Wpisy archiwalne w kategorii

zimowy SH HG-73 - 3

Dystans całkowity:1345.38 km (w terenie 45.50 km; 3.38%)
Czas w ruchu:65:03
Średnia prędkość:20.68 km/h
Maksymalna prędkość:52.00 km/h
Liczba aktywności:21
Średnio na aktywność:64.07 km i 3h 05m
Więcej statystyk

Niedzielna setka z Andrzejem i Krzychem

Niedziela, 30 grudnia 2012 · Komentarze(9)
Wczorajsze przed i popołudnie upływa pod znakiem remontu. Wspólnie z Moniką malujemy ściany, a na suficie pojawia się dodatkowe oświetlenie :). W międzyczasie umawiam się z Andrzejem na dzisiejszy wypad. Do późnego wieczora schodzi na serwisie bike-a. Rano ciężko jest mi się zebrać, w pośpiechu wyruszam o 8:20. Po drodze regulacja przerzutek i na 9:00 stawiam się na placu papieskim, gdzie Andrzej już kręci kółeczka. Plany pomału się klarują, mamy zamiar uderzyć na Rabsztyn. Ruszamy standardowo przez Klimontów, Maczki, betony na Sosinę. Tam jakieś remonty kanalizacji, widocznie miasto wyskrobało oszczędności z przetargów.
Jaworzno: Postój na Sosinie © t0mas82

Jaworzno i Sosina © t0mas82

Chwila postoju na ogrzanie przy ciepłej herbatce i ruszamy dalej długą prostą na Bukowno, zmieniając się raz po raz na prowadzeniu. Nagle robi się jakoś cieplej i przyjemnie się kręci, może dlatego, że grzejemy ponad 30km/h :) Kolejny postój pod fontanną, odzywa się Krzychu22 i wracamy na spotkanie na Ryszkę jadąc terenem.
W drodze na Ryszkę © t0mas82

W drodze na Ryszkę © t0mas82

W lesie znacznie cieplej i nie wieje tak jak na asfaltach, dużo przyjemniej się kręci. Wszystko nieco zmrożone, pokryte cienką warstwą szronu i gdzieniegdzie spotykamy duże lodowe połacia. Zimowe kowadło na przodzie w postaci RS Dart-a robi się trochę twardy i jadę jak na sztywnym widle. Pod Ryszką Krzychu zjeżdża z góreczki na której się wygrzewał w zimowym słoneczku składanym fullem Kross-a. Komponenty pozbierane od znajomych, poznaje nawet swoje siodło WTB, Torę i klamki Kysa :-) Znów dłuższa chwila rozmów i postanawiamy jechać na kamieniołom w Jaworznie. Trasa oczywiście terenem, ale tym razem nie 300%-towym :) Najpierw pod piaskownie, przeskakujemy Bukowską autostradę i śmigamy dalej na Dolinę Żabnika. Krzychu gubi główną ścieżkę, ale za to znajduje ciekawy singielek. Jest sporo śmiechu i kilka awaryjnych podpórek i niegroźnych glebek na śliskich korzeniach :) Krzychu demonstruje również jak należy jeździć po lodzie, ku zdziwieniu naszym i spacerowiczów. Pod zamarzniętym jeziorkiem chwila postoju.
Zamarznięte jeziorko w Dolinie Żabnika © t0mas82

Krzychu i Andi © t0mas82

Odcinek, gdzie Krzychu demonstruje lodowe drifty © t0mas82

Dalej na Cięzkowice, w lokalnym sklepie zakupuje towar ale tym razem jakiś lipny bo 45%. W ciągamy kilka ścieżek czekolady i uderzamy w kierunku bazy nurków.
Darujemy sobie jej rekonesans - to każdy już z nas już zna i śmigamy na składnicę dynamitu, którą Krzychu zwiedził na wypadzie Ghost-ów. Zaopatrzeni w latarki wchodzimy do środka, porzucając nasze rumaki przed wejściem. Labirynty korytarzy wydrążonych w kamiennej ścianie robią wrażenie. Na rozwidleniu jednego z nich spotykamy pieska, który pewnie schronił się tam przed zimnem. W środku trochę śmieci, jakieś kartki z sylabami, stłuczone butelki i spalone opony. Na ścianach strzałki i mroczne napisy rodem z jakiegoś thrillera "On cię widzi", pentagramy - strach się bać ;-) Zastanawiamy się jakie było faktyczne przeznaczenie tego obiektu. Po zwiedzaniu czas wracać w kierunku domu. Dalej już tylko asfaltami w kierunku Jaworzno i Kazimierza. Żegnamy Krzycha nad Balatonem, składając życzenia i ruszamy z Andrzejem na Zagórze. Jeszcze chwila rozmów, żegnam się i ruszam dalej solo ścieżką rowerową przez hale Expo do Dąbrowy na Manhattan. W Lidlu robię większe zakupy. Decyduję, że wracam prosto do domku, choć kusi dokręcenie do okrągłej liczby 17kkm w sezonie. Załadowany zakupami jakoś nie mam na to ochoty, jutro przecież też jest dzień. Wieczorek spędzamy z Moniką rozrywkowo przy piwku i grze w Robale i Scrabble.

Ostatnio moje rowerowanie ogranicza się praktycznie do dojazdów do/z pracy. Fajnie było znów razem się gdzieś się pokręcić po okolicach. Szkoda, że Monika nie dała się dziś przekonać na wypad w ramach odskoczni od remontowego weekendu, ale może następnym razem....
Pozdrawiam wszystkich przeglądających!