Zgodnie z wczorajszymi planami uskuteczniliśmy z Andrzejem szybki wypad aby nie pozwolić zastać się mięśniom przed jutrzejszą trasą. Początkowy plan zakładał dojazd do Bukowna przez Sosinę, ale jak to bywa z planami został zmodyfikowany. Za przejazdem kolejowym w Maczkach postanowiliśmy wyruszyć ładnym asfaltem w kierunku Sławkowa. Sielanka nie trwała zbyt długo, droga zamieniła się w coś co przypominało w czasach swojej świetności asfalt (jedyny terenowy odcinek w dzisiejszym przejeździe). Okazało się, że dzisiaj na rynku w Sławkowie ma miejsce jakaś impreza militarna (sporo sprzętu wojskowego, czołgi, ludzie w dziwnych mundurach itp.). Niestety nikt z nas nie posiadał aparatu aby cyknąć fotki. Z racji ograniczonego czasu ruszyliśmy w kierunku Bukowna. Po krótkim odcinku przywitała nas seria wzniesień, które po przebytym dystansie nie zrobiły na mnie wrażenia, jedynie rozgrzały nieco łydki. Andrzej dzielnie dotrzymywał mi towarzystwa w podjazdach. Wkrótce znaleźliśmy się na długiej prostej na Sosinę, którą pokonaliśmy równym tempem z małym postojem na skręcenie mojego siodła (nowy nabytek, sportowy model deski, który zastąpił wysłużoną szeroką kanapę). Tu mogłem w pełni przetestować siedzisko ochoczo młynkując i utrzymując prędkość w granicach 34km/h. W Maczkach rozhulał się wiatr i pociemniało. Niedługo później zaczęło kropić. Po krótkim postoju pod wiaduktem postanowiliśmy ruszyć w kierunku domu. Na Zagórze dotarliśmy nieco mokrzy, ale za to przywitało nas cieplutkie słonko. Podjechałem z Andrzejem do jego "garażu" po obiecaną podstawkę pod moją Sigme - może zakończą się problemy z jej działaniem w deszczu (tu jeszcze raz dzięki i kebab w Skale będzie zgodnie z umową).
Rower towarzyszy mi od dzieciństwa, gdzie wolny czas spędzało się śmigając po osiedlowych chodnikach i tam też zdobywało umiejętność jazdy. Pelikan, Wigry3, pokomunijny BMX później pierwszy poważniejszy góral Merida Kalahari i pierwsze dalsze wakacyjne wycieczki. Później jakoś tak się potoczyło, że za wiele nie jeździłem.
W 2011r. postanowiłem zakupić nowy rower Krossa LEVEL A6 z myślą by dojeżdżać regularnie do pracy i od tego czasu się zaczęła rozwijać rowerowa pasja. Dzięki niej poznałem wielu ciekawych znajomych zarażonych cyklozą i spotkałem moją drugą połowę, towarzyszkę życia, która toleruje mnie takim jakim jestem :)
Nie gonię za nowinkami technicznymi i lżejszymi wagowo komponentami itd. Najwięcej radości czerpie z minimalizmu i jazdy na najprostszych w konstrukcji rowerach. Od złożenia pierwszego ostrego koła zakochany w takich rozwiązaniach. Buduję rowery od podstaw i sam je serwisuje. Od jakiegoś czasu składam również koła czyli ostatni element jaki zostawiałem w rękach serwisów zewnętrznych. Jak coś nie wyjdzie mogę być tylko zły na siebie, że coś spartoliłem :)
Rowerem poruszam się wszędzie, gdzie tylko się da i bez względu na warunki pogodowe.
Do zobaczenia na trasie!