Późny start. Poranne czynności przebiegały jakoś wolniej i ruszam o
5:16. Trzeba gonić. Pogoda niezła. Cieplej niż wczoraj. Na osi w
okolicach 8C. Od razu włączam szybsze tempo. Spoglądam na zegarek i
notuję ile czasu tracę do referencyjnego przejazdu. Za Zieloną przy
mostku na Przemszy pojawia się "króliczek". Ma trochę przewagi bo muszę
jeszcze wyjechać na mostek. Motywuje mnie to do szybszego tempa. Udaje
się go dogonić na skrzyżowaniu za Elektrownią, ale kadencję musiałem
trzymać wysoko. Odłacza się przy następnym skrzyżowaniu i rusza do
świateł na S86, a ja w stronę lasku Grodzieckiego. Dzięki niemu mam
tutaj podobny czas co wczoraj. Dziękujemy Ci Mr. Johnson chciało by się
rzec jak w reklamie. Dalej już spokojniejszy i spokojniejszym tempem
przelot do pracy. Na D3S pod stadniną jakiś biker złapał panę i
majstruje coś przy dętce. Zatrzymuje się przy nim i pytam czy wszystko
ma. Okazuje się, że zużył ostatnia łatkę i puściło. Szkło wyciągnął ale
nie ma dętki. Otwieram sakwę serwisową ale mam tylko na gruby wentyl, a w
rowerze presta. Przypominam sobie, że przecież mam łatek sporo i jak
się okazało nawet zapasowy klej :) Daję mu komplet 4 łatek i tubkę
kleju. Zadowolony dziękuje mi. Ruszam dalej. Na Skrzyżowaniu z Armii
Krajowej utrata luftu w przednim kole. Dotaczam się do przejazdów (te
są zamknięte). Powietrze całkiem zeszło. Trudno, nie ma sensu łatać -
szkoda czasu. Biegnę ostatnie 500m do pracy z rowerem. Zaczyna lekko
kropić. Gdy wychodzimy na odprawę solidnie już leje. Udało się zajechać o
suchej stopie ale jednak z przygodami :) Do pracy: 50,61/2:06:00
Rower towarzyszy mi od dzieciństwa, gdzie wolny czas spędzało się śmigając po osiedlowych chodnikach i tam też zdobywało umiejętność jazdy. Pelikan, Wigry3, pokomunijny BMX później pierwszy poważniejszy góral Merida Kalahari i pierwsze dalsze wakacyjne wycieczki. Później jakoś tak się potoczyło, że za wiele nie jeździłem.
W 2011r. postanowiłem zakupić nowy rower Krossa LEVEL A6 z myślą by dojeżdżać regularnie do pracy i od tego czasu się zaczęła rozwijać rowerowa pasja. Dzięki niej poznałem wielu ciekawych znajomych zarażonych cyklozą i spotkałem moją drugą połowę, towarzyszkę życia, która toleruje mnie takim jakim jestem :)
Nie gonię za nowinkami technicznymi i lżejszymi wagowo komponentami itd. Najwięcej radości czerpie z minimalizmu i jazdy na najprostszych w konstrukcji rowerach. Od złożenia pierwszego ostrego koła zakochany w takich rozwiązaniach. Buduję rowery od podstaw i sam je serwisuje. Od jakiegoś czasu składam również koła czyli ostatni element jaki zostawiałem w rękach serwisów zewnętrznych. Jak coś nie wyjdzie mogę być tylko zły na siebie, że coś spartoliłem :)
Rowerem poruszam się wszędzie, gdzie tylko się da i bez względu na warunki pogodowe.
Do zobaczenia na trasie!