Dom-praca-dom (Sosnowiec - Katowice Piotrowice-Sosnowiec)+ zabrzańska masa krytyczna
Przejazd w stronę pracy: DST: 23.69km TIME: 0:55:10 AVG: 25.76km/h MAX: 58.10 km/h
Po robocie umówiłem się z Adamem (limit) na rynku w Katowicach w celu wspólnego dotarcia na masę do Zabrza. Adam ustawił Garmina i w drogę. Tempo było równe i dość mocne. Po drodze minął nas ktoś na szosie i nas pozdrowił :) Niedługo później bo baczniejszym okiełznaniu doszliśmy z Adamem do wniosku, że to napewno musiała być nowa szosa Cannondale-a i jej właściciel Raptor. Niestety trzymaliśmy się mniej więcej w zasięgu wzroku przez 3 kolejne zmiany świateł. Później Raptor równie szybko jak się pojawił - znikł gdzieś w oddali. Na miejsce startu masy przyjechaliśmy na pół godziny przed jej startem. Dłuższy postój spowodował, że zaczęliśmy marznąć. Ja włożyłem drugą parę rękawiczek, Adam ubrał dodatkową kurtkę i bluzę ale dalej marzły paluchy u stóp. Masa w końcu ruszyła niestety tempem powolnym. Nie pozwalało to się zanadto rozgrzać mimo włączonego młynka. W czasie objazdu podjechał do nas Raptor i dał nam do zrozumienia, że nie bardzo lubi jeździć w grupie dlatego tak wydarł w drodze na masę. Objazd masy nieco skrócony chyba ze względu na to przenikliwe zimno. Po oficjalnym zakończeniu imprezy jeden z bikerów podszedł do nas i się pożegnał - dalej nie wiem kto to, może jesteśmy już rozpoznawalni po powtórnym przybyciu na masę :) W drodze powrotnej zdaliśmy się również na Garmina. Tym razem wyznaczył ekstra trasę, było sporo terenów niedaleko wysypiska, był tunel pod torami i inne atrakcje po drodze. Jacek zapewne by psioczył non-stop, ja muszę przyznać, że fajnie było w tereny wjechać nocą, gdzie jedyne źródło światła to lampka rowerowa. Reszta trasy po dostaniu się do cywilizacji przebiegała podobnie jak na ostatnim wypadzie na zabrzańską imprezę z przerwami na fotki, które Adam pstrykał namiętnie (mam nadzieję, że prędko coś umieści). W Czeladzi po szybkiej zmianie jaką dałem na przodzie pożegnaliśmy się z Adamem. Ruszyłem na centrum Sosnowca i wydłużyłem dodatkowo przejazdem przez Wawel i podjazdem pod Magneti. Wypad udany, myślę że w niedługim czasie trzeba będzie kupić neoprenowe ochraniacze na buty spd.
Chwilę przed startem masy
Gdzieś w pobliżu hałdy śmieci na wysypisku, w miejscu do którego doprowadził nas Garmin