Wyścig XC w Mysłowicach
Rano przed wyścigiem wyczyściłem na szybko napęd bo jednak zebrało się już trochę piachu w nim. Na spotkanie z Krzychem na Juliuszu wyjechałem ciut późno więc musiałem nadrobić w trasie cisnąć ze średnią grubo ponad 30. Na miejscu był też Jacek i wspólnie ruszyliśmy tą samą trasą co przy wczorajszym objeździe do Mysłowic pod dom Krzycha. Trasa poszła nam sprawnie, Jacek trochę psioczył na piaszczysty teren w którym jego szosówki się kopią, ale jakbym mu powiedział którędy pojedziemy to pewnie by z nami się nie wybrał :) Pod domem Krzychu poczęstował nas owocami, a ja dodatkowo wszamałem resztki czekolady :) Ruszyliśmy w czwórkę na start wyścigu, okazało się że jednak nie był aż taki kameralny na jaki wyglądało (było więcej niż 40 osób). Tam wrzuciłem pokaźną porcję węglowodanów w postaci naleśników amerykańskich (pancackes) z dżemem z Lidla :) Start trochę się opóźnił, w końcu zaczęliśmy się kulać. Tempo nie było jakieś nadzwyczajne starałem się trzymać środka stawki podobnie jak Krzychu z drugim Krzychem. Czołówka jednak mocno wyrwała do przodu. Na jednym z kolejnych podjazdów wyrwałem się do przodu i zacząłem ich gonić. Poszło mi to całkiem sprawnie bo po pierwszym kółku byłem w ścisłej czołówie. Niestety na pierwszym zakręcie zorientowałem się, że tył coś miękko chodzi i okazało się że złapałem panę. Zsiadłem ze sprzęta i zacząłem prowadzić go do punktu startowego. Tam podszedłem do stolika i chciałem zakończyć wyścig. Rozłożyłem się i już miałem serwisować koło jak podszedł do mnie sprzedawca ze sklepu rowerowego w Mysłowicach (sklep był organizatorem wyścigu) i zaproponował użyczenie swojego roweru. Niestety nie dało rady go dostosować do moich parametrów fizycznych, sztyca była wysunięta na maksa i rama jak na mnie ciut mała. Ale jak to mówią darowanemu koniowi się w zęby nie zagląda. Ruszyłem i od razu zonk. Nie jeździłem w platformach od roku, noga jakoś sama uciekała do góry - nawyk z podciągania w SPD i pierwsze kółko na pożyczonym sprzęcie było naprawdę ciężkie :) Mimo to udało się gonić kolejnych zawodników, 3 kółka zrobione na nowym sprzęcie poszły mi całkiem sprawnie. Problem zaczął się później, nie wiem czy to było wynikiem za niskiej pozycji i dziwnego kąta pracy mięśni nóg ale dopadło mnie najgorsze co może być czyli skurcz. Nie mogłem go w żaden sposób rozjeździć. Sił miałem pod dostatkiem tylko skurcze mięśni nie pozwalały jechać. Na 5 okrążeniu w jednym miejscu prowadziłem rower co ruszyłem korbą znów mnie łapał. I tak dojeżdżając na metę i dostając dubla zakończyłem wyścig z -1 okrążeniem. Okazało się, że dojechałem tam niewiele później niż Krzychu. Drugi Krzysiek zajął 8 lokatę. Zabrakło trochę szczęścia, jednak swoim rowerem się najlepiej jedzie bo wszystko jest dostosowane tak jak trzeba - bo myślę, że mógłbym powalczyć. Powrót z odprowadzeniem przez Krzycha do Maczek po terenach.
Chwilę jeszcze pogadaliśmy (dłuższą chwilę). W drodze powrotnej znów widziałem Lucka na S-Worksie :) Wpis bez czasu bo nie wiem ile zajął mi objazd tych 4 kółek na pożyczonym bike-u.
Jeszcze nieświadomy, że w tylnym kole jest flapek (zaraz po pierwszym kółku):
Ja na pożyczonym sprzęcie (w tle obrócony mój sprzęt gotowy na akcję Jackowego pit-stopa):
Jacek w akcji:
Walka ze skurczem:
Grupowa fotka:
t0mas82
Dąbrowa Górnicza
Rower towarzyszy mi od dzieciństwa, gdzie wolny czas spędzało się śmigając po osiedlowych chodnikach i tam też zdobywało umiejętność jazdy. Pelikan, Wigry3, pokomunijny BMX później pierwszy poważniejszy góral Merida Kalahari i pierwsze dalsze wakacyjne wycieczki. Później jakoś tak się potoczyło, że za wiele nie jeździłem.
W 2011r. postanowiłem zakupić nowy rower Krossa LEVEL A6 z myślą by dojeżdżać regularnie do pracy i od tego czasu się zaczęła rozwijać rowerowa pasja. Dzięki niej poznałem wielu ciekawych znajomych zarażonych cyklozą i spotkałem moją drugą połowę, towarzyszkę życia, która toleruje mnie takim jakim jestem :)
Nie gonię za nowinkami technicznymi i lżejszymi wagowo komponentami itd. Najwięcej radości czerpie z minimalizmu i jazdy na najprostszych w konstrukcji rowerach. Od złożenia pierwszego ostrego koła zakochany w takich rozwiązaniach. Buduję rowery od podstaw i sam je serwisuje. Od jakiegoś czasu składam również koła czyli ostatni element jaki zostawiałem w rękach serwisów zewnętrznych. Jak coś nie wyjdzie mogę być tylko zły na siebie, że coś spartoliłem :)
Rowerem poruszam się wszędzie, gdzie tylko się da i bez względu na warunki pogodowe.
Do zobaczenia na trasie!
Dystans całkowity | 150253.40 km |
Dystans w terenie
| 2561.80 km (1.70%) |
Czas w ruchu
|
325d 16h 28m |
Suma w górę |
390409 m |
Prędkość średnia: | 19.19 km/h |
Baton statystyk
|
|
Profil | Profil bikera |
Więcej statystyk | Statystyki rowerowe |
Wykres roczny