamy na Murckowską. W moim drugim punkcie pomiarowym jesteśmy 10min przed 7:00 czyli dużo wcześniej niż ostatnio. Żegnamy się i ruszam przez 3 stawy oraz lasy na Ochojcu do pracy. Po drodze znajduję trochę czasu na wykonanie zdjęcia zamglonego lotniska na Muchowcu.
Na skrzyżowaniu w Piotrowicach z Armii Krajowej również trafiam na zielony kolor i szlabany kolejowe są otwarte. W pracy z dużym zapasem czasu, uświadamia mi to ile czasu się traci stojąc na światłach. Po pracy jadę po Monikę przez 3 stawy. Okazuje się, że znów musimy się wrócić na Ochojec po odbiór zamówienia. Do domu postanawiamy przejechać przez staw Janina na Giszowcu, Mysłowice. Po drodze zauważam, że obrywa mi się linka w przedniej przerzutce. Od tego czasu nie zrzucam już z blata. Później udajemy się na Zagórze, następnie ścieżką rowerową wzdłuż ul. Braci Mieroszewskich aby przejechać obok hali Expo na Real w Dąbrowie Górniczej. Tam robię spore zakupy, a Monika wysyła paczkę na poczcie. Z obładowanymi plecakami ruszamy na Łosień do domku. W domu wymiana linki i regulacja przerzutki. Pozdrawiam wszystkich czytających!
Dzisiaj czuje się lepiej, organizm zwalczył początki przeziębienia. Na 8:20 mam umówioną wizytę u lekarza. Jak to bywa w NFZ godzina umówiona to nie godzina wejścia do gabinetu. Nie chce nadużywać elastyczności pracodawcy jeśli chodzi o wypisywanie się z pracy w celu załatwienia spraw więc biorę dziś urlop. Ruszamy wspólnie z Moniką standardową trasą. Po drodze łapie nas mżawka i jest generalnie chłodno. Na autostradzie na centrum Sosnowca żegnamy się, Monika tnie prosto, ja do góry na Zagórze. Na Zagórzu z mżawki robi się lokalna ulewa. W domu jestem o 8:00, szybka kąpiel i do lekarza. Jak przypuszczałem zajęło to trochę czasu i z powrotem w domu jestem dopiero około 10:00. Uzupełniam zaległe wpisy na BS chrupiąc II śniadanie. W drodze powrotnej wychodzi słońce, które towarzyszy mi prawie do końca podróży.
W Łośniu jadę jeszcze wysłać przesyłki na pocztę. Później ruszam do sklepu rowerowego u Tomka na Mikołowskiej w celu zakupu konusów do piasty Shimano M545. Jedzie się ciężko bo non-stop pod wiatr przez 30km. Na miejscu niestety nie znajduję tego co poszukuje, również w Bikershopie na Placu Wolności i Meridzie na Chorzowskiej. Następnie jadę wzdłuż DK86 ścieżką rowerową po Monikę i ruszamy w drogę powrotną do domu przez Szopienice, Morawę. W Centrum Sosnowca w plastrach miodu dostaje zestaw naprawczy piasty za całe 16zł.
Dalej przez Auchan i odbijamy nietypowo na Real w Dąbrowie Górniczej, Tworzeń i Łosień. W Łośniu do Taty Moniki i Heni po pyszne jabłuszka z ogrodu. Pozdrawiam wszystkich czytających !
Przejazd do pracy: DST: 43.19km TIME: 1:39:02 AVG: 26.16km/h MAX: 44.40km/h. Rano pobudka 4:20. Wstaję dzisiaj pierwszy, przygotowuje kawę i ciasto na śniadaniową ucztę w postaci pulchnych naleśników amerykańskich :) Udaje mi się dokonać wypieku pierwszej partii i schrupać kilka. Monika dołączą ciut później zmieniając mnie przy patelni, a ja w tym czasie wykonuję inne czynności startowo-dopracowe - nie ma jak pełna współpraca i wymienność ról. Dzięki temu wszystko przebiega sprawnie i wyruszamy o czasie. Staram się jechać w miarę płynnie bez szarpania się pod górki (mam nadzieje, że udało mi się to osiągnąć na większości trasy). Dzisiaj bez specjalnych niespodzianek na drodze, docieramy o równej 7:00 pod Murckowską w Katowicach. Później solo przez 3 stawy, tam coś najwyraźniej rozkładają w ramach zbliżającej się imprezy.
