XXXI Wrocław Maraton
W przeddzień maratonu ruszamy z Gdańska do Wrocławia, gdzie dzięki uprzejmości Krzyśka mamy możliwość przenocowania. Od razu jedziemy po odbiór pakietu startowego.
Tomek na maratonie wrocławskim© kosma100
Następnie powrót do akademika, gdzie spędzamy miły wieczór i noc – dzięki za gościnę :) Jesteśmy we Wrocławiu, więc raczymy się Piastem.
Rano pobudka, lekkie śniadanko i trzeba wyjść. Na szczęście na miejsce startu nie jest daleko, idealnie na rozgrzewkę. Monika gna na Kellysku. Na starcie spotykamy Michała, który także śledzi trasę biegu. Szkoda, że z racji kontuzji nie pobiegniemy razem, ale może następnym razem się uda.
Ustawiam się w strefie 4:00:00- 4:35:00, widzę też pacemakera na 4:00:00 z balonikiem i myślę sobie, że fajnie byłoby utrzymać takie tempo. Start trochę się przeciąga, ale w końcu ruszamy. Na początku wolniej by złapać rytm. Biegnie się lekko, więc przyśpieszam i mijam kolejnych uczestników, a jest ich trochę bo w tej edycji wzięło udział blisko 4000 osób :) Na uwagę zasługuję świetna organizacja, punkty żywieniowe co 2,5km, toalety (z tym miałem nie lada problem na półmaratonie w Dąbrowie). Widać pozytywne nastawienie mieszkańców Wrocławia dopingujących biegaczy, są też specjalne grupy dopingujące uczestników. Podziwiam fajne widoczki, mosty i inne zakątki miasta żałując, że nie będzie za bardzo czasu by to wszystko zwiedzić. W okolicach 10km w tłumie dopingujących i przemieszczających się na rowerach wśród biegających dostrzegam Monikę i tak już obok siebie pokonujemy dalsze km trasy. Zaczyna mżyć i padać trochę intensywniej, ale nie specjalnie to przeszkadza w biegu gdyż jestem już rozgrzany. Dystans półmaratonu pokonuje bez większych problemów, kryzys przychodzi na 33km trasy. Czuć ból mięśni i tzw. ścianę. W pewnym momencie przechodzę na kilkaset metrów do chodu, ale nie jest to dobry pomysł o czym przekonuje się, gdy próbuję znów biec. Ból jest jeszcze większy. Dopingowany przez Monikę biegnę dalej, a raczej truchtam – dziękuje Kochanie :*. Udaje się już nie zatrzymywać tylko non-stop biec. Kolejne km pokonuję w bólu ale, do mety z km na km jest coraz bliżej. Wrocnam żartuje nawet, że teraz już z górki i można dojść na piechotę. Jakiś km od mety ktoś rzuca hasło, że jeszcze 10min do 4h (nie zabrałem ze sobą stopera itp. więc w sumie to nie wiedziałem w jakim tempie biegnę). To mnie dodatkowo mobilizuję by wykrzesać trochę więcej sił i wbiec na metę. Wynik końcowy to 03:54:18, więc sporo ponad to co sobie tam kiedyś założyłem przy regularnym treningu i przygotowaniach. Tym samym dołączyłem do grona maratończyków :)
XXXI Wrocław Maraton© t0mas82
Na pewno nie raz wystartuję w kolejnej tego typu imprezie, fajnie byłoby też pobiegać w jednej z europejskich stolic.
Tutaj trochę statystyk z biegu.
Pozdrawiam wszystkich przeglądających!