Dom-praca - 80% chodnikami i powrót
Dzisiaj pobudka 4:10. Poranne czynności startowe. Kompletuje ciuchy na dojazd, pakuję pyszne jedzonko, które wczoraj przygotował mój Skarbek i schodzę na dół by naciągnąć łańcuch w rowerze. Warunki za oknem nieciekawe +1C, na drodze leży jakaś częściowo stopiona breja pośniegowa, brzegi jezdni wydają się być w stanie płynnym. Dlatego też żegnam się Moniką i ruszam dziś tak wcześnie jak tylko mogę. Jest 5:15. Ostrożnie startuję i poruszam się wzdłuż standardowej trasy do pracy. W Łośniu warunki ok, ale nie szarżuje przecież mam solidny zapas czasu. Na Tworzniu ktoś trąbi na mnie, nie wiem o co c'mon. Nic jadę dalej. Przebijam się przez Gołonóg. Aleja Zagłębia Dąbrowskiego też w niezłym stanie. Na końcu przy skręcie zaliczam glebkę. Co dziwne dzięki sprzęgnięciu na sztywno, wiem z wyprzedzeniem na którą stronę polecę i spokojnie podpieram się ręką. Niestety szorowanie po asfalcie kończy się lekko przetartym kolankiem i dziurą w nogawce :( Dalej zaczyna się totalna szklanka. Gdzie tylko mogę to ewakuuję się na chodniki, które są suche i pozbawione lodu. Wreszcie Centrum Dąbrowy, rondko pokonuję przejściem podziemnym. Dalej już jest nieco lepiej, bo bardziej uczęszczana i rozjeżdżona droga. Na Mydlicach znów koniecznie trzeba uciekać na chodnik. Samochody jadąc z góry w okolicach Makro też mają problemy z przyczepnością. Przekonuje się, że chodniki stanowią fajny komunikacyjny ciąg. Praktycznie poruszam się wyłącznie nimi od Mydlic do ślimaka w Sosnowcu. W centrum koło Sezamu też ewakuacja na chodnik. Na Stawikach daję znać, że wszystko ok i ruszam dalej. D3S nie wygląda tak źle. Obawiałem się, że będzie lodowisko. W Piotrowicach na Jankego DDR oblodzony więc znów chodnik. W pracy ciutkę po czasie, ale zapowiedziałem się, że mogę być później.
Kotek szuka domu
Czarno-biały kotek szukający domu© kosma100
Po pracy warunki o niebo lepsze, drogowcy widać się spisali. Asfalty suche, DDR na Jankego przejezdny bez obaw o szorowanie asfaltu. Ruszam standardadową trasą powrotną. Jedyne co to Ksawery daje o sobie znać na nieosłoniętych i niezabudowanych fragmentach trasy, ale nie ma jakiejś tragedii. Ot trochę silniej wieje niż zwykle. Na połowie drogi przez D3S szklący asfalt. Obniżam prędkość przelotową i nie wykonuję gwałtownych ruchów. Obserwuje jak na parkingu ktoś przyjechał pokręcić bączki na lodzie, ba można by się pokusić o wyciągnięcie łyżew bo nawierzchnia wygląda prawie jak lodowisko. Bez kontaktu z asfaltem dostaje się na Murckowską i już bezpiecznie poruszam się opłotkami w kierunku Manhatanu, gdzie Moniką czeka u brata z Martusią. Na miejscu dołączam się do gry na Xboxie. Mariusz i Ewa wracają z zakupów. Okazuje się, że Mikołaj mimo tego, że nie jesteśmy u siebie nas znajduje i dostarcza prezenty ;) Dalej już Cytrynką do domku. Zaczyna padać śnieg.
Pozdrawiam wszystkich przeglądających!