Na koniec omijam zamknięte szlabany przejazdem niestrzeżonym i w pracy jestem o równej 7:30 :)
Po pracy po Monikę na Murckowską i razem wyruszamy w drogę do domu. Na 3 stawach niespodzianka - zamknęli drogę dojazdową i zagrodzili barierkami. Omijam je bokiem terenową ścieżką wydeptaną przez rzesze wku****ych ludzi wyjeżdżając przed samym wjazdem na rolkostradę :)
Pod Murckowską na ścieżce rowerowej masa ludzi czekająca na jakiś transport i blokująca ten pas ruchu. Nagle kiedy wymijam sznur ludzi jakaś kobieta wbiega mi prost przed rower widząc chyba podjeżdżający blachotransport do domu. Ledwo wyhamowuje i unikam wpadnięcia na nią. W centrum Sosnowca pod ślimakiem podwójny zamach na moje życie, odbijam na prawo bo 2 bałwanów za kółkiem by mnie przyhaczyło. Odnośnie haczenia to zahaczamy później jeszcze o Lidla na Środuli, gdzie kupuję skarpetki sportowe i trochę bieżących zakupów. Pod szkołą z armatą na dziedzińcu mały postój na posiłek. Zjadam zakupione w Lidlu serki pleśniowe bo trochę zgłodniałem już :) Późniejsza trasa wiedzie nas podobnie jak rankiem przez Auchan, Mydlice, Centrum D.G na Broadway i Tworzeń. W Łośniu jedziemy obok siebie, są warunki - przeciwległy pas zupełnie pusty. Nagle ktoś na nas "tita". Monika z nerwów puszcza głośno soczystą wiązankę, ja usuwam się robiąc miejsce. Okazuje się później, że to trąbiła jadąca za nami Policja :) Oboje wybuchamy śmiechem co natychmiast poprawia nam humor zpsuty przez wcześniejsze zdarzenia :) Pozdrawiam wszystkich czytających!
Rower towarzyszy mi od dzieciństwa, gdzie wolny czas spędzało się śmigając po osiedlowych chodnikach i tam też zdobywało umiejętność jazdy. Pelikan, Wigry3, pokomunijny BMX później pierwszy poważniejszy góral Merida Kalahari i pierwsze dalsze wakacyjne wycieczki. Później jakoś tak się potoczyło, że za wiele nie jeździłem.
W 2011r. postanowiłem zakupić nowy rower Krossa LEVEL A6 z myślą by dojeżdżać regularnie do pracy i od tego czasu się zaczęła rozwijać rowerowa pasja. Dzięki niej poznałem wielu ciekawych znajomych zarażonych cyklozą i spotkałem moją drugą połowę, towarzyszkę życia, która toleruje mnie takim jakim jestem :)
Nie gonię za nowinkami technicznymi i lżejszymi wagowo komponentami itd. Najwięcej radości czerpie z minimalizmu i jazdy na najprostszych w konstrukcji rowerach. Od złożenia pierwszego ostrego koła zakochany w takich rozwiązaniach. Buduję rowery od podstaw i sam je serwisuje. Od jakiegoś czasu składam również koła czyli ostatni element jaki zostawiałem w rękach serwisów zewnętrznych. Jak coś nie wyjdzie mogę być tylko zły na siebie, że coś spartoliłem :)
Rowerem poruszam się wszędzie, gdzie tylko się da i bez względu na warunki pogodowe.
Do zobaczenia na trasie!