Dom-praca-dom
Rano późna pobudka. Wstaje po serii drzemek o 5:00. Monika jeszcze próbuje korzystać z ostatnich chwil snu. W końcu decyduje, że pojedzie na późniejszą godzinę. Szykuję jedzonko pakuje plecak i w drogę. Żegnamy się, drzwi zostają zahaczykowane. Wychodzę. Udaje mi się reanimować licznik, który ostatnio się rozszczelnił i zalało go zupełnie. Trasa standardowa, bez ekscesów.
Zielona alejka przy Murckowskiej© t0mas82
Na Murckowskiej o 6:53, dzwonię i budzę Monikę. Ruszam przez D3S do pracy na Piotrowice. Na Brynowie łapie kapcioszka. Na dość zaawansowanym flapku przekraczam bramy "fabryki". Po robocie trzeba będzie usunąć nieszczelność.
Po pracy wkładam z tyłu zapas, a dziurawa dętka ląduje w plecaku. Nie mogę namierzyć dziury, opona wydaje się pozbawiona wbitych elementów. Pompuję koło i w drogę. Monika pracuje dziś do 18:00. Ruszam odwiedzić rodziców i przy okazji rozwiązać jakiś problem z dostępem do internetu. Na ścieżce na Janinę ruszam za jakimś bikerem na wypasionej Meridce, który mnie mija i podkręca tempo. Nieźle ciśnie, ale nie tak bym nie mógł spokojnie za nim sobie śmigać. Pod przejściem na Giszowcu chwila rozmowy, okazuje się, że ów bikerem jest Adam i jedzie sobie do pracy na Halembę. Odbija w prawo, a ja ruszam prosto na Mysłowice, Niwkę, Dańdówkę i Zagórze. Od rodziców wyruszam wieczorkiem koło 20:00, jeszcze szybkie zakupy w E.Leclerc i dalej przez Expo, Real, Kasprzaka na Łosień. Pod górką na Ząbkowickiej łapie znów kapcia z tyłu. I tak z 4 dopompowaniami udaje się jakoś dojechać. Po kolacji po 23:00 zabieram się za łatanie dętek, przy okazji zaglądam do łożysk supportu, gdyż te strzelają niemiłosiernie... i tak szybko robi się grubo po północy.
Pozdrawiam wszystkich przeglądających!