Na wypad o mało bym się nie spóźnił. Nastawiłem budzik w komórce ale nie przestawiłem godziny, po tym jak wcześniej mi padła bateria :) Na szczęście Adam zadzwonił 15 min przed czasem spotkania na Zagórzu. Zebrałem się w tempie ekspresowym i wyruszyłem 5:50 spod domu myśląc już tylko o dojechaniu na czas na pociąg w Piotrowicach i żyłując średnią na tym odcinku do 34km/h. Po drodze na Niwce spotkałem Krzyśka, Adama i Jacka, niedługo później dołączył Krzychu w Mysłowicach i razem ruszyliśmy na spotkanie reszty ekipy. Pod drewutnią czekał Wojtek i Filip (znany również jako Biker90). Już całkiem niezłym stadkiem ruszyliśmy na pociąg na stację do Piotrowic. Jak zwykle pociąg się nieco spóźnił. Wewnątrz pociągu spotkaliśmy Grzegorza - więc w sumie na wyprawę miało ruszyć 8 osób. Długość zakupionego biletu była imponująca :) Z Węgierskiej ruszyliśmy szlakiem w kierunku Hali Rysianki. Po drodze mijając kilka mniejszych pagórków (Grapa) na które miejscami trzeba było robić wypych. W pewnym miejscu zebrała się niezła ilość błotka w którą zakopałem się tylnym kołem. Na niskim przełożeniu zacząłem mielić w miejscu i koło zakopało się po tarcze :). Chłopaki mieli niezły ubaw bo pierwszą kąpiel i upapranie roweru zaliczyłem dość szybko. Starym sposobem wypłukałem błoto przednim błotnikiem. Później trasa zrobiła się bardziej przyjemna. Fajne podjazdy po w miarę równym terenie. Po zjeździe i zmianie szlaku zaczął się wypych, ale tam gdzie dawało radę (Ralph nie ślizgał się i kamienie nie zatrzymywały) kulałem się za Krzychem. Po drodze trafiliśmy na skałkę z łańcuchami - tam metodą łańcuszka podawaliśmy sobie rowery aby wnieść je na górę. Wtedy to okazało się, że rower Adama waży chyba z 50 kg - podziwiam, że dał radę z nami tyle objechać. Później trochę singielków, trochę pchania (ale to bardzo mało) i byliśmy na w/w hali. Widoczki naprawdę super, sesja zdjęciowa ruszyła. Następnie wjazd pod schronisko i grubszy posiłek oraz uzupełnienie zapasów wody w bukłaku. W tym miejscu odłączył od nas Adam i Jacek - postanowili dostać się jak najszybciej czarnym szlakiem do asfaltów (nie dziwię się zresztą im bo trochę przesadzili z tymi sakwami jadąc na takie szlaki górskie). My ruszyliśmy dalej w kierunku Pilska. Nie było tak źle, szlak kamienisty ale boczkiem dało radę spore odcinki podjechać. Po drodze cała wycieczka mówiła nam dzień dobry i życzyła powodzenia z dotarciem na Pilsko :). Było kilka bajecznych równych i łatwych zjazdów, trochę błotka w okolicy schroniska na Pilsku. Pod schroniskiem okazało się, że Grzegorzowi prawa klamka się roznitowała. Potrzeba matką wynalazków: szybki serwis imbus i trytytka (skrywana przez Bikera) i funkcja hamulca została przywrócona. Tutaj też nastąpił rozłam na grupę wjeżdżającą na szczyt Pilska i czekającą pod schroniskiem. Ja dołączyłem do grupy chcącej zekplorować szczyt wraz z Krzyśkami. Dało się wyjechać może z 25% trasy. Reszta to stromy wypych po trawiastym zboczu. Na szczycie sporo kosodrzewiny i kamienisty singielek. Temperatura odczuwalna na otwartym łysym fragmencie spadła chyba do 10 stopni. Trzeba było się ubrać w coś cieplejszego. widoki miodzio, reszta ekipy niech żałuje teraz. Zjazd ze szczytu z prowadzeniem kilku fragmentów i licznymi atakami kosodrzewiny w którą plątały się rogi kiery. Krzychu nawet zaliczył szlifa. Twarde te krzaki :) Cała impreza z podchodami na szczyt Pilska zajęła może niecałą godzinkę. Już z resztą ekipy ruszyliśmy zielonym w celu zjazdu do asfaltów. Po drodze Wojtek zaliczył snake bite-a i pokiereszował wózek przerzutki na jakimiś kamulcu. Zjazd całkiem fajny dla rowerów HT, dużo kamieni i szło podszlifować technikę. Asfalty do Żywca pokonane ekspresem. Na stacji połączyliśmy się z Jackiem i Adamem. Powrót cała ekipą do Katowic. W pociągu spotkaliśmy tych samych bikerów co w drodze do Węgierskiej. Jak się okazało to ekipa enduraków z wątku Katowickiego z forumrowerowe.org. Powrót z Katowic przez Szopki, Dańdówkę, Klimontów - tam się pożegnałem kolejno z Jackiem i Krzychem. Adama podprowadziłem pod BP na Zagórzu. Jeszcze dłuższa chwila rozmowy, pożegnanie i byłem w domu koło 23:00. Do następnego wypadu, przyszły weekend niestety baluje bo Naczelnik robi imprezę z racji mianowania. W niedzielę prawdopodobnie ruszę z Andrzejem jak będzie się gdzieś wybierał na jurę.
Wszystkie fotki z wypadu dostępne w galerii na moim profilu na forumrowerowe.org
Komentarze (4)
Było całkiem przyjemnie i niezła gromadka wyruszyła na górskie szlaki :) Szkoda, że w soboty robisz bo możnaby razem wyskoczyć.
Napewno zmienię to kowadło z przodu na coś co lepiej pracuje :) Full to trochę kosztowny interes. Fotki z powodów problemów technicznych (brak miejsca na picasa) będą później.
Rower towarzyszy mi od dzieciństwa, gdzie wolny czas spędzało się śmigając po osiedlowych chodnikach i tam też zdobywało umiejętność jazdy. Pelikan, Wigry3, pokomunijny BMX później pierwszy poważniejszy góral Merida Kalahari i pierwsze dalsze wakacyjne wycieczki. Później jakoś tak się potoczyło, że za wiele nie jeździłem.
W 2011r. postanowiłem zakupić nowy rower Krossa LEVEL A6 z myślą by dojeżdżać regularnie do pracy i od tego czasu się zaczęła rozwijać rowerowa pasja. Dzięki niej poznałem wielu ciekawych znajomych zarażonych cyklozą i spotkałem moją drugą połowę, towarzyszkę życia, która toleruje mnie takim jakim jestem :)
Nie gonię za nowinkami technicznymi i lżejszymi wagowo komponentami itd. Najwięcej radości czerpie z minimalizmu i jazdy na najprostszych w konstrukcji rowerach. Od złożenia pierwszego ostrego koła zakochany w takich rozwiązaniach. Buduję rowery od podstaw i sam je serwisuje. Od jakiegoś czasu składam również koła czyli ostatni element jaki zostawiałem w rękach serwisów zewnętrznych. Jak coś nie wyjdzie mogę być tylko zły na siebie, że coś spartoliłem :)
Rowerem poruszam się wszędzie, gdzie tylko się da i bez względu na warunki pogodowe.
Do zobaczenia na trasie!