Dom-praca-dom
Pobudka 4:32, pakowanko, śniadanko szykowanko - czyli to co zwykle rano w dni robocze. Wczoraj poczyniłem serwis koła i przykręciłem nypla który się odkręcił i szalał w komorze obręczy :) Przy okazji postanawiam wypróbować patent serwisanta na gnące się osie i zakładam do ostrego ośkę drążoną, zakręcając ją na nakrętki. Ciekawe czy faktycznie jest sztywniejsza. Żegnam się z Moniką i ruszam. Jest już 5:50, czyli poza oknem startowym. Temperatura +8C, asfalty mokre. Zaczyna mżyć przechodząc w coś bardziej intensywniejszego. Śpieszę się, gdyż umówiłem się z Adamem w centrum Dąbrowy, że dowiozę mu Norkowy gadżet w postaci haftowanej naszywki bikestats. Zła passa na drodze trwa. Jadę sobie długą prostą na Tworzeń, prędkość coś koło 35km/h. Nagle wyprzedza mnie samochód po czym natychmiast nagle hamuje by skręcić w prawo. Ech brak słów, musiałem się wspomagać dodatkowo przednim, ręcznym hamulcem by nie przefrunąć nad jego bokiem. Samochód z tyłu aż zatrąbił, bo pewnie też musiał gwałtownie hamować.
Dojeżdżam do centrum, w butach już mokro i dolna część pleców także zbiera wodę z ulicy (nie zdążyłem zrobić błotnika z PET-a). Adam już jest przy Hendrixie, robimy handel, chwila rozmowy, opowiadam dzisiejszą sytuację i ruszamy na rondo. A tam kolejny spaliniarz o mało co nas nie przewalcował przy zjeździe z ronda. Odbijam dalej w prawo na Mydlice, Adam w lewo więc się żegnamy. Dalsza droga na szczęście bez ekscesów. Na Murckowskiej daję znać, że wszystko ok i ruszam dalej do pracy na Piotrowice.
Po pracy prosto do domku bez zbędnych przystanków.