Deszczowy wypad na jurę - Rabsztyn i Ogrodzieniec.

Niedziela, 3 lipca 2011 · Komentarze(1)
Kategoria 101-200km
Rano nic nie zapowiadało takiego oberwania chmury (no może wczorajsze prognozy pogody, ale kto by im ufał). Wyprawę rozpoczęliśmy w składzie ja, Andrzej oraz Krzysiek (DG Strzemieszyce). Do Olkusza udaliśmy się drogą przez Sosinę oraz szutrami z Bukowna. W okolicach Rabsztyna zaczęło już porządnie kropić. Później było tylko gorzej. Dzisiaj wisiało nade mną jakieś fatum. Podążając za czerwonym szlakiem z Rabsztyna postanowiliśmy zwiedzić przydrożne ruiny, przy schodzeniu z roweru zahaczyłem o błotnik i go ułamałem, na zjeździe nie zdążyłem wyhamować przed zakrętem i zaliczyłem centralny wjazd w krzaczory (tam urwałem kabel od podstawki licznika). Najgorsze dopiero miało nadejść. W trakcie tak intensywnych opadów czerwony szlak rowerowy zamienił się w wodno-błotną mordownie. Kręcenia nie ułatwiał porywisty wiatr oraz wszędobylskie śliskie kamienie i korzenie. Trasa zamieniła się w naprawdę trudny technicznie odcinek. W pewnym momencie odbiliśmy na niebieski turystyczny co jeszcze podniosło już tak wyśrubowany poziom trudności. W Ogrodzieńcu zaliczyliśmy pierwszą wizytę w sklepie. Mocno zmarznięci na granicy hipotermii spożyliśmy po czekoladzie, co było nie lada wyczynem przy tak trzęsących się i skostniałych dłoniach. Do stacji PKP Zawiercie zostało ~ 12km. Fatum nadal mnie nie opuszczało, przy zjeździe asfaltem wpadłem w koleinę i trochę mną rzuciło i przywaliłem przodem o krawężnik. Chwilę później zorientowałem się że złapałem panę. Próbowałem się skontaktować z chłopakami ale ostro wyrwali do przodu i nie słyszeli nawoływań i telefonu. Wzięłam się za wymianę dętki. Przy pompowaniu okazało się, że moja pompka to tylko zbędny balast. Wypadłem na drogę i zacząłem zatrzymywać kierowców, lecz nikt nie posiadał pompki. Na szczęście Andrzej oddzwonił i wkrótce byliśmy już wszyscy razem - sytuacja została opanowana. Do odjazdu pociągu na Sosnowiec pozostało 20min. To była niezła czasówka po mokrych asfaltach w kierunku dworca w Zawierciu. Po drodze minęliśmy grupkę szosowców jadących na Częstochowę - pozdrawiam. Odcinek dojazdowy z dworca PKP w Sosnowcu do domu został sprawnie pokonany - zaskoczeniem nie było, że u nas też leje. W domu ciepła kąpiel i duża dawka wit. C. Jutro dojazd do pracy busem - ciuchy i buty się suszą.



Pozostałe fotki

Komentarze (1)

Nie lada wyczyn jechać w takich warunkach, podziwiam was za to. Ja dziś odpuściłem zasadniczo z powodu tej pogody, załatwiłbym się na całego i rozchorował a nie mogę sobie na to pozwolić.
Dodatkowo ta seria nieszczęść ujemnie zadziałała na morale.

Kysu 16:06 niedziela, 3 lipca 2011
Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa latde

Dozwolone znaczniki [b][/b] i [url=http://adres][/url]