Dzisiejszy wypad na rower sponsorowała literka "T" jak teren. Umówiłem się z Krzychem w standardowym miejscu na krzyżówce na Juliuszu. Z lekkim poślizgiem z uwagi na konieczność wymiany dętki przez Krzycha (ja też lubię jak idę po rower do garażu i widzę flapka :) ) ruszyliśmy na spotkanie z drugim Krzychem do Mysłowic. Gdzie się dało to cisnęliśmy terenem po lasach, plecy mam sprawne to mogłem sobie pofolgować i poskakać trochę na małych pagórkach w celu rozruszania darta co by Brunox go dobrze spenetrował :) Po drodze na w okolicach Jaworzna spotkaliśmy Pawła i trochę pogadaliśmy - jak się okazało zrobił małe kółeczko po jaworznickich ścieżkach rowerowych. Pod domem Krzycha byliśmy w miarę szybko, podjechaliśmy od drugiej strony - nie sądziłem, że to tak blisko elektrowni w Jaworznie :) Później już w 3-jkę ruszyliśmy na spotkanie z kolegą od Krzycha - Tomkiem, który jako stary wyjadacz i uczestnik serii półoficjalnych mysłowickich wyścigów XC rozpoczął z nami późniejszy objazd trasy. Przy okazji dowiedziałem się, że przejazd kółeczka odbywać się będzie w przeciwnym kierunku niż na początku zakładano. Trasa technicznie niezbyt wymagająca, jest parę miejsc gdzie trzeba uważać i długi asfaltowy zjazd gdzie można nieźle przycisnąć. Mimo małej ilości jakiś szczególnie stromych podjazdów jednak daje trochę w kość, a to tylko pojedynczy przejazd dzisiaj tylko zrobiony. Na pewno jutro będzie ciekawie, w końcu to tylko zabawa nie ma się co spinać. Ciekawe kiedy przecinaki (podobno rekord kółka to coś koło 19min) nam zasadzą dubla.
Kaemy w terenie spiszę od Krzycha bo pewnie Endomondo zarejestrowało :)
Komentarze (1)
Ja dałem km w terenie na oko. Myślę że nie przegiąłem z ilością. Jak będzie ci się chciało to w poniedziałek będzie na blogu ślad i możesz sobie dokładnie określić ile zrobiliśmy terenu.
Rower towarzyszy mi od dzieciństwa, gdzie wolny czas spędzało się śmigając po osiedlowych chodnikach i tam też zdobywało umiejętność jazdy. Pelikan, Wigry3, pokomunijny BMX później pierwszy poważniejszy góral Merida Kalahari i pierwsze dalsze wakacyjne wycieczki. Później jakoś tak się potoczyło, że za wiele nie jeździłem.
W 2011r. postanowiłem zakupić nowy rower Krossa LEVEL A6 z myślą by dojeżdżać regularnie do pracy i od tego czasu się zaczęła rozwijać rowerowa pasja. Dzięki niej poznałem wielu ciekawych znajomych zarażonych cyklozą i spotkałem moją drugą połowę, towarzyszkę życia, która toleruje mnie takim jakim jestem :)
Nie gonię za nowinkami technicznymi i lżejszymi wagowo komponentami itd. Najwięcej radości czerpie z minimalizmu i jazdy na najprostszych w konstrukcji rowerach. Od złożenia pierwszego ostrego koła zakochany w takich rozwiązaniach. Buduję rowery od podstaw i sam je serwisuje. Od jakiegoś czasu składam również koła czyli ostatni element jaki zostawiałem w rękach serwisów zewnętrznych. Jak coś nie wyjdzie mogę być tylko zły na siebie, że coś spartoliłem :)
Rowerem poruszam się wszędzie, gdzie tylko się da i bez względu na warunki pogodowe.
Do zobaczenia na trasie!