Znowu jakaś nieduża dziurka w tylnym kole spowodowała przez noc znaczny ubytek powietrza. Dopompowuje koło i ruszam. Dziś udaje się ruszyć nieco wcześniej. Nie spoglądałem na termometr na piecu. Założyłem, że jak świeci słonko to jest ciepło. Ruszam i jest mi chłodno dlatego żwawiej przebieram nogami. Termometr zintegrowany z reklamą i zarazem zegarkiem na Ząbkowickiej pokazuje 9.6C. Chwilę trwa zanim osiągam komfort termiczny. Trasa standard bez ekscesów ze strony kierowców. W Milowicach przy giełdzie jestem o 6:25 to 10min wcześniej niż wczoraj. Przejazd terenowy też idzie sprawniej bo uprzątnięte zostały gałęzie. Zostało tylko złamane drzewo na finiszu. W pracy ze sporym zapasem czasu ale spowalnia mnie froterka asfaltów, która pakuje się na teren szkoły i chwilę trwa kontrola "papierów" i przepuszczenie przez szlabany. Droga, która przebiega tamtędy do ul. Kościuszki jest podobno własnością miasta więc przez teren pracy przejeżdżają czasem takie oto dziwne pojazdy. Do pracy: 50,60 km/2:05:00
Na starcie powtórka z rana czyli pompu pompu :) Szlaban otwarty więc dzisiaj również bez kombinowania objazdu lasem. Na D3S jakieś zamieszanie związane z ćwiczeniami straży pożarnej. W Czeladzi na Grodzieckiej jakiś baran w dostawczaku nieco za blisko wyprzedza, tak to bez ekscesów. Zupełnie przypadkiem spotykam po drodze Keba, który wraca z roboty z Grodźca :) Zatrzymuje się i chwilę gadamy. Domowe obowiązki wzywają więc trzeba ruszać. Za PIV nieco szybciej gdyż gonię szosę jadącą w stronę Antoniowa, jak się później okazało właściciel w barwach Ghostów. Niestety nie poznaje czy to ktoś znajomy rzucam tylko krótkie cześć. Na skrzyżowaniu z Kusocińskiego jadę do DK1, a szosowiec prosto. W domku wcześnie bo chwilę po 18:00.
Rower towarzyszy mi od dzieciństwa, gdzie wolny czas spędzało się śmigając po osiedlowych chodnikach i tam też zdobywało umiejętność jazdy. Pelikan, Wigry3, pokomunijny BMX później pierwszy poważniejszy góral Merida Kalahari i pierwsze dalsze wakacyjne wycieczki. Później jakoś tak się potoczyło, że za wiele nie jeździłem.
W 2011r. postanowiłem zakupić nowy rower Krossa LEVEL A6 z myślą by dojeżdżać regularnie do pracy i od tego czasu się zaczęła rozwijać rowerowa pasja. Dzięki niej poznałem wielu ciekawych znajomych zarażonych cyklozą i spotkałem moją drugą połowę, towarzyszkę życia, która toleruje mnie takim jakim jestem :)
Nie gonię za nowinkami technicznymi i lżejszymi wagowo komponentami itd. Najwięcej radości czerpie z minimalizmu i jazdy na najprostszych w konstrukcji rowerach. Od złożenia pierwszego ostrego koła zakochany w takich rozwiązaniach. Buduję rowery od podstaw i sam je serwisuje. Od jakiegoś czasu składam również koła czyli ostatni element jaki zostawiałem w rękach serwisów zewnętrznych. Jak coś nie wyjdzie mogę być tylko zły na siebie, że coś spartoliłem :)
Rowerem poruszam się wszędzie, gdzie tylko się da i bez względu na warunki pogodowe.
Do zobaczenia na trasie